Ewa Tomaszewska Senator Rzeczpospolitej Polskiej, wiceprzewodnicząca Komisji Rodziny i Polityki Społecznej Senatu RP
Jeśli mówimy o strukturyzacji ubóstwa, to przede wszystkim można na to popatrzeć przez różnorakie przyczyny powstawania ubóstwa. Chciałabym wyliczyć te generalne, te najważniejsze, które powodują, że ludzie zwracają się nie tylko do własnych rodzin, ale do ośrodków pomocy społecznej o pomoc, że korzystają z różnych form tej pomocy. Przede wszystkim jest to właśnie bezrobocie, następnie niskie dochody z pracy i niskie dochody ze świadczeń socjalnych, jak emerytury i renty, dalej przewlekła choroba, niepełnosprawność i dopiero na końcu patologie - w szczególności uzależnienie od alkoholu czy narkotyków. Osoby starsze, bezradne znajdują się zwykle w grupie przewlekle chorych. I proszę sobie wyobrazić, że rodzin objętych bezrobociem jest około 20 razy więcej niż tych, które są dotknięte wszelkiego rodzaju patologiami łącznie. A więc przyczyną ubóstwa, tą rzutującą na obraz tego zjawiska w kraju, nie są wydarzenia losowe czy osobiste nietrafne decyzje, popadanie w jakieś uzależnienia. Przyczyną główną jest bezrobocie.
Drugą zasadniczą przyczyną, niewiele mniej istotną, są niskie dochody z pracy. Ja mogę powiedzieć, że mamy tu do czynienia z problemem rozwarstwienia, bardzo niesprawiedliwego, wielkiego rozwarstwienia, o którym mówił ksiądz biskup. W porównaniu do przeciętnego poziomu bezrobocia w Unii Europejskiej, w Polsce jest ono dwukrotnie wyższe - w porównaniu do 25 krajów, nie do piętnastu. Te różnice są znaczne, bo jeżeli w Słowacji bezrobocie jest o 3 punkty procentowe niższej, to nie tak wiele, ale następne państwo - Hiszpania - to jest już różnica 10%, czyli prawie dwukrotnie mniej niż w Polsce. Jest zatem jakaś systemowa przyczyna tego, że to właśnie w Polsce jest tak wielkie bezrobocie i w takim stopniu dotyka rodziny. Moim zdaniem - niektórzy uważają to za obrazoburcze - jest grupa interesów, która zarabia na tym, że jest tak wysokie bezrobocie. Jest grupa wielkich przedsiębiorców, którzy dzięki temu, że jest wiele osób nie ma pracy, mogą utrzymywać długotrwałą politykę niskich płac i całkowitego ubezwłasnowolnienia pracowników. I jestem głęboko przeciwna takim metodom postępowania. One powodują, że później mamy taki oto rozkład, że w pierwszej grupie podatkowej, w pierwszym progu, jest ponad 90% polskiego społeczeństwa, potem mamy ok. 5% w drugim progu podatkowym i niewiele ponad 1% w trzecim progu podatkowym. A więc to rozwarstwienie jest takie bardzo silne. Jest maleńka grupa osób o olbrzymich dochodach. I to jest rzeczywiście efekt wielkiej niesprawiedliwości choćby dlatego, że polski wzrost gospodarczy jest wzrostem bezzatrudnieniowym. Wzrost ten cechuje bardzo szybki wzrost produktywności, wydłużanie faktycznego czasu pracy pracowników, często nieujawnionego, często nie opłacanego w godzinach nadliczbowych. Temu nie towarzyszy należyty wzrost wynagrodzeń. Korzyść jest tylko po stronie właściciela czy zarządu, natomiast ta korzyść - jeśli w ogóle występuje po stronie środowisk pracowniczych - to jest bardzo niewielka. I to wpływa niewątpliwie na to, że średnia klasa, grupa społeczeństwa o