Wspólnota Krwi Chrystusa, od momentu powstania w 1808 roku w Rzymie, była ruchem mającym na celu adorację Krwi Chrystusa. Z czasem te cele się rozszerzały i ewoluowały. Dziś jednym z głównych priorytetów jest życie Ewangelią w naszej codzienności, gdzie odkrywamy tajemnicę miłości, obecnej w znaku przelania Krwi Chrystusa, a więc tajemnicę miłości Boga, której doświadczamy w codziennym życiu. Często nie zauważamy nawet i nie doceniamy, co może zdziałać w nas Bóg, jeśli staramy się kochać jak On.
Dlatego Wspólnota Krwi Chrystusa w swojej duchowości kładzie duży nacisk na życie Słowem Bożym według metody „Słowa Życia” – w ten sposób staje się ono dla nas światłem w szukaniu i wypełnianiu woli Bożej, drogowskazem, dającym moc i siłę do przezwyciężania trudności. Co więcej, Słowo Boże inspiruje nas do ewangelizacji, do bycia świadkiem i narzędziem w ręku Boga. Praktycznie odbywa się to w ten sposób, że na spotkaniach w swoich grupach rozważamy fragment z Pisma Świętego, dzielimy się owocami naszej medytacji, a następnie wybieramy wspólnie krótki fragment, którym staramy się żyć przez następny tydzień, tzn. powtarzać to Słowo w sercu jak najczęściej i konsekwentnie kształtować według niego nasze życie. Oto doświadczenie jednej z naszych członkiń, która pisze o  doświadczeniu mocy Słowa Bożego:
Mieszkam z mężem i synem w domku jednorodzinnym. Mając wolne pokoje postanowiliśmy je wynająć. Gdy lokatorzy zamieszkali u nas, zaczęłam się zastanawiać, czy ten fakt należy zgłosić w Urzędzie Skarbowym i opłacać podatek od dochodu. Mąż powiedział, że nie trzeba, ponieważ zdobył informacje w tej sprawie. Ale z prasy dowiedziałam się, że istnieje taki obowiązek i powiedziałam o tym domownikom. Wyszła z tego awantura. Usłyszałam przykre słowa: że jestem naiwna, niemądra i wiele innych określeń. Mówili, iż wszyscy naokoło mają lokatorów i nie zgłaszają tego nigdzie. Te słowne utarczki między mną, a moim mężem i synem trwały przez pewien czas. Byłam w rozterce, nie wiedziałam, jak mam postąpić. Padła nawet propozycja, by pieniądze przeznaczone na podatek przekazać na rzecz Kościoła lub potrzebującym. Poradziłam się spowiednika i rozmawiałam z odpowiedzialnymi naszego Ruchu. W obu przypadkach usłyszałam, że należy zapłacić podatek. Gdy to przekazywałam w domu, rozmowa za każdym razem kończyła się stwierdzeniem, że jestem naiwna. Było mi ciężko i źle się czułam. Nie chciałam oszukiwać, a jednocześnie pragnęłam jedności w rodzinie.
Zaczęłam tę sprawę polecać Bogu i prosić o radę, jak mam postąpić. Na rozważaniu Pisma Świętego przeczytałam słowa: „Oddajcie więc Cezarowi, co należy do Cezara, a Bogu, co należy do Boga” i zrozumiałam, że Pan Jezus chce, abym wypełniła swój obowiązek wobec państwa. Poszłam więc do Urzędu Skarbowego i zapłaciłam podatek. Jednocześnie modliłam się będąc na Eucharystii lub adoracji Najświętszego Sakramentu o jedność w mojej rodzinie. Pan Jezus pomógł mi. Syn już nic nie mówi na ten temat, a mąż nawet przypomina mi o terminach płatności podatku.
Pragnę podziękować Bogu za Jego pomoc. Wypełniłam obowiązek wobec państwa, a w rodzinie panuje jedność.
