Esej opisujący jedną z ostatnich dzikich rzek w Europie – Bug. Tekst jest jak gdyby podróżą wzdłuż Bugu od jego źródeł na Ukrainie do ujścia do Wisły. Stosując literackie porównania i opisy przedstawiono w nim specyficzny koloryt pogranicza polsko-białorusko-ukraińskiego z całym jego bogactwem przyrodniczym i kulturowym.
Bug jest nasza graniczną rzeką. Źródła jej znajdują się na Ukrainie około 60 km na wschód od Lwowa, gdzieś pomiędzy maleńkimi wioseczkami Wierchobuż i Trójstaniec. Od tego miejsca Zapadnyj Bih, jak nazywają go Ukraińcy, płynie nieprzerwanie na północny zachód uparcie dążąc do polskiej granicy. Bracia Ukraińcy nie dbają o rzekę. Po drodze Bug jest zasilany przez Pełtew, wnoszącą wraz ze swymi wodami nieprzyjemny prezent, w postaci cuchnących ścieków od dawnego polskiego miasta Lwowa. Tak „ubogacony” toczy swe wody dalej zbierając kolejne ładunki ścieków z Czerwonogrodu i Sokala. W okolicach Dobrotworu na drodze wartkiego jeszcze prądu staje zapora, rzeka przemyka nad nią, woda zdoła, ale ryby i inne stworzenia w niej żyjące – nie. Nie upłynie kilkunastu kilometrów, a tu nowa zawada. Zapora koło miejscowości Sosniwka, ta również jest bez przepustów dla ryb. W rejonie dawnego majątku Świeżawskich – Gołębie, Bug staje się graniczną rzeką pomiędzy Polską a Ukrainą. Teraz omywa leniwym nurtem czarnoziemy Hrubieszowszczyzny i Wołynia. Wody Bugu stają się brązowo – bure od niesionego organicznego osadu. Na brzegach szare wierzby nadają dolinie charakterystyczny srebrzysty charakter. Omijając Zosin rzeka wżyna się głębokim cyplem w teren Ukrainy, zaglądnąwszy przedtem w nory żołn pod Strzyżowem. Po nagłym zwrocie na zachód płynie dalej ku północ pozdrawiany donośnym krzykiem orlika z Lasów Strzeleckich. Ten duży kompleks leśny jest mieszkaniem nie tylko orlika, ale kilku jeszcze rzadkich gatunków ptaków drapieżnych. Do niedawna jeszcze stanowił miejsce bytowania głuszca, jednakże „pracowite zabiegi” leśników, pozbawiły głuszca pokarmu i miejsc do życia.
W okolicach Matcza i Skrychiczyna Bug obdarowuje wilgocią soczyste łąki będące doskonałym siedliskiem dla czajek, rycyków, krwawodziobów i błotniaków popielatych. Dopływa do Dubienki. Stare wody Bugu pamiętają jeszcze Naczelnika w sukmanie i bitwę jaką przed dwoma wiekami stoczył tu z zaborcą. Rzeka cichcem przemyka pod mostem w Dorohusku, po którym przejeżdzają leniwie, obładowane „wszelkim dobrem” TIR-y. Z dala meandrującym wodom rzeki przygląda się dąb Bolko, jedno z najstarszych drzew w naszym kraju. Jeszcze tylko zakręt na zachód, „pocałunek” z Uherką, i już, już jest przed nim Zaczarowane Polesie. Teraz wiele kilometrów wytchnienia, żadnych fabryk, kopalń ani pędzących TIR ów. Można poleniuchować, pokręcić, pomeandrować, tu jakieś burzysko, tam rozlewisko. Zalać jakieś łąki przy wrzasku czajek i pomstowaniu gospodarzy. Wylać na wiosnę dając tym uciechę kulikom, batalionom i wszelkim innym siewkusom. Nakarmić zgłodniałego bielika szczupakiem jakiego tylko tutaj może upolować. Postraszyć swymi wirami nieostrożnych pływaków. A wokoło dziko i zielono. Na zachód Wola Uhruska ze swymi płaczącymi sosnami i mistyczną górą trzech krzyży, dalej rozwrzeszczany czaplim krzykiem rezerwat Małoziemce. Na horyzoncie gęste podmokłe Lasy Sobiborskie, mieszkanie żółwia, cietrzewia, bobra i łosia. To tutaj wilczyca bezpiecznie wyprowadza swe młode, które osiągnąwszy dorosłość nierozważnie przepływają Bug i giną na Ukrainie z rąk kłusownika. I tylko człowiek zepsuł sielankę umieszczając przeszło pół wieku temu na ich krańcu Lasów Sobiborskich obóz zagłady. Dalej na zachód Poleski Park Narodowy ze swymi żurawiami, moczarami i błękitem jezior. Na Jeziorze Wytyckim gęgawy żerują jak co roku, a i na Stawach Pieszowolskich w brud. Na wschodzie ukraiński odpowiednik Poleskiego Parku Narodowego - Szacki Nacjonalny Prirodnyj Park. Jeziora są tu o wiele większe a w nich węgorze, ludzi mniej, a za to wilków więcej. Kilka kilometrów dalej wody Bugu łączą się z wodami Włodawki, a u ich zbiegu miasto trzech kultur, gdzie dawniej zgodnie współistniały trzy nacje, Polacy, Rusini i Żydzi, trzy religie prawosławie, judaizm i katolicyzm - Włodawa. Niewiele jest takich miast. Bug wciąż płynie Polesiem, ale na wschodzie to już Białoruś. Rozległe, choć w dużej mierze zmeliorowane rozlewiska Prypeci wciąż jeszcze dają schronienie największej podobno w Europie populacji wodniczki. A na naszym brzegu Jabłeczna, miejsce święte, prawosławny monastyr męski. A dalej nie mniej święty Kodeń z cudownym obrazem Madonny z Guadelupe. Każdemu pielgrzymowi jaki do Kodnia przybywa opowiadana jest historia jak to wojewoda brzeski Pan Mikołaj Sapieha złożony niemocą niechybnie od rzucających uroki czarownic zadaną wybrał się do Rzymu aby tam w Mieście Świętym szukać lekarstwa na swoje duchowe niemoce. I znalazł, a owszem, ba nawet uwiózł wystrychnąwszy na dudka wszystkie wojska papieskie. Nie uląkł się nawet papieskiej klątwy.