średnich dochodach, jest grupą o tych dochodach niezbyt wysokich i że właśnie część tej grupy, która utrzymuje się z pracy, a więc powinna mieć z czego żyć, ma dochody zbyt niskie, żeby się samodzielnie utrzymywać. I to jest poziom głębokiego utrzymującego się ubóstwa, w przypadku bezrobocia bardzo głębokiego. Tu pan minister mówił o tym, że sytuacja się poprawia. Dla mnie się sytuacja poprawi, jak mój brat po pięciu latach znajdzie pracę. I sądzę, że tu na tej sali prawie w każdej rodzinie jest ktoś bezrobotny. Każda z naszych rodzin odczuje to, że się poprawiło w dziedzinie bezrobocia, kiedy ten ktoś bliski znajdzie pracę. Bo to jest to, co odczuwamy na co dzień. Nie te procenty, które padają wymieniane w referatach. Tylko moment, kiedy osoba bliska znajdzie pracę, kiedy zaczyna się jej integracja ze społeczeństwem, kończy się ten okres znerwicowania, konfliktów w rodzinie spowodowanych bezrobociem, być może później popadaniem w patologie różnego rodzaju. I chciałabym przypomnieć, że te patologie powodują bardzo dramatyczne skutki w rozwoju dzieci, dzieci w rodzinach dotkniętych bezrobociem. Ta sytuacja jest szczególnie trudna, bo to jest właśnie utrudnienie utrzymania właściwego poziomu zdrowia, utrudnienie utrzymania właściwego poziomu edukacji, dostępu do kultury, utrwalanie negatywnych wzorców społecznych, negatywnych wzorców rodzinnych. Jeśli dziecko idzie dorabiać parę złotych, żeby rodzinę utrzymać a ojciec nie pracuje, nagle wytwarza się sytuacja uzależnienia rodziców od dziecka i to nie sprzyja dobrym właściwym warunkom rozwoju tego dziecka, to praktycznie uniemożliwia wychowanie dziecka.
Kolejny problem, to szczególna forma ubóstwa, jaką jest bezdomność. I nie tylko dorabianie dotyczy dzieci, ale również bezdomność ich dotyczy. Bezdomność dotyczy całych rodzin i to jest problem. Tu widzę pewną możliwość oddziaływania w skali państwa - o niewielkim wszak zasięgu. Mam na myśli dodatki mieszkaniowe i to, aby nie wypłacano ich w taki sposób, że jeżeli rodzina również potrzebuje zasiłku socjalnego, to żeby nie wliczano jej tego dodatku mieszkaniowego do dochodu, bo to ją pozbawi prawa do zasiłku, co może skończyć się na eksmisji. Eksmisje nie tylko wtedy są wykonywane, kiedy zasądzi je sąd, bo obecnie - już po zmianach w ustawie - sąd ma obowiązek oceny sytuacji materialnej rodziny, ale też ma całkowity zakaz ustawowy eksmisji rodziny z dziećmi, małymi dziećmi, rodziny z osobami niepełnosprawnymi. Jest szereg sytuacji, w których rodzina nie może być eksmitowana, nie może być eksmitowana zimą. Cóż się wobec tego dzieje? Spółdzielnie nie występują często w ogóle do sądu, tylko przysyłają ochroniarzy, kiedy rodziny nie ma w domu, bo np. rodzice są w pracy, czy dzieci w szkole, meble się wystawia na klatkę schodową i plombuje się mieszkanie. Miałam styczność z taką sytuacją w zeszłym roku, na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia, kiedy dzieci wróciły ze szkoły i zastały meble na klatce schodowej. Trudno jest doradzać w takiej sytuacji kierowanie sprawy do prokuratury, bo osoba eksmitowana nie ma jak sobie z tym poradzić i zajmuje się przede wszystkim szukaniem dachu nad głową dla własnych dzieci.