Helena
Najmocniejszym i głównym „Słowem Życia” oraz największą inspiracją dla nas jest Krew Chrystusa, przelana z miłości do nas. Jezus, który daje swoją Krew w Eucharystii – woła i „krwawi” w potrzebującym, zranionym człowieku. Krew Chrystusa uczy nas ofiarnej miłości, która pozwala nam poświęcić dla bliźniego nasz czas i siły. W Orędziu Jana Pawła II do członków XVII Zebrania Generalnego Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa czytamy: „Świat nowego milenium jest czasem dla odważnego planowania (por. Novo millennio inneunte, 29).(…). Teraz jest czas, w którym Duch Święty wzywa cały Kościół do nowej ewangelizacji i następca św. Piotra patrzy z zaufaniem na Misjonarzy Krwi Chrystusa, że będą odgrywali twórczą i silną rolę w ramach nowych starań Kościoła, aby czynić uczniów ze wszystkich narodów (Mt 28, 19), jak nakazuje Chrystus. Wasze Zgromadzenie od początku zrozumiało znaczenie i wagę słów Pana: Duc in altum! (Wypłyń na głębię; Łk 5, 4). Ten nakaz skierowany do Piotra wydawał się nie mieć sensu: pracował całą noc  i nic nie złowił. Podobnie teraz Kościół jest zaproszony przez Chrystusa, aby pójść do narodów, gdzie wydaje się być mała nadzieja na sukces, i robić rzeczy, które według zwyczajnej logiki są mało sensowne. Pan zaprasza nas, abyśmy zostawili nasze własne wyobrażenia i ufali Jego nakazowi, ponieważ On wie, że w innym wypadku będziemy łowić nadaremno... Kontemplacja oblicza Chrystusa była podstawowym zadaniem Wielkiego Jubileuszu (por. Novo millennio inneunte, 15) i pozostaje na zawsze matką misji chrześcijańskiej. Dlatego nowa ewangelizacja wymaga nowej głębi modlitwy; przynaglam Was więc do uczynienia tego pierwszorzędnym akcentem i światłem wszystkich Waszych decyzji, abyście w tych dniach szczególnej łaski nie przestawali powtarzać: Twojego oblicza, Panie, szukam (por. Ps 27, 8).”

Jako wspólnota osób świeckich, staramy się być przedłużeniem misji Misjonarzy Krwi Chrystusa w świecie, a zwłaszcza w miejscach, gdzie sami nie mogą dotrzeć. Dlatego wskazania Ojca Świętego Jana Pawła II są również bardzo aktualne i wiążące dla Wspólnoty Krwi Chrystusa. Święty Kasper del Bufalo, założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa i patron Wspólnoty Krwi Chrystusa, prowadził misje ludowe i ewangelizował bandytów, którzy w tych czasach terroryzowali tereny między Rzymem a Neapolem.
To apostolstwo kontynuują dzisiaj jego duchowi synowie, którzy tak samo jak ich założyciel, prowadzą misje i rekolekcje w parafiach oraz dni skupienia i rekolekcje w Domach Misyjnych dla dzieci, młodzieży, a także dorosłych. Obok tych zadań starają się odpowiadać na różne inne bolączki i potrzeby ludzi, którym są w stanie zaradzić. Ta misja nie byłaby jednak tak owocna bez pomocy i udziału w niej osób świeckich. Realizowanie i pogłębianie tej współpracy dokonuje się m.in. poprzez comiesięczne skupienia formacyjne, z których korzystają animatorzy diecezjalni Wspólnoty, po czym z kolei przekazują temat animatorom parafialnym, a ci członkom WKC na organizowanych dla nich spotkaniach. Przekazane doświadczenie i wiedzę uczymy się wprowadzać w swoje życie, dając przez to dalej świadectwo w swoim otoczeniu, bo jak czytamy w encyklice Redemptoris Missio: „Człowiek współczesny bardziej wierzy świadkom, aniżeli nauczycielom, bardziej doświadczeniu, aniżeli doktrynie, bardziej życiu i faktom, aniżeli teoriom. Świadectwo życia chrześcijańskiego jest pierwszą i niezastąpioną formą misji”.
Na koniec  podzielę się moim świadectwem, jak życie „Słowem Życia” pomogło mi w ewangelizacji mojej rodziny i przyczyniło się do nawrócenia mojego męża:
Zacznę od moich pierwszych kroków we Wspólnocie Krwi Chrystusa. Zostałam kiedyś zaproszona na spotkanie Wspólnoty w grupie. Było proste, zwyczajne, a jednocześnie dla mnie niezwykłe, bo mogłam nauczyć się posługiwać Pismem Świętym i rozważać je, słuchać, co do mnie mówi Jezus. Do mnie! Nie do ludzi, sąsiadki, koleżanki, itd., tylko do mnie, patrząc, co ja mam zmienić w swoim postępowaniu, nie wytykając innym. Zaczęłam też zauważać Jezusa w drugim człowieku.  
