Ze swej istoty – przez samo bycie nimi – dzieci udzielają ludzkości jako takiej (nam wszystkim) swej spontaniczności, autentyczności, radości, pokoju i nadziei. Uświadamiają nam, że do takich właśnie należy królestwo niebieskie, że może one, gdy dorosną, zbudują lepszy, bardziej sprawiedliwy świat. Od dzieci możemy się uczyć wielkiej, naturalnej ufności i oby się na nas nie zawiodły; bo, jak mówi Pismo Święte, kto by miał zgorszyć choćby jedno z tych maluczkich, wart jest aby mu uwiązano kamień młyński u szyi.
Już samo patrzenie na dzieci, „przekazuje” dorosłym ich dziecięce czyste spojrzenie pełne nadziei, ufności i godności prawdziwego dziecka Bożego. Czy musi być tak, że z wiekiem wszystko to ulega zatarciu? Z pewnością daje to do myślenia, jednocześnie zobowiązuje, abyśmy w życiu duchowym podejmowali na nowo drogę dziecięctwa Bożego.
Jan Paweł II pisał, iż to właśnie dzieci są w sercu Kościoła, a Kościół z kolei powinien z całą gorliwością podjąć się formacji dzieci, która często jest realizowana w sposób niewystarczający. Pomoc zarówno Kościoła jak i państwa powinna być „proporcjonalna do niewystarczalności rodziny”, z kolei rodzice w trosce o własne dzieci mają „nienaruszalne prawo do powierzania dzieci wspólnocie kościelnej” (FC 40).
Podstawowymi prawami dziecka jest prawo do miłości i rozwoju (należy wziąć przy tym pod uwagę jego autonomię, prymat rodziny i dobro dziecka). Jeśli chodzi o „dzieci ulicy” – mają one przede wszystkim głód miłości, akceptacji, Boga i rodziny. Należy więc te elementy bardzo poważnie potraktować.
Mówiąc o stowarzyszeniach i ruchach katolickich, należy się zastanowić jak przyporządkować ich podstawowe funkcje w Kościele odnośnie: martyri, leiturgi i diakoni względem dzieci.
Zatem - martyria – dawanie chrześcijańskiego świadectwa aż do daru z samego siebie – to na co dzień świadczenie przykładem i poświęcanie się dla innych. Należy więc oddawać dzieciom swój czas – aby się objawiło w nas to, czym chcemy „karmić” dzieci. Odnośnie słowa Bożego – należy uczyć je słuchać, przyjmować z wiarą i wyznawać. Zadaniem więc dorosłych jest ułatwianie kontaktu ze słowem Bożym w sobie właściwy, możliwie najlepszy sposób.
Leiturgia – to świętowanie wiary ma być wspólne, należy wszystko zrobić aby było „przyswajalne” przez młode pokolenie (dobry śpiew, wyraźne czytania Mszalne, może krótkie biblio - dramy, wystawiane przez dzieci, a przygotowywane przy pomocy dorosłych z Ruchów).
Diakonia – a więc służenie sobie poprzez charyzmaty – należy wykorzystywać dla budowania wspólnoty (tutaj właśnie Ruchy mają duże pole do popisu). W każdej przecież wspólnocie znajduje się ktoś, kto może przybliżyć dzieciom pewne sfery życia w ujęciu chrześcijańskim, z dużą kulturą a przede wszystkim z wielką miłością.
Dzieci to bardzo wdzięczny ”materiał” do formowania. Wiek dziecięcy charakteryzuje się szczególną duchową otwartością i gotowością religijną. Już w wieku przedszkolnym budzi się w dziecku świadomość życia duchowego, a akt wiary przychodzi bez trudu i wątpliwości. To właśnie wczesne dzieciństwo jest najwłaściwszym czasem budowania fundamentów wiary i świadomego udziału w życiu Kościoła. Jest on optymalnym okresem dla formacji ducha modlitwy (leiturgia) oraz kształtowania postaw związanych z otwarciem się na drugiego człowieka (diakonia).
Wszyscy jesteśmy powołani do świętości – od najmłodszych lat. To stałe wzrastanie czym, wcześniej zostanie zaszczepione, tym lepiej. Poprzez ów wzrost będziemy rozumieli postępujące wraz z wiekiem:
- poznawanie samego siebie, a więc odkrywanie człowieka wewnętrznego z jego właściwościami, talentami, szlachetnymi pragnieniami, ideami; ale równocześnie:
- odkrywanie słabości, wad, złych skłonności, egoizmu.
Pracujący z dziećmi muszą jednak najpierw zaakceptować i uszanować odrębność dziecka, jego indywidualność oraz wolność. Każdego człowieka a więc i dziecko trzeba kochać, gdyż zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Należy wytwarzać u nich mechanizmy obronne jak:
- autocenzurę propozycji medialnych,
- kształtowanie od najmłodszych lat postawy skromności i czystości
- ukazywać cierpienie za, i dla innych
- kształtować postawy pro-społeczne (zachęcanie do prac charytatywnych, budzenie uczuć patriotycznych).
Winno się przede wszystkim ułatwić dzieciom, by Chrystus królował w ich sercach, by pomagał coraz lepiej rozumieć samych siebie i panować nad sobą, by umacniał w cnotach, napełniając swoją miłością i by prowadził drogą, która wiedzie do stanu człowieka doskonałego.
Włączając się w pomoc dzieciom, należy jednak wziąć pod uwagę, że dziecko rozwija się równolegle na poziomie rozwoju – fizycznego, umysłowego a następnie moralnego. Istotnym jest przy tym, jak mawiał Jean Piaget, że dziecko początkowo zaczyna wartościować świat przez pryzmat otaczających je ludzi. Stąd ciąży na nas niebywała odpowiedzialność. Jednak przed świadomością moralną pojawia się niezależna od środowiska dziecka świadomość religijna (związana z wiarą i nadzieją) nie można więc tego zaprzepaścić.
Dzieci w Ruchach:
- uczą się wielbić Boga (śpiewem, pracą, talentem)
- nabierają wiary w siebie
- nabierają wytrwałości (w pracy i w modlitwie)
- wzbogacają swoją osobowość
- uczą się apostołować we własnych środowiskach
- możliwość wykazania się różnymi zdolnościami
Jeżeli chrześcijaństwo jest rzeczywistością kształtującą nasze życie, to poszczególne Ruchy na tej kanwie mogą budować ważne dla dzieci działania.
Z pewnością są Ruchy, które mogą uwrażliwić dzieci na nasze dziedzictwo historyczne i kulturowe, a więc odkrywanie polskiej tożsamości katolika.
Inne poprzez sport czy turystykę – mogłyby sprostać oczekiwaniom i potrzebom dzieci z natury ruchliwym.
Dzieci o uzdolnieniach artystycznych (muzycznych, plastycznych, teatralnych) mogłyby uczestniczyć w konkursach, wystawach, a także w „warsztatach” czy ‘”plenerach” organizowanych przez osoby w tym kierunku uprawnione (przy współpracy całej wspólnoty).
Co mogłyby zaoferować nasze wspólnoty Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych?
Z pewnością :
- przybliżanie prawdy o prawdziwym dziecięctwie Bożym – o bezgranicznym i bezwarunkowym otwarciu na Boga
- uświadomienie dzieciom powołania każdego z nich do świętości
- przybliżanie „małej drogi” (wg św. Teresy od Dzieciątka Jezus),
- wychowanie do modlitwy, tego doświadczenia wielkiej miłości, gdyż dziecko ma potrzebę miłości całkowitej i nieskończonej, jakiej żadna istota ludzka nie jest w stanie mu dać, miłość jest dla dziecka bardziej potrzebna niż pożywienie (wg św. Teresy od Jezusa).
Praktycznie? Należałoby stworzyć coś na podobieństwo bibliotek, świetlic, ognisk, czy oaz na pustyniach miast; gdzie dzieci podzielone przynajmniej na dwie grupy wiekowe, po lekcjach przychodziłyby: wielbić Boga poprzez - swój śpiew, modlitwę, rysunek, prace plastyczne, haft, grę w szachy, oglądanie wyselekcjonowanych filmów, przygotowywanie się do wystawiania odpowiednio wybranych sztuk, wypożyczanie dobrych książek (które z pewnością da się z łatwością skompletować).
Takie placówki musiałyby mieć przynajmniej 3 pomieszczenia wraz z zapleczem kuchenno-sanitarnym. Czynsz i media opłacałoby miasto, natomiast zajęcia prowadziliby wolontariusze z poszczególnych ruchów. Czynne byłyby na początek dwa razy w tygodniu po południu. Zajęcia odbywałyby się np. w godz. 15.00-17.00, posiłek, oraz 17.30-19.00. Miejsce takie byłoby pod opieką np. czterech Ruchów (jeden na tydzień, przy czym każdy miałby osobną szafę na swoje pomoce). W zależności od ilości dzieci, jednocześnie musiałoby być na placówce od 3 do 5 dorosłych osób. Harmonogram zajęć winien być ustalony na rok z góry i dany do wiadomości wszystkim zaangażowanym tam Ruchom. Raz w roku można by wyjeżdżać z dziećmi w plener np. do jakiegoś pięknie położonego klasztoru (wtedy wszyscy wolontariusze byliby potrzebni). Może to mało realne, ale jakżeż pożądane.