Kolejna sprawa, która dotyczy również bezdomności – leczenie osób nie ubezpieczonych. W 2005 roku na takie leczenie było przeznaczonych 400 mln zł, potem obniżono kwotę do 100 mln zł. Z kwoty przeznaczonej pierwotnie wykorzystano mniej niż 6%. Jednocześnie stałą praktyką jest to, że bezdomni nie są przyjmowani do szpitali, nie są leczeni szczególnie w okresie zimy, kiedy mają poodmrażane kończyny, zdarza się, że odmawia się im pomocy medycznej. Problem leży w udrożnieniu przepływu pieniędzy, ponieważ szpitale i inne placówki służby zdrowia pracują w bardzo ostrych rygorach finansowych. Kończy się czasem na tym, jak np. w zeszłym tygodniu, kiedy 41–letniemu mężczyźnie amputowano obie nogi z powodu nie przyjęcia go w porę najpierw pod dach w Markocie, gdzie powiedziano, że jest pijany ponieważ się chwieje na nogach, potem do szpitala na Stępińskiej. Rezultatem jest amputacja obu nóg. I parę dni później słyszę, że jest kolejny przypadek, wczoraj odmówiono przyjęcia kolejnej osobie zranionej, bezdomnej. Pieniądze na ten cel są. Istnieje problem porozumienia się obu resortów. Odbyło się w tej sprawie w zeszłym tygodniu posiedzenie senackiej komisji polityki społecznej. Minister zdrowia zobowiązał się do poinformowania szpitali i ośrodków zdrowia o tym, że pieniądze na ten cel są i w jaki sposób je przekazywać. No i się okazuje, te pisma jeszcze nie dotarły. Mnożymy sobie problemy, bo ten człowiek bezdomny sam sobie nie poradzi bez nóg, bez rehabilitacji, bez dachu nad głową. To jest bardzo poważny problem osób dotkniętych ubóstwem. A do bezdomności trafiają ludzie z bardzo różnych przyczyn. Choćby ze względu na konflikty rodzinne. Wcale nie są to ludzie wyłącznie o niskich kwalifikacjach, ludzie o bardzo niskiej pozycji społecznej. Zdarza się, jak np. chirurg ze szpitala na Pradze, ze względu na konflikt rodzinny najpierw zaczął mieszkać na Dworcu Centralnym, potem stracił pracę, bo efekt jego bezdomności był dostatecznie widoczny, po prostu śmierdział, gdyż spał w takich warunkach. To samo dotyczyło śpiewaka operowego i wielu innych osób. Osoby takie kończą czasem w rozmaitych przytułkach. I nie są to koniecznie osoby, które od urodzenia piły wódkę i zasługują tylko na pogardę.
Kwestia niedożywienia, niedożywienia nie tylko dzieci. To, co zrobiono bardzo ważnego, to podniesienie dwukrotnie wysokości środków na dożywianie i nie dotyczy to wyłącznie dzieci i młodzieży. Dotyczy to również osób starszych bezradnych, którym taka pomoc jest potrzebna. Ustawa tu poprawiła dotychczasowe zapisy bo poszerzyła możliwość różnicowania środków. Jednej osobie można dać pieniądze na posiłek, drugiej trzeba posiłek wykupić w stołówce, trzeciej trzeba zapewnić dostarczenie tego posiłku do domu. To są różne możliwości i wobec tego ustawa jest bardziej elastyczna w stosunku do tej, która była poprzednio. Mam nadzieję, że to pomoże w rozwiązywaniu tego problemu. Bardzo jest ważne, żeby dać komuś wędkę, ale najpierw trzeba mu dać tę rybę, że dożył do złowienia pierwszej ryby samodzielnie. I wobec tego ta pomoc jest niezwykle potrzebna. Właśnie dożywianie, właśnie pomoc finansowa, kiedy nie można pomóc inaczej.
Mamy bardzo zróżnicowane ubóstwo na wsi i w mieście. Na wsi mamy różnego rodzaju ubóstwo w zależności od tego, czy są to wsie popegeerowskie, gdzie jest dramat, beznadziejność i wsie takie, gdzie była normalna struktura, prywatne gospodarstwa, gdzie istnieje jakaś struktura społeczna i można się wspierać nawzajem. Tam sobie łatwiej radzą wspólnoty mieszkające na wsi, natomiast wsie, gdzie istniały przedtem pegeery w tej chwili są całymi obszarami, które są zdegradowane nie tylko materialnie, poprzez tę beznadziejność, wymagają szczególnej pracy nad nimi i ta praca powinna być przede wszystkim adresowana do dzieci, bo je można z tego jakoś wyciągnąć.