Później pojechałam na rekolekcje i zaczęłam czerpać z tej formacji duchowej i Słowa Życia, tworząc jedność w naszej rodzinie. Mąż nie uczestniczył w życiu Kościoła i nie rozumiał Wspólnoty i mojego w niej zaangażowania. Nasze małżeństwo było puste, brak było wspólnych tematów, choć byliśmy małżeństwem 29 lat, mając troje dzieci i wnuki. Dzieci powyrastały, co powinno nas jeszcze bardziej zbliżać, a nie oddalać. Było mi żal tego „samotnego życia we dwoje”.
Kiedy ostrożnie zaproponowałam mężowi wyjazd na rekolekcje, odmówił. Wyjazd z nim wydawał się niemożliwy. Żyłam wówczas Słowem: Nie bój się, wierz tylko (Łk 8,50). Starałam się mocno wierzyć temu Słowu i ufać Jezusowi, że skoro On to mówi, to tak jest. Starałam się ze swojej strony współpracować z łaską Bożą, budując jedność w rodzinie, żyjąc tym Słowem Życia, patrząc bardziej na to, co ja mam zrobić, a nie inni. Pewnego razu wpadłam na pomysł, że może dla jedności obejrzę z mężem mecz piłki nożnej. Usiadłam, patrzyłam i... nic nie rozumiałam z tego meczu (nie lubiłam meczy i nie interesowały mnie). Doszłam do wniosku, że nie jest łatwo polubić coś, czego się nie rozumie. Zaczęłam pytać męża i czerpać wiadomości z innych możliwych źródeł. Po trochu zaczęłam pojmować o co chodzi. Zaczęłam interesować się wynikami, potrafiłam rozmawiać na ten temat. W efekcie mąż był zadowolony, a dzieci mile zdziwione.
Innym razem mąż zawołał mnie, abym zobaczyła, jak przykręcił śrubkę w bardzo niedostępnym miejscu samochodu. Zdziwiłam się, że każe mi ją oglądać, podczas gdy sam nigdy nie interesował się tym, co ja robię. Miałam ochotę powiedzieć, żeby sam sobie obejrzał. Mimo to poszłam do niego i zaczęłam przyglądać się tej śrubce. Nie rozumiałam o co mu chodzi – śrubka jak śrubka, na co tu patrzeć? W tym momencie pomyślałam, że może ta śrubka jest dla mnie tak niezrozumiała, jak dla niego niezrozumiała jest moja Wspólnota. Zaczęłam więc przyglądać się tej śrubce, pytając o wszystko: czym mąż ją przykręcał, czy kluczem płaskim, czy francuskim, czy przy tym klęczał, czy był pochylony... Gdy już się napatrzyłam, analizując sytuację i pogłębiając moją wiedzę o śrubkach, mąż okazał swoje zadowolenie miłym gestem.
Nadal nie wspominałam o rekolekcjach, ale cały czas żyłam Słowem Życia: „Nie bój się, wierz tylko”. Pewnego dnia mąż sam oznajmił dzieciom, że jedzie ze mną na rekolekcje. Byłam bardzo wdzięczna Panu Bogu. Po przyjeździe na rekolekcje bałam się z kolei, że mąż będzie się tam źle czuł. Pomyślałam znowu o Słowie Życia: „Nie bój się...” – skoro Bóg dokonał takiego cudu, to na pewno i teraz wszystko będzie dobrze.
Ku mojemu zdziwieniu mąż bardzo zaangażował się w to, co się działo na rekolekcjach. Pytał, jak posługiwać się Pismem Świętym, jak je rozważać, pytał o Słowo Życia i bardzo starał się wszystko zrozumieć. Służył nawet po raz pierwszy w życiu do Mszy św. Potrafiliśmy wspólnie rozmawiać, prowadzić dialog o Bogu i wspólnie we dwoje przeżyć Drogę Krzyżową. Mąż wstąpił do Wspólnoty Krwi Chrystusa i zaangażował się w rozwój Ruchu. Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Gdy pewnego dnia dzieliliśmy się swoim doświadczeniem wiary, mąż stwierdził, że od kiedy oboje zaczęliśmy żyć w relacji z Bogiem, nasze małżeństwo stało się pełniejsze i trwalsze.
Barbara