Jerzy Grzybowski
W tej części naszego spotkania prosimy o podzielenie się, w jaki sposób wasz ruch odpowiada na wyzwania, jakie pojawiają się przed małżeństwem i rodziną w społeczeństwie zsekularyzowanym.  

Ks. Grzegorz Dziewulski,  Archidiecezjalna Rada Ruchów Katolickich, Łódź
Jestem koordynatorem ruchów i stowarzyszeń. Mam pytanie do p. Basi: W jakim stopniu jest możliwe rozgraniczenie między działalnością psychoterapeuty wobec par niewierzących, a jego osobistą wiarą, religijnością, kulturą religijną, myśleniem religijnym – a w jakim stopniu jest nieuniknione przechodzenie, podsuwanie siłą rzeczy tego, co jest pewnym uniwersalizmem chrześcijaństwa, jego wizji rodziny, wartości, aksjologii.

Barbara Smolińska, Chemin Neuf
W moim rozumieniu to rozgraniczenie jest bardzo ważne. Czy jest ono możliwe? Z mojego doświadczenia 20 – letniej pracy jako psychoterapeuty i kilkunastoletniego zaangażowania we wspólnocie o charyzmacie misyjnym oraz pracy na rzecz rodziny, myślę, że to jest możliwe. Czyli, że przyjmując w swoim gabinecie parę, nie pytam o to, czy oni są wierzący, czy niewierzący. Większość osób przychodzących do gabinetu psychoterapeuty nie mówi o swojej wierze, w podobny sposób, jak pacjenci przychodzący do kardiologa nie mówią o tym, czy są wierzący, czy nie. Ja też nigdy o to nie pytam. Robiąc wywiad, pytam o historię życia, natomiast nie pytam o sprawy wiary. Ale to czasami wychodzi, bo kiedy się robi wywiad z historii życia, niekiedy pacjenci mówią, z jakiej rodziny się wywodzą i czy są wierzący. W mojej pracy jako psychoterapeuta ja w ogóle nie wchodzę w obszar duchowy. Oczywiście w moim świecie wartości trwałość rodziny, trwałość małżeństwa to są wartości, ale ja ich nie przekazuję werbalnie – ja pracuję w przestrzeni psychologicznej. Mam może łatwiej, ponieważ nie pracuję w poradnictwie. Poradnictwo, jak sama nazwa mówi, jest to udzielenie porady. W związku z tym, jeśli do doradcy małżeńskiego w poradni przykościelnej przyjdzie wierząca para, to on oczywiście będzie udzielał porady. Ja pracuję w ujęciu psychodynamicznym, czyli wywodzącym się z psychoanalizy, i nie pracuję jako osoba doradzająca. Ja tym ludziom nie doradzam. Jeśli mnie, nie daj Boże, pytają, czy mają np. kontynuować małżeństwo, czy się rozstać, to mówię im, że to jest ich problem, a nie mój, i pracuję z nimi tak, aby oni mogli podjąć tę decyzję w swoim sumieniu, w oparciu o pomoc psychologiczną. Natomiast z tego, że ja jestem osobą wierzącą, wynika, że ja się modlę za swoich pacjentów, a szczególnie za tych, z którymi mi trudno idzie, ale broń Boże nie na sesji z nimi! Ja się modlę sama za nich i nie mówię im o tym. To nie jest informacja, która jest im potrzebna. W pracy nie robię niczego, co jest ewangelizacją. Ale ponieważ ja akurat odczuwam potrzebę ewangelizacji, dlatego też jestem zaangażowana we  wspólnocie, która pracuje ewangelizacyjnie na rzecz małżeństwa i rodziny.
Ja myślę, że ewangelizujemy poprzez życie, całą postawą, nie tylko słowami. W pracy psychologa, czy psychoterapeuty, trzeba bardzo rozgraniczać ewangelizację od psychoterapii. Aczkolwiek jest tak, że im bardziej psychoterapeuta, czy osoba świadcząca pomoc, jest uczciwa i wierząca, tym bardziej przekazuje Dobrą Nowinę.

Adam Szczepanowski,
Stowarzyszenie „Odnowa Rodzin” oraz Odnowa w Duchu Świętym, Białystok

