Jakże pomocna jest dla zrozumienia istoty państwa jest tu polszczyzna...

W żadnym innym znanym mi języku pojęcie "państwo" nie ma oznacza zarazem "państwa" jako wspólnoty politycznej, ale także i obywateli, rozumianych bądź to jako małżeństwo, czy też jako okazjonalny zbiór ludzi dorosłych. Nigdy natomiast nie można zapominać, że w języku łacińskim, który kształtował przez wieki naszą kulturę słowo "minister" to po prostu sługa. Podstawową konsekwencją takiego rozumienia państwa jako wspólnoty politycznej jest wypływający stąd moralny obowiązek i prawo zarazem legitymizowania wszelkiej władzy publicznej, a warunkiem tej relacji jest moralny obowiązek uczestniczenia w życiu publicznym na wszystkich jego poziomach. Dopóki władza publiczna nie była legitymizowana przez ogół obywateli na warunkach demokratycznych, tak długo można było a nawet w pewnych warunkach należało ją kontestować. Odzyskanie państwa sytuację, o której mówimy, radykalnie zmienia.


Zasada pomocniczości jako fundament społeczeństwa obywatelskiego

A więc jeśli obywatel i obywatele są najważniejszą kategorią państwa, to następną konsekwencją tej relacji jest konieczność budowy takiego układu struktur władzy publicznej, który nie ograniczałby obywatela w działaniach będących wyrazem odpowiedzialności za jego indywidualny los, ale z drugiej strony - który by jednocześnie tworzył warunki właściwego współdziałania obywateli w różnych wymiarach w poczuciu odpowiedzialności za dobro wspólne.
Stąd już tylko krok do zrozumienia dlaczego struktury władzy publicznej powinny być tworzone i funkcjonalnie wyposażane w zadania i kompetencje zgodnie z zasadą pomocniczości. Zasada ta została po raz pierwszy wyraźnie wyodrębniona i zdefiniowana w encyklice Quadragesimo anno. Głosi ona, że "społeczność wyższego rzędu nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy społeczności niższego rzędu, pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna wspierać ją w razie konieczności i pomóc w koordynacji jej działań z działaniami innych grup społecznych, dla dobra wspólnego.3)"  Zasada ta stale potwierdzana w społecznej nauce Kościoła, jest obecnie standardem publicznego życia w Unii Europejskiej4); odwołuje się do niej także preambuła naszej konstytucji5).
Oznacza to, że każda niejako dalej od obywatela położona struktura powinna zajmować się tylko takimi zadaniami, które nie mogą być udźwignięte przez struktury położone bliżej niego. Dotyczy to oczywiście nie tylko struktur władzy publicznej, ale także wszystkich organizacji pozarządowych. Władze publiczne wszystkich szczebli obowiązane są więc wspierać zarówno indywidualne wysiłki obywateli na rzecz dobra wspólnego, jak i zmierzające do tego samego celu działania ich dobrowolnych organizacji.

Nie ma państwa bez narodów

Na przełomie wieków i w perspektywie jednoczącej się Europy można wyraźnie dostrzec, że dominującym procesem, i to w całej Europie, jest poszukiwanie politycznej formy samodzielnego państwa przez poszczególne narody. Dzieje się tak, zauważmy, nie tylko w Europie Środkowej i Wschodniej, ale także w wielu zakątkach Zachodniej Europy. Wystarczy tu przywołać przykłady Szkocji, Irlandii Płn., problemy Walonów, Flamandów, czy Basków. Nie jest to oczywiście przejaw nacjonalizmu, ale wyraz przekonania, że naród jako właśnie wspólnota kultury najpełniej może chronić własną kulturę i tworzyć dla niej optymalne warunki rozwoju poprzez polityczną formę państwa. Zawsze i przede wszystkim chodzi o własną kulturę, ponieważ wszyscy żywimy przekonanie, że do niej właśnie, jako najlepiej rozpoznawalnej z pokolenia na pokolenie, możemy mieć największe zaufanie. Największe zaufanie co do tego, że tworzy ona najbliższe nam warunki życia godnego.
Naród jest wspólnotą kultury - bowiem "...istnieje z kultury i dla kultury"6). W tym kontekście każdy nacjonalizm jawi się jako upokarzające kłamstwo o istocie narodu i państwa; przyjęcie zaś kultury za najistotniejszą więź narodu oznacza, że tym samym najważniejszym zadaniem państwa jest ochrona własnej kultury i tworzenie warunków najpełniejszego jej rozwoju. Chodzi oczywiście o kulturę w szerokim jej rozumieniu.
Przenikliwa Antonina Kłoskowska zauważa, że "Każdy rozwinięty naród buduje własną i uważaną za własną kulturę w kontaktach z innymi, zwłaszcza, ale nie wyłącznie z sąsiednimi zbiorowościami" i ostatecznie definiuje naród jako "jednostkę kultury" - "wspólnotę komunikowania opartą na kształtującym się uniwersum kulturowym o znacznym bogactwie i wewnętrznym zespoleniu elementów"7).
Te elementy to paradygmatyczne systemy ogólnoludzkiej kultury symbolicznej, jak: język, sztuka i literatura, humanistyka, religia, obyczaje i rytuały, czyli swoiste "zespoły symboli i emblematów odnoszące się do kryteriów i obiektów szczególnej czci i znaczenia"8).
Odpowiedzialność państwa za kulturę nie jest powinnością abstrakcyjną, bądź też obciążającą wybrane organy, czy struktury. To jest powinność powszechna - wszystkich struktur władzy publicznej, ale także wszystkich obywateli i ich organizacji. Ta powinność musi się rozkładać zgodnie z powołaną już zasadą pomocniczości. A więc najpierw obywatele, rodziny, organizacje społeczne, struktury władzy publicznej wszystkich szczebli, w tym poszczególnych rodzajów rodzaje samorządów.