Jakie zagrożenie widać jeśli chodzi o problem ubóstwa. Przede wszystkim zagrożenie ubóstwem wielogeneracyjnym, to znaczy kształtowanie pewnego stylu życia. Chodzi tu o niedostępność pewnych świadczeń, właśnie świadczeń zdrowotnych dla dzieci, świadczeń edukacyjnych, dostępu do kultury, integracji społecznej. Kształtują się niewłaściwe wzorce i to powoduje, że ubóstwo, bezrobocie staje się stylem życia następnych pokoleń. Problem ten wyraża się też w tym, że kiedy dawniej się pytało dziecka, kim chce zostać, to jedno odpowiadało, że strażakiem, drugie, że lekarzem, a w rodzinie bezrobotnej dziecko mówi, że chce zostać bezrobotnym, bo jego tata jest bezrobotny, on się wzoruje na własnym ojcu. To jest ten styl, który zna, ten sposób zachowania, ten sposób życia. Sąsiad po drugiej stronie klatki schodowej też jest bezrobotny. Dziecko wie jak sobie radzić w takiej sytuacji, natomiast nie zna innych wzorców i to powoduje naruszenie psychiki dziecka. To są kwestie, moim zdaniem, najważniejsze, właśnie to, żeby te zjawiska, które już wystąpiły, próbować leczyć, próbować sobie nawzajem pomagać w sposób zorganizowany czy indywidualnie, ale najważniejsza rzecz to jest nie dopuścić do tego, by się to przeradzało w zjawisko wielogeneracyjne.
Skutki niedożywienia u dzieci mogą być wielorakie - zaburzenia rozwoju centralnego układu nerwowego czyli opóźnienie rozwoju intelektualnego, fizycznego, zaburzenia gospodarki białkowo–węglowodanowo-tłuszczowej, zaburzenia odporności, niedokrwistość, niewydolność oddechowo–krążeniowa, osłabienie siły mięśniowej, wady postawy, upośledzenie gojenia się ran i regeneracji śluzówek, zaburzenie endokrynne, zaburzenia przewodu pokarmowego, w późniejszej fazie mogą wystąpić uszkodzenia narządów miąższowych i ich czynności. To mogą być skutki niedożywienia dzieci, głodu dzieci w polskich szkołach, w polskich przedszkolach i tych, które się wychowują z kluczem na szyi. Skutki takiej sytuacji mogą być bardzo głęboko raniące przyszłe pokolenia naszego narodu. I dlatego na kwestię dożywiania zwracam tak dużą uwagę, bo wtedy, kiedy jest niedostatek, można przez różne formy pomocy społecznej oddziaływać, natomiast wtedy, kiedy pojawia się głód, jest konieczność natychmiastowej interwencji i stąd było takie działanie, bardzo szybkie jeśli chodzi o przeznaczenie środków na dożywianie. Ja mam nadzieję, że uda się doprowadzić również do obniżenia podatków bądź też stosownych podwyżek w zasiłkach rodzinnych ze względu na dzieci w czasie najbliższym. To jest największy problem, polegający na tym, że w rodzinach wielodzietnych, normalnych zdrowych rodzinach nagle pojawia się ubóstwo. Każde dziecko to jest konieczność dzielenia środków na więcej osób w rodzinie i to powoduje, że nawet jeśli rodzina ma spore dochody, jeśli oboje rodzice są wykształceni to te środki stają się niewystarczające. Ponadto obciążenie, przede wszystkim matki, pracą domową staje się tak poważne, że nie może ona kontynuować pracy zawodowej. I to powoduje, że rzeczywiście większość rodzin wielodzietnych jest dotykana ubóstwem i różnymi problemami, którym nie potrafi podołać.
Jeśli chodzi o dane statystyczne, mogę powiedzieć, że ok. 18% polskich rodzin musi korzystać z pomocy społecznej. Mieści się w tym progu interwencji państwa, może z niej korzystać, ale wzrasta niestety liczba rodzin, dawniej było to 11-12%, dziś jest 13% rodzin, które żyją w warunkach, gdzie dochód na osobę jest mniejszy niż minimum egzystencjalne. W przypadku dzieci to jest 16%, więcej dzieci wychowuje się w rodzinach o niskich dochodach, i to jest też istotne dla nas zadanie, dla nas wszystkich, żeby wspierając się w różnych wspólnotach, właśnie tym rodzinom pomóc. Musi tu być interwencja państwa poprzez zmianę przepisów prawa, ale też wiele możemy zrobić na własnym podwórku, w organizacjach wspólnych, czy w układach sąsiedzkich.