Nie dalej jak kilka kilometrów od Kodnia – Kostomłoty. Jedyna neounicka parafia w Polsce. Bug zna losy tych wiernych katolików wschodniego obrządku. Na progu plebani wita go uśmiechnięta brodata twarz batiuszki archimandryty – który dla każdego ma dobre słowo i strawę. Otwartość i dobro kostomłockiego proboszcza ujmuje go ale przecież trzeba płynąć dalej. Rzeźbić brzegi by miały się gdzie gnieździć brzegówki i zimorodki. Dostarczać pokarmu dudkom na zalanych łąkach, czy oddać część humusu wierzbom, srebrnym wierzbom by dalej pięknie rosły. Ostatni akcent Polesia to mizar, ukryty gdzieś w lesie cmentarz wyznawców jeszcze jednej religii, jaką można było dawniej poznać nad Bugiem. Cmentarz współbraci Mahometa, wiernych czcicieli Allacha, zagubiony w drzewach w okolicach przysiółka Zastawek, daleko, daleko od Mekki. Tylko stojące płyty nagrobne z wyrytą gwiazdą i półksiężycem świadczą o tym, że kiedyś nad Bugiem mieszkali muzułmanie.
Polesia czar nagle pryska. Oto przed Bugiem ponure mury twierdzy Brześć, choć zapewne nie tak groźne jak ścieki płynące z tego miasta. Po zachodniej stronie „partner w interesach” Brześcia - Terespol. Tuż za Terespolem rzeka Krzna łączy swe wody z Bugiem zapewne wlewając też część tych pochodzących jeszcze z Wieprza. W okolicach Nepli w żółtawych wodach Bugu odbijają się wąwozy Szwajcarii Podlaskiej. Z piskiem nad leniwym nurtem przelatuje niebieski klejnot – zimorodek. Pan w kapeluszu wygląda ze starego burzyska, a zaklęta w kamienną babę dziewczyna patrzy tęsknie w mulistą toń. Obok Szwajcarii ciekawy relikt dawnych czasów. Stary T 34 – wyzwoliciel, tylko nie wiedzieć czemu stale ktoś obraca jego wieżyczkę lufą na wschód.
Rzeka wpływa w krainę Podlasia. Na drodze kolejne sanktuarium – Pratulin. To tutaj Podlascy Unici, zwykli, prości Rusini bronili aż do ofiary z własnego życia cerkwi przed przymusowym przejęciem jej przez prawosławnego księdza. Trzynastu ich zginęło, najmłodszy Anicet miał 17 lat. Dziś na miejscu świątyni, której bronili stoi wielki papieski ołtarz. Zaś w mogiłach, które zaborca chciał ukryć, spoczywają cicho na skraju lasu wierni chłopi.
Nieco dalej słychać nad rzeka rześkie rżenie janowskich arabów. Bug znajduje się pod opiekuńczymi skrzydłami Parku Krajobrazowego „Podlaski Przełom Bugu”. Ośmielony tą protekcją pozwala sobie na zbyt wiele. Gwiżdżąc na wszelkie międzynarodowe porozumienia atakuje na przemian to jeden brzeg to drugi nie licząc się nawet z sędziwymi dębami, które w rezerwacie Dębowy Łęg znalazły ochronę. Bezczelnie wyrywa z korzeniami sosny należące do jednego z nadbużańskich gospodarzy, innemu zabiera coraz to więcej łąki, robiąc przy tym nowe miejsca lęgowe dla brzegówek. Uważaj sobie krnąbrna rzeko ! tam w dalekim Lublinie panowie za biurkami widzą wszystko i już myślą skąd tu wziąć pieniądze na to by cię ujarzmić choćby „nieszkodliwą” opaską faszynową. Rzeka jednak nie wiedząc o tym zagrożeniu płynie dalej. W okolicach Niemirowa prom spina oba jej rzeki, w dali na północy usadowiła się Puszcza Mielnicka, a z czubka świętej góry prawosławnych Grabarki spogląda na rzekę cebulogłowa cerkiew. Mielnik wita rozlane wody kwiecistą kserotermiczną skarpą z licznymi stepowymi roślinami.
Mazowsze. Piaski i lasy sosnowe. A nad Bugiem nadal wierne szare wierzby. Kapryśna rzeka teraz tworzy liczne łachy zasiedlane chętnie przez rybitwy, siewki, ale czasem zdarza się na nich „ptak – cudak”. Z wielkim okiem, ale to nie sowa, na szczudłowatych nogach, ale to nie bocian, o piaskowo szarym ubarwieniu – kulon. Wymierający gatunek. Jeszcze do niedawna gnieździł się w rezerwacie Kózki. Bug tworzy jedyne w swoim biegu jezioro – Trojan, mija siedzibę biskupia w Drohiczynie i leniwie meandrując, wymijając miasta wpada do Jeziora Zegrzyńskiego. Tutaj łączy swe wody z Narwią i oboje zgodnym nurtem witają się z królową polskich rzek Wisłą.