Jestem przewodniczącym Stowarzyszenia „Odnowa Rodzin”, które powstało w Białymstoku 2 lata temu, ale również w jakimś sensie reprezentuję też Odnowę w Duchu Świętym, i będę mówił o tych dwóch rzeczywistościach. Na początku podzielę się tym, co my robimy, w jaki sposób odczytujemy w dzisiejszych czasach potrzebę służenia rodzinie. Mniej interesuje mnie narzekanie, jak jest źle i jak dużo jest przyczyn rozpadu.
Po pierwsze, 3 lata temu doszliśmy do wniosku, że aby się rodzina współczesna utrzymała, trzeba stworzyć konkretne środowiska życia i środowiska wzrostu. Nasze dzieci czują się zupełnie wyobcowane w środowisku, w którym żyją, ponieważ w szkole tylko one z całej klasy modlą się codziennie, modlą się przed posiłkami, wyjeżdżają na rekolekcje, chodzą do kościoła itd. Dzieci może nawet nie są w stanie tego wypowiedzieć, ale są zażenowane, jest im nieswojo, ponieważ czują, że są nienormalne, że postępują nienormalnie, podczas gdy rzeczywistość jest inna. My oczywiście wiemy, że to te 90 % nienormalnie postępuje i współczujemy im, choć nie chcemy oceniać. Dlatego staramy się tworzyć nowe środowiska. Na czym to polega?
Otóż nie chodzi tylko o to, żebyśmy się zamknęli i modlili. Kiedy rozmawiam, szczególnie z mężczyznami, okazuje się, że oni nie chcą wyjeżdżać na rekolekcje, gdzie przez cały dzień będą co 5 minut jakieś spotkania i cały czas jest zajęty. Dlatego wpadliśmy na taki pomysł, również w Odnowie w Duchu Świętym, żeby zrobić takie rekolekcje, które będą połączone z wypoczynkiem, z wczasami. Organizujemy takie rekolekcje nad morzem. Przez pół dnia są spotkania – aktywne formy strawne dla wszystkich – a przez resztę dnia pływamy na deskach windsurfingowych. 90% z tych, z którymi jesteśmy na tych rekolekcjach, wraca na drugi rok i zaraz na początku pyta, gdzie mogą popływać. Gramy też w siatkówkę, rodzice z dziećmi bawią się na plaży, kąpią się, wspólnie robimy wycieczki. I to działa! Sam byłem zdziwiony – mój przyjaciel jeszcze z czasów studenckich przyjechał na te rekolekcje, ponieważ właśnie to go przyciągnęło, że będzie pływał na tych deskach i będzie odpoczywał. Powiedziałem mu jednak, że do południa będą zajęcia rekolekcyjne. On się na to uśmiechnął i mówi: to wy na te zajęcia będziecie chodzili, ja nie będę. Ja na to: dobrze, w porządku. Ale potem okazało się, że on też przyszedł na Eucharystię i brał udział w większości spotkań.
I tutaj jeden malutki kamyczek do ogródka Domowego Kościoła, nie w złej woli. 2 tygodnie rekolekcji to jest w dzisiejszym świecie za dużo. Usłyszałem nawet takie zdanie, że gdyby dzisiaj żył ksiądz Blachnicki, to rekolekcje Oazy Rodzin nie trwałyby 2 tygodnie. Myślę, że tę formę trzeba jakoś zmodyfikować na miarę współczesnych czasów.
My organizujemy też kuligi, pikniki rodzinne, na których tatusiowie grają w piłkę, a później chętnie przychodzą też na rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym przez nas proponowane. Trzeba też wracać do spotkań ewangelizacyjnych, do Kongresów Rodziny takich jak tutaj – mało ich jest, a zawsze są jakieś treści, jakieś natchnienia.
Piszą o nas w lokalnej prasie. My też piszemy o tym, co robimy. Dziękuję.

Agnieszka Przybylska z Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana w Szczecinie.
Jestem pedagogiem, doradcą rodzinnym, mężatką, mamą piątki dzieci (najstarsze 22 lata, najmłodsze prawie 4 lata). Jestem członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana i będę mówiła na dwóch płaszczyznach – działania ogólnopolskie i na przykładzie Szczecina. Hasło wyjściowe – dwie rzeczy, które Ojciec Święty podpowiedział nam na dzisiejsze czasy.
Jedna – to Jubileusz Rodzin: „Brońcie godności i wartości małżeństwa i rodziny”. Drugie jest z 2002 roku z Łagiewnik: „Gdy czasy pełne zwątpienia, niepokoju i cierpienia – ratunkiem prawda o Bożym Miłosierdziu”. Ojciec Święty zachęcał wtedy, żeby ludzie doświadczali Bożego Miłosierdzia poprzez nasze miłosierdzie. I właśnie te 2 kierunki usiłujemy odnaleźć w naszej praktyce na co dzień. Także promowanie godności i wartości człowieka, nie tylko w małżeństwie i nie tylko w rodzinie, ale od samego początku, od poczęcia, m.in. we współpracy z polską Federacją Obrony Życia – Human Life International; mają doskonałe serwisy, dobra ściąga do korzystania dla nas.
To promowanie wartości odbywa się w bardzo różny sposób – m.in. przez wielotysięczny marsz dla życia, akcje podpisów zbierane na wiosnę. 15 tys. podpisów o ochronie dziecka poczętego poszło do Parlamentu. Oprócz tego, wszelkie listy, petycje, ogólne apele i wystąpienia i stanowiska prezydium Ogólnopolskiego Civitas Christiana, żeby budować inny klimat w społeczeństwie.
Na co dzień w ramach Szkoły Rodzenia im. Prof. Fijałkowskiego wszyscy, którzy do nas przychodzą, uczą się godności rodzicielstwa, i to jest ten pierwszy moment, kiedy przychodzi refleksja, że jesteśmy czymś więcej, niż tylko małżeństwem. Warto ten moment zauważyć w praktyce. Staramy się pokazywać, że wielodzietne rodzicielstwo jest atrakcyjne. Szefowa naszego wolontariatu, posługująca innym, jest zadbaną, umalowaną i ładnie ubraną, mimo skromnych warunków finansowych mamą ósemki dzieci, czekającą na dziewiąte. Studiuje w tej chwili i prowadzi Szkołę Rodzenia. Szalenie ważne jest więc działanie przez przykład.
Miłosierdzie w praktyce: do nas rzeczywiście może przyjść każdy człowiek – czy jest biedny, czy bogaty, wierzący czy nie, i faktycznie trafiają nawet zdeklarowani ateiści, ludzie żyjący w konkubinacie, czy w związkach niesakramentalnych, w bardzo różnych układach, także samotne porzucone matki. Doświadczają miłosierdzia, ale poza tym, oprócz rozdawnictwa pieniędzy, niesiemy im inną pomoc: pedagogiczną, psychologiczną, wsparcie wolontaryjne, wymiana łóżeczek, ubranek, wózeczków itp. Przyjmujemy też nieodpłatnie do naszej Szkoły Rodzenia. Staramy się także, aby ci, którzy od nas doświadczają miłosierdzia, mogli też świadczyć miłosierdzie innym. Otwieramy serca wszystkim, którzy do nas przychodzą, także niewierzącym, i oni to podchwytują. Każdy jest w stanie coś zrobić, chociażby zacerować ubranko, jeżeli już nic innego.
Mimo, że przychodzą bardzo różne osoby, mówimy zawsze jasno i precyzyjnie: jesteśmy stowarzyszeniem katolickim i u nas nikt nikomu nie doradzi aborcji, antykoncepcji ani rozwodu. Każdy, kto przychodzi do Poradni Rodzinnej czy Młodzieżowej, widzi, że psycholog będzie walczył do upadłego o zachowanie związku, albo chociaż podniesienie jego jakości.
Staramy się także o kreowanie przyjaznego klimatu wobec rodziny, małżeństwa, rodzicielstwa, przez naciski i lobbing na różnych płaszczyznach. Członkowie Civitas Christiana bywają w Radach Gminy, w tej chwili jedna osoba jest w Sejmie, druga w Senacie. Chodzi o wszelkie niewłaściwe prawa, VAT na ubranka dla dzieci itp.
Następna sprawa to to, co przyniósł nam Rok Eucharystyczny. Eucharystia szansą dla ludzi zrozpaczonych, także dla rodzin; skoro jest tak potężny napór zła. W Eucharystii jest centrum życia i sedno, i źródło nadziei. To jest zaproszenie dla nas wszystkich – prowadzenie rodzin i małżeństw do Eucharystii i do spowiedzi. Jeden psychiatra powiedział, że jeżeli ludzie trafią do spowiedzi, połowa ludzi zniknie z gabinetów psychiatrycznych. Dla nas jest to zobowiązanie również przez pielgrzymki. Nasza tradycyjna była do Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.
Podsumowując – najważniejsza jest godność człowieka. Stowarzyszenie służy wszystkim, którzy coś robią na rzecz rodziny. W Polsce są dwa wydawnictwa: jedno protestanckie Media Rodzina w Poznaniu, drugie nasze – Instytut Wydawniczy PAX. „Godność człowieka” Kornas – Biela jest do kupienia. Także „Godność kobiety” Wyszyńskiego, „Społeczeństwo” – kwartalnik, gdzie jest przybliżona nauka społeczna Kościoła. Warto zauważyć tę posługę intelektualną.
Na koniec jeszcze pytanie dla wszystkich. Co zrobimy z aborterami, którzy ogłaszają się oficjalnie w prasie – „Ginekolog, zabiegi”? Co zrobimy z ogłoszeniami towarzyskimi, którymi zasypana jest Warszawa? My to tolerujemy! Na naszych oczach ktoś coś takiego robi. W Szczecinie jest prokurator, który jest w stanie napisać dobre pismo, nie przyznając się, że to on, aby pozwać do sądu tych aborterów. Pomyślmy, może wspólnymi siłami coś zdziałamy.  

Elżbieta Jaworska, Sekcja Rodzin Klubu Inteligencji Katolickiej, Warszawa
Drodzy państwo, chciałabym powiedzieć o tych elementach naszej pracy klubowej, która mogłaby być wspólna. Ksiądz mówił przed chwilą o braku oferty dla dzieci. O KIK-u można by było mówić historycznie, bo właśnie przygotowujemy się do 50-lecia. W latach 50-tych pokolenie naszych rodziców stworzyło Klub z tego powodu co stworzyło, a między innymi dlatego, żeby powstało środowisko do wychowywania dzieci. Wtedy były inne czasy, świat był taki, jaki był, i takie środowisko w ich mniemaniu było niezbędnie konieczne. Dlatego właśnie powstała Sekcja Rodzin, największa w Klubie (mówię o warszawskim). Klubów w ogóle było 4, teraz jest ich 100, ale nasz warszawski ma największe osiągnięcia, jeśli chodzi o pracę z dziećmi. Sekcja Rodzin, działająca już tak zupełnie formalnie od lat z górą 30-tu, zajmuje się rodzinami – przychodzą do nas rodzice ze swoimi dziećmi. Dla dzieci mamy bardzo bogatą ofertę. Są one podzielone na grupy rówieśnicze. Potem kolejne pokolenia wychowanków stają się wychowawcami, szkolimy ich i dajemy im wiedzę i umiejętności również z dziedziny pedagogiki i psychologii. Oni zajmują się kolejnymi grupami. Dziećmi z I i z II klasy zajmują się wychowawcy mający 17-20 lat. Równocześnie rodzice stanowią odrębną grupę i mogą wpływać na jej program. Każdy rok ma inne hasło. W tym roku jest Eucharystia. W poprzednich latach szliśmy według „Tertio Millenio Adveniente”. Jest napisany program wychowawczy na wszystkie poziomy wiekowe. Grupa rozwiązuje się tuż przed maturą i młodzież idzie wtedy do Sekcji Młodzieżowej. Tam zajmuje się całą masą innych rzeczy – turystyką, działalnością społeczną, działalnością charytatywną. Gdzie w tym wszystkim jest nasza edukacja i ewangelizacja? Otóż właśnie w rodzinach i poprzez rodziny. Poprzez taką, mówiąc komercyjnie, ofertę, jaką wysuwamy do środowiska. Przyjść może każdy, byle tylko deklarował, że chce, i że jest członkiem Kościoła. Każdy może przyjść razem z dzieckiem, albo i bez dzieci. Wyróżnia nas chyba to, że skupiamy się na uspołecznieniu, na pracy zespołowej na rzecz drugiego człowieka, na wychodzeniu do drugiego człowieka. Przygotowując się do tego wystąpienia, zapytałam młodych wychowawców, jaki ślad zostawiliśmy w tym roku po obozach. Było ponad 20 obozów, na które pojechało 500 dzieci i kilkaset rodzin. Jedna z wychowawczyń, dwudziestokilkuletnia, podsunęła mi, żebym powiedziała o obozie, na którym postawiono duży krzyż w obejściu u gospodarza. Stało się tak dlatego, że matka gospodarza nie mogła uczestniczyć we mszach św. gdzieś dalej, bo nie było pieniędzy na wózek inwalidzki. Nasz ksiądz odprawiał tam mszę i ludzie ze wsi przychodzili. Teraz przyszedł list z tamtej wsi, że nadal ludzie modlą się pod tym krzyżem. Inny przykład – młodzież pojechała na Bukowinę, do naszej polskiej Rumunii, i zawiozła polskie książki. O młodzieży z liceum na Białorusi pisała prasa. Oni przyjechali do Polski i byli przyjmowani przez Szkołę Przymierza Rodzin, przez Łomianki i nasz Klub. Całą tę podróż zorganizowała 20-letnia młodzież.
Mnie do Klubu przyprowadzili moi rodzice, ja przyprowadziłam moje dzieci, i mam nadzieję, że one przyprowadzą swoje. Zapraszamy wszystkich, a jeżeli ktoś z innych ruchów chce wejść głębiej w pracę z dziećmi, to chętnie służymy pomocą. W czerwcu odbędzie się Kongres ds. dzieci, w którym Klub też bierze udział. Dziękuję bardzo.

