swych skutkach zdarzeń o światowym zasięgu są celowo wzmacniane, wówczas rodzi się
mentalność twierdzy. Właśnie operowaniem lękiem przed globalizacją można ludziom
narzucić mentalność zamknięcia się w sobie, odcięcia od świata zewnętrznego,
protekcjonizm, a nawet wrogość do obcych. Szukanie przez firmy przetrwania poza
granicami, na zewnątrz owej "twierdzy" nie interpretuje się oczywiście jako sygnału
pogarszania się krajowych warunków produkcji, ale w kategoriach dezercji, porzucenia
własnych szeregów, ucieczki z pola bitwy.9
Dla środowisk lewicowych nie do przyjęcia jest deregulacyjny element globalizacji.
W związku z tym niektóre z nich prześcigają się w straszeniu globalizacją. Redaktorzy "Der
Spiegel" dowodzą na przykład, że skończy się ona na faszyzmie. Winą za globalizacyjną
pułapkę obarczają przy tym najczęściej albo akcjonariuszy, albo koncerny ponadnarodowe,
które dla obniżenia kosztów pracy celowo "produkują" bezrobocie. W takim ujęciu globaliza-
cja byłaby w swej istocie nowym konfliktem dystrybucyjnym między ubogimi a bogatymi. Na
ławie oskarżonych sadza się niekiedy nawet Unię Europejską. W jej strukturach dopatruje się
konia trojańskiego otwierającego globalizacji drogę do Europy.
Zdarzają się też próby identyfikacji winnych według klucza narodowego. We Francji
nagłaśniana jest absurdalna teza, że globalizacja jest pomysłem Niemców, a głównym jej
sprawcą jest Bundesbank. Z kolei niemieccy neoliberalni politycy i pracodawcy właśnie
swoim rodakom zarzucają antyglobalizacyjną awersję.10 Niewątpliwie mitem jest takie
uogólnienie, ale trudno też zaprzeczyć poczuciu zagrożenia, związanemu m.in. z
gospodarczym otwarciem na Wschód, jakie odczuwa część niemieckich (i w ogóle
zachodnich) środowisk. Sugestie zawarte w licznych publikacjach, jakoby napływ taniej siły
roboczej oraz ucieczka kapitału do Europy Wschodniej były odpowiedzialne za rosnące
bezrobocie i inne problemy niemieckiej gospodarki, są przykładem kolejnego
globalizacyjnego mitu. Statystyki wykazują przecież znaczne nadwyżki bilansu handlowego i
płatniczego w kontaktach gospodarczych z Europą Wschodnią, zaś niemieckie inwestycje w
tym regionie, których wartość nie przekracza 1% inwestycji krajowych, trudno uznać za
"ucieczkę kapitału". A zatem, wbrew rozpowszechnionym opiniom, rozwój stosunków
gospodarczych ze wschodnimi sąsiadami nie tylko nie powoduje redukcji miejsc pracy, ale
właśnie przyczynia się do ich wzrostu.11 Po drugiej zaś stronie niemieckiej granicy równie
bezpodstawne są lęki przed zagrożeniem zachodnią potęgą, przed zdominowaniem i
wykupem majątku narodowego. Zresztą nie tylko tam odżywa stereotyp "spisku
międzynarodowego kapitału", wymierzonego przeciw najsłabszym.
9 Por. J. Starbatty, Ohne Angst vor einer offenen Welt, "Frankfurter Allgemeine Zeitung" 1997 nr 21.
10 Por. B. Ulrich, art. cyt.
11 Por. H. Clement, V. Vincentz, art. cyt., s. 34-35.
Globalizacja gospodarki. Rzeczywistość i mity
Strona 7 z 8