Joanna Wojciechowska, Spotkania Małżeńskie, Warszawa
Jesteśmy z mężem z gałęzi powtórnych związków po rozwodzie. W Ruchu Spotkań Małżeńskich trwamy od ponad 10 lat, tj. od momentu, kiedy po raz pierwszy pojechaliśmy na weekend małżeński dla osób żyjących w powtórnych związkach. Wtedy odbył się właśnie pierwszy taki weekend. Oboje jesteśmy po rozwodach, mamy dzieci z poprzednich związków i wspólnego syna. W powtórnym związku żyjemy już 30 lat. Nasz związek bardzo szybko zaowocował konfliktami i awanturami, ponieważ przynieśliśmy do niego wszystkie przykre doświadczenia z poprzednich związków. Oskarżaliśmy siebie nawzajem o złe intencje, o te wszystkie błędy, które popełnili nasi poprzedni współmałżonkowie, tak, że ten nasz nowy związek szybko przestał być radosny, a stał się domowym „piekiełkiem”. Kiedy dotarło do mnie, w jakiej znajduję się sytuacji, zaczęłam gorączkowo szukać kontaktu z Bogiem (przynajmniej tak mi się wtedy wydawało). Robiłam to na początku sama, ponieważ mój mąż okopał się w domu, twierdząc, że jest niewierzący i że go ta sprawa nie interesuje. Modliłam się we wspólnotach Ruchu Światło – Życie, w Rodzinach Nazaretańskich, w Odnowie w Duchu Świętym. Wszędzie byłam przyjmowana życzliwie. Nie natrafiłam również na księży, którzy by potraktowali mnie ostro w całej sytuacji, co zdarzyło się moim znajomym. Wszyscy na moje pytanie: „Co robić?” odpowiadali: „Modlić się!” No to się modliłam. Moje zaangażowanie religijne powodowało jakby głębszy rozdźwięk pomiędzy mną a moim mężem, który nie poczuwał się do współpracy. I wtedy właśnie dowiedziałam się, że będą takie rekolekcje małżeńskie dla związków niesakramentalnych. Powiedziałam stanowczo mężowi, że bardzo chcę jechać, ale że nie mogę jechać sama, bo na takie rekolekcje mogą jechać tylko pary. W związku z tym bardzo go proszę, żeby pojechał ze mną. Z dużymi oporami i niepokojami zgodził się i pojechaliśmy na ten weekend. Okazał się on przełomem w naszym małżeństwie. Mąż w 3 dni po powrocie poszedł do spowiedzi po raz pierwszy od 40 lat. Wybraliśmy dobrowolny celibat – my to nazywamy „białym małżeństwem” i trwamy w nim do dzisiaj. Weekend prowadzony był przez 3 małżeństwa, w tym! Po jakimś czasie dostaliśmy zaproszenie na kolejne spotkanie, tym razem porekolekcyjne. Bierzemy w tych spotkaniach udział do dziś i są one dla nas drogowskazami w życiu, i pewnie takie pozostaną do końca. Na tych spotkaniach okazało się, że wracamy do Kościoła z bardzo dalekiej podróży. Mąż, który do niedawna uważał się za niewierzącego, nagle odnalazł obecność Boga w swoim życiu. Zaczęliśmy się razem modlić wieczorem – cud! Zaczęliśmy razem czytać Pismo Święte, także robimy to wieczorem. To jest wspaniała lektura. Kiedyś to było nie do pomyślenia! Wielkim przeżyciem było dla mnie spotkanie, którego tematem było przebaczenie. Temat ten był dotknięty na weekendzie i pogłębiony na spotkaniu poweekendowym. I nagle mój mąż stwierdził, że może przebaczyć swojej pierwszej żonie, które jej zarzucał, a jeżeli o niej myślał, czy mówił, to tylko zaciskając pięści. A teraz – mógł zadzwonić, spotkać się, Bywa na spotkaniach rodzinnych, na ślubach i chrzcinach. Ja też jestem na te spotkania zapraszana. Nasze dzieci, dwóch synów jego i jeden mój z pierwszego związku, a także nasz wspólny syn, są już dorośli i mają swoje dzieci. Wszyscy oni znają się i lubią ze sobą przebywać. Bardzo nas ta harmonia po latach cieszy, bo początki, jak mówiłam, nie były najweselsze. Ja co prawda nie widuję mojego pierwszego męża – od rozwodu minęło już 36 lat – ale wiem jedno po tej formacji: jeżeli bym go spotkała, potrafiłabym powiedzieć nie tylko „przebaczam”, ale także „przepraszam”. Do tego, żeby zrozumieć, że wina nigdy nie jest tylko po jednej stronie, trzeba było dochodzić bardzo długo. Na naszych spotkaniach dowiedziałam się, co mój mąż robił w swoim domu rodzinnym i dlaczego. Dowiedziałam się więcej, niż wcześniej przez 20 lat naszego wspólnego życia. Po roku zostaliśmy poproszeni o współprowadzenie weekendów dla następnych par niesakramentalnych i odtąd jesteśmy animatorami Ruchu właśnie w tej gałęzi. W tej chwili modlimy się i prosimy o modlitwę, ponieważ właśnie trwa weekend dla związków niesakramentalnych w Łodzi. Dziękuję.

Magda i Piotr Jaworscy,  Chemin Neuf

Piotr: Jesteśmy odpowiedzialni za formację Kana dla małżeństw, prowadzoną przez wspólnotę Chemin Neuf. Charyzmatem tej wspólnoty jest budowanie jedności i praca dla jedności w Kościele, również dla jedności chrześcijan, i w tym duchu jest prowadzona wśród małżeństw. Chodzi o budowanie jedności w małżeństwach w szerokim tego słowa rozumieniu – jedności osoby, małżeństwa, rodziny, pracy, zaangażowania w Kościele. Tak, żeby żaden z tych elementów nie był elementem osobnym, ale żeby tworzyły pewną całość. Temu służy cały cykl formacyjny, prowadzony przez Kanę.
Pierwszym krokiem, kiedy przychodzi nowe małżeństwo, jest zaproszenie na sesję Kana, która odbywa się raz w roku, przeważnie w początkach lipca. Na tej sesji staramy się, aby małżonkowie pogłębili dialog ze sobą, poruszamy kwestię przebaczenia oraz proponujemy specyficzną formę modlitwy małżeńskiej. Modlitwy nie jako odmówienia wspólnej modlitwy, ale modlitwy dialogowej. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, ale jest to naprawdę duża pomoc w budowaniu jedności małżeńskiej.
Magda:  Na taką sesję zapraszamy całe rodziny. Małżonkowie mający dzieci mogą z nimi przyjechać. Dla dzieci też jest przygotowana specjalna sesja, oczywiście dostosowana do każdej grupy wiekowej. Tak, że jest to czas bycia z rodziną, ale też dużo czasu poświęconego małżeństwu. Mnie osobiście bardzo spodobało się hasło sesji: ”Razem znajdźmy czas dla naszego małżeństwa”. Aby było to możliwe, inne małżeństwa opiekują się naszymi dziećmi.
Piotr: Następnym krokiem po sesji Kana jest propozycja wejścia w formację i zaangażowania na rok bycia we fraterni Kana, i taka możliwość jest przez 3 lata. W czasie tej rocznej formacji zapraszamy przede wszystkim do uczestnictwa we fraterniach, czyli w grupach dzielenia; jedno z małżeństw jest odpowiedzialne za formację i animuje spotkania. Odbywają się one mniej więcej raz w miesiącu, przy czym nie jest to termin narzucony przez Kanę, ustalają to te małżeństwa. Jest to czas wspólnej modlitwy, ale też wymiany doświadczeń i spostrzeżeń na temat życia małżeńskiego i różnych problemów. Te tematy my podajemy jako propozycję, ale i odpowiedzialni, i same małżeństwa mogą proponować swoje tematy.
Magda: W ramach tej rocznej formacji są jeszcze 3 weekendy, z których jeden zawsze na jakiś bardzo określony temat powiązany z życiem, a także rekolekcje tygodniowe. Jeden z weekendów jest zawsze z dziećmi i przygotowuje się go w ten sposób, żeby dzieci też mogły uczestniczyć. Chcę jeszcze powiedzieć o międzynarodowym wymiarze fraterni Kana. Sesja Kana odbywa się w 45 krajach na całym świecie. Wiemy ze swoich doświadczeń, jak to wygląda konkretnie. Są małżeństwa, które nie tylko uczestniczyły w tej formacji, ale, tak jak to bywa w dzisiejszym świecie, wyjechały gdzieś za granicę i tam też mogą się zaangażować w formację. Na ostatniej sesji mieliśmy małżeństwo Polaków, którzy od wielu lat mieszkają we Francji. Przyjechali na sesję do Polski, natomiast do dalszej formacji zaangażowali się już we Francji.
Piotr: Celem formacji Kana jest zwrócenie uwagi małżeństwom, że mogą z całą mocą zaczerpnąć sił z sakramentu małżeństwa, i że bycie małżeństwem jest naprawdę wielką radością.

Małgorzata i Jerzy Drutkowscy
Katolickie Stowarzyszenie Kolejarzy Polskich, Słupsk
Poznaliśmy się z mężem 18 lutego 1950 roku na Izbie Porodowej, bo urodziliśmy się tego samego dnia, miesiąca i roku, na tej samej porodówce, więc sądzę, że byliśmy sobie z góry przeznaczeni. Katolickie Stowarzyszenie Kolejarzy Polskich ma swojego animatora, księdza Ryszarda Marciniaka SAC, który mieszka w Konstancinie. Nasze spotkania odbywają się od paru lat, a od dwóch lat odbywają się co miesiąc w innym mieście, na terenie całej Polski, od gór aż po Bałtyk. W Słupsku odbyły się dwa spotkania. W 2000 roku mottem było: „Każdy może być świętym”, a w 2004 było spotkanie pod Słupskiem.
Miłość, małżeństwo i rodzina- to są trzy ważne słowa, każde oddzielnie, ale i wszystkie razem. Kiedy czytałam listy św. Pawła, rzucił mi się w oczy tekst: „Miłość cierpliwa jest, nie pamięta złego, wszystko przetrzyma, nigdy nie ustaje”. Właśnie tymi słowami posługujemy się na naszych spotkaniach. Ksiądz uczy, że nie możemy mówić o ludziach źle, tylko dobrze. Jak się pyta dzieci: „Ile razy mamusia pocałowała tatusia?”, to dzieci robią głupie miny i cisza. „A ile razy się pokłócili?”, to od razu wszyscy wiedzą.
Najwięcej czasu dla rodziny poświęcamy na spotkaniach w Łącku, koło Płocka. Jest to daleko od miasta, nie ma tam żadnego sklepu, a mieszkamy w domów zbudowanych ze starych wagonów. W każdym mieszkają dwie rodziny, i musi być integracja, w zasadzie nie mogą się na siebie dąsać. Tam przyjeżdżają małżeństwa z dziećmi, dziadkowie z dziećmi, nieraz przyjeżdżają nawet trzypokoleniowe rodziny. Kiedyś przyjechały takie dwie dziewczyny i jak weszły i zobaczyły, jakie tam są warunki, to powiedziały, że to jest obóz przetrwania. Ale potem nie chciały wyjechać i prosiły czy nie mogą zostać na drugi turnus.
Jesienią w listopadzie przyjeżdżają tysiące kolejarzy. Ze Słupska przyjeżdża pociąg przez Koszalin, Białogard, Piłę, i ciągnie 14 wagonów. Wagony są nagłośnione, żeby mogła być modlitwa w pociągu. Jest także kaplica w przedziale, oraz przedział, który jest konfesjonałem.
W Łącku do południa są spotkania dla rodzin. Studentki znajdują się w tym czasie dziećmi. Zanim zaczęły się te spotkania formacyjne w poszczególnych miastach, naszą oazą był Konstancin. Teraz dwa razy do roku jeździmy do Konstancina na misterium Męki Pańskiej, gdzie pod przewodnictwem księdza Marciniaka młodzież przygotowuje przedstawienie. Uczestniczymy w tym również my wszyscy, nie jesteśmy tam jako widzowie.
Mamy gazetkę, którą wydajemy raz na rok. Organizujemy wakacje dla rodzin kolejarskich. W tym roku na trzech turnusach odpoczywało 600 osób. Były tematy przewodnie: „Szukajcie dobra, a nie zła, a Bóg Zastępów będzie z wami”,„Przy mnie staniesz się lepszym”. Młodzież przygotowywana jest do życia w rodzinie-chodzi o to, aby przybliżyć nauczanie Ojca Świętego skierowane do młodzieży i rodzin. Przede wszystkim zasad dobrej komunikacji w rodzinie.
Na koniec przytoczę wypowiedź Papieża. W Kinszasie w 1980 roku powiedział: „Jeśli małżeństwo chrześcijańskie można porównać do bardzo wysokiej góry, która pozwala małżonkom znaleźć się w bezpośredniej bliskości Boga, to trzeba przyznać, że wspinanie się na tę górę wymaga wiele czasu i trudu. Ale czy miałoby to być powodem obniżenia czy usunięcia owego szczytu?”

Zygmunt Gutowski, Katolickie Stowarzyszenie Filmowe

Serce się raduje, kiedy słucha się tych bardzo osobistych świadectw. Żal mi, że możemy je słyszeć tylko w gronie kilkudziesięciu, może kilkuset osób na Kongresie, natomiast nie przekazuje się tego dalej. To wspaniałe medium, które stworzono w naszych czasach, a nazywa się „środkiem masowego przekazu”, powinno być „środkiem masowego przekazu”.
Nasze stowarzyszenie powstało kilkanaście lat temu, po doświadczeniach Festiwalu w Niepokalanowie, który obchodził 20-lecie. W 1990 roku stworzyliśmy jako pierwsi Katolickie stowarzyszenie na prawach ogólnie dostępnych sądowych, natomiast za akceptacją statutu. Stało się tak, ponieważ Stowarzyszenie Filmowców Polskich nie chciało stworzyć sekcji związanej z filmem religijnym, z filmem niosącym głębsze wartości. Oczywiście pierwsze festiwale były nieoficjalne.
Nasze stowarzyszenie może się przyznać do pewnych osiągnięć, ale też i porażek. Udało się nam zainicjować działalność „Klubów Edukacja 2000”, które były wypożyczalniami kaset video. Powstały one w całej Polsce, w 340 miejscach. To był początek kina domowego. W dniu dzisiejszym jest to termin bardzo modny, ale oznacza on co innego-chodzi o bardzo drogie urządzenie, które stoi w domu i ma zastępować kino. Nam chodziło o to, aby kasety, na początku VHS, potem DVD wypierały złe wartości, które niesie telewizja. Niektóre kluby posiadały po 300-400 kaset, ale kilka lat temu wszystko to upadło z braku pieniędzy.
Druga inicjatywa była to Telewizja Niepokalanów. Był taki moment, kiedy myśleliśmy, że ten pomysł, realizowany wspólnie z OO Franciszkanami przemieni się w telewizję familijną. Okazało się jednak, że tę telewizję przejęła troszkę inna familia i nasza idea padła. Teraz odnawia się ponownie jako telewizja Puls i mamy nadzieję, że coś z tego będzie. Powstała też Telewizja Trwam, która pokazuje więcej programów dla dzieci.
Natomiast nasze doświadczenie z kasetami pokazuje, że do różnych grup ludzi trzeba docierać różnymi filmami. Słynny film „Niemy krzyk”, wstrząsający i pobudzający, odniósł wielki sukces. Również ogromne powodzenie miały filmy amerykańskie robione z inicjatywy dobrych śpiewaków Pata Boone’a. On właśnie poszedł za rodzinami, które odmówiły aborcji, i powstał wspaniały program pokazujący rozmowę matki z córką. Na naszym Festiwalu nagrodę Grand Prix dostał film „Mogłam rodzić synów”. Było to świadectwo rodziców oczekujących dziewiątego dziecka. Lekarka namawiała matkę do aborcji. Ojciec powiedział do lekarki: „Ja jednak chcę, żeby to dziecko się urodziło. W takim razie ty zabij któreś z tych ośmiu, które mamy w domu.”
Kilkanaście lat temu byłem zaszokowany, kiedy w Anglii zaproponowano nam, żebyśmy uczestniczyli w międzynarodowym projekcie: „Czy małżeństwo przetrwa do XXI wieku?”. Oni już wtedy wiedzieli to, co my wiemy teraz o zagrożeniach zewnętrznych. Dlatego też trzeba pokazywać w filmach te najważniejsze treści, oglądać filmy z dziećmi i dyskutować z nimi, aby to wszystko było oparte na wartościach. Na zakończenie chciałbym zasygnalizować, że rozpoczyna się Tydzień Kultury Chrześcijańskiej. W środę o 18 i w sobotę o 11 mamy w Klubie Nauczyciela na ul. Radomskiej spotkanie połączone z pokazem filmów i dyskusją. Dziękuję bardzo.

Anna i Jacek Nowakowie, Domowy Kościół, gałąź rodzinna Ruchu Światło-Życie

Jacek: Domowy Kościół to gałąź rodzinna Ruchu Światło-Życie. Jest to bardzo ważne, bo z tego w zasadzie wszystko wynika. W tej nazwie kryje się nasz charyzmat – „Niech światło Chrystusa przepełnia nasze życie”. Chodzi tu nie tylko o to, aby życie Ani i Jacka było święte i przepełnione światłem Chrystusa, ale żeby życie Ani i Jacka jako małżeństwa również było święte. Czyli chcemy być po prostu być świętymi małżeństwami i rodzinami.
Jesteśmy ruchem typowo formacyjnym. Ta formacja przebiega w 3 etapach. Pierwszy etap to ewangelizacja, czyli pokazanie miłości Bożej i przygotowanie człowieka do wolnej decyzji przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela naszego życia małżeńskiego. Do tego etapu ewangelizacji zapraszamy także ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Tutaj jesteśmy otwarci.
W następnym etapie, który nazywamy etapem katechumenatu rodzinnego, dajemy propozycję ludziom żyjącym w małżeństwach, już bez przymiotników. Formułując nasze zasady, ujęliśmy tam tylko małżeństwa sakramentalne. Na dzień dzisiejszy nie umiemy inaczej. Wszystko, co budujemy, budujemy na sakramentach, na sakramencie małżeństwa. Wydaje się więc, że byłoby nieuczciwe proponować nasze formy ludziom żyjącym w związkach niesakramentalnych. Jesteśmy jednak w ramach większego ruchu i myślę, że dla osób żyjących w takich związkach powinna się znaleźć jakaś propozycja w ramach Ruchu Światło-Życie. Ale to już nie będzie Domowy Kościół, to będzie coś innego.
Jeśli chodzi o ewangelizację, prowadzimy ją również w parafiach. W ciągu ostatniego roku podczas rekolekcji dla ludzi z zewnątrz, nie z Domowego Kościoła, pojawiło się 5,5 tys. osób. W formacji podstawowej w 2700 kręgach uczestniczy 22 tys. osób. Te osoby formują się w stały sposób, aby wytrwać w małżeństwach. To jest nasza podstawa – nie dopuścić do kryzysu.
Trzeci etap to mystagogia w połączeniu z diakonią. Ten etap trwa do naturalnej śmierci. Chcemy się formować do końca. Mamy pogłębiać swoje życie religijne, wchodząc równocześnie w diakonię, czyli służbę innym.
Anna: Jak wspomniał mój mąż, budujemy na Sakramencie Małżeństwa. Mówimy ludziom w naszej formacji, że jeśli nawet wchodzili w małżeństwo poprzez sakrament, to może nie zawsze o tym pamiętają. I to może być przyczyną tego, że małżeństwo się rozpada, że oni nie budują trwałego związku, bo budują o własnych siłach. Być może jako dzieci byli już tak kształtowani, mówiono im, że muszą sobie z różnymi sprawami radzić sami. Wtedy wchodząc w małżeństwo wydaje się im, że albo poradzą sobie sami, albo po prostu się im nie uda. My zwracamy uwagę na to, że gwarantem budowania jedności między małżonkami jest moc Sakramentu Małżeństwa, jest Bóg. Tam macie oprzeć swoją niemoc. Współczesny człowiek uważa, że powinien sobie ze wszystkim poradzić sam. A my tutaj przypominamy, że Sakrament Małżeństwa to jest dar Boga dla nas. Jeśli ktoś faktycznie przyjmuje naszą formację i wzrasta w niej, to ma świadomość obdarowania! A później chce służyć. Wchodzimy w służbę, w kształtowanie Nowej Kultury – to jest codzienne życie dla ludzi, zwyczajny uśmiech, podanie ręki. Okazuje się, że we współczesnym świecie trzeba to też kształtować, że nieraz o tym zapominamy. Ale są też działania konkretne, jak np. zaangażowanie w pracę Ośrodków Adopcyjno – Opiekuńczych. Spotkania z naturalnymi rodzicami dziecka i wspieranie ich w decyzji przyjęcia dziecka. Szukanie rodzin adopcyjnych i zastępczych oraz regularne spotkania z nimi, przygotowujące ich do pełnienia tych zadań. Dalej, zaangażowanie w ośrodki wspierania rodziny, gdzie są prowadzone spotkania z małżonkami, mające na celu odbudowanie jedności między nimi. Tutaj wracamy do mocy Sakramentu Małżeństwa. Dalej, spotkania z rodzicami wychowującymi dzieci i pomoc w wychowywaniu dzieci. Także pomoc terapeutyczna i poradnictwo prawne. Tutaj muszą być oczywiście osoby z przygotowaniem fachowym. Bardzo dużo małżeństw z Domowego Kościoła podejmuje pracę w parafialnym poradnictwie rodzinnym, a także wychodzi z tego typu tematami do młodzieży, do szkół, do rodziców dzieci pierwszokomunijnych czy do rodziców młodzieży przystępujących do Sakramentu Bierzmowania. Po prostu wychodzą z prelekcjami lub pogadankami, oczywiście za wiedzą i zezwoleniem księdza proboszcza czy osób odpowiedzialnych za to. Podobnie spotkania związane z tematyką trzeźwości. Ruch nasz jest zaangażowany w Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, i tutaj też wychodzimy do szkół z tego typu działaniami.
Jacek: Jeszcze jedno zdanie wyjaśniające, jeśli chodzi o rekolekcje Domowego Kościoła. Dalej utrzymujemy i będziemy utrzymywać oazy 15-dniowe jako rekolekcje podstawowe. Zdajemy sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach trudno jest np. wyjechać co roku na 15-dniową oazę, więc organizujemy spektrum rekolekcji, od weekendowych, tematycznych, poprzez tygodniowe, aż do 15-dniowych. Ale chcielibyśmy, żeby każde małżeństwo, które jest w Domowym Kościele, przeżyło raz w życiu te 3 oazy 15-dniowe jako podstawę rekolekcji. Poza tym ma do wyboru wiele innych form. Kiedy myśmy zaczynali 20 lat temu, to na weekendy jeździło się bez dzieci. W tej chwili na wszystkie rekolekcje jeździ się z dziećmi, bo to jest czas, żeby móc też pobyć ze sobą jako rodzina.

Irena Grzybowska, Spotkania Małżeńskie
Dawno temu wydawało mi się, że moje przeżywanie wiary jest jedyne i najlepsze, i że wszyscy przeżywają tak samo. Myślałam też, że ta droga kontaktu z Bogiem jest jedyna, nie może być innej. Chyba dopiero pobyt na weekendzie małżeńskim to zmienił, chociaż trudno powiedzieć, bo to było tak dawno. Ciągłe ćwiczenie słuchania w bardzo znaczący sposób wpłynęło na mój stosunek do innych ludzi, którzy są różni pod względem wiary. Okazało się, że wyrażanie wiary przez mojego męża jest inne niż moje, że przeżywanie wiary każdego człowieka jest inne. Słuchając tutaj dzisiaj wypowiedzi przedstawicieli różnych ruchów, mogę Panu Bogu najserdeczniej, najgłębiej podziękować, że każdy z nas tu obecnych angażuje się w dzielenie się swoją wiarą, ale każdy z nas robi to inaczej. I to jest nasze niesamowite bogactwo! Dlatego możemy podziękować za Domowy Kościół, który gromadzi ludzi wierzących, którzy chcą jeszcze pogłębić swoją wiarę. O Spotkaniach Małżeńskich mogę powiedzieć, że my raczej wychodzimy do wszystkich. Bardzo cenię sobie ludzi, którzy nie mają tak rozbudowanego pojęciowego świata swojej wiary. Może nie umieją jej nazwać, nie chcą albo nie umieją odnaleźć się w kościele parafialnym, ale również i w ruchach. Niemniej ich życie życzliwością wobec innych ludzi jest frapujące. My z Jurkiem, będąc zaangażowani w Spotkania Małżeńskie i w życie Kościoła również od strony organizacyjnej, tak wiele się nauczyliśmy od ludzi, którzy czasem są odpychani przez niektórych członków Kościoła. Są oni często pogardzani i lekceważeni przez innych, a tak niesamowicie bogaci w swojej miłości, życzliwości. W Spotkaniach Małżeńskich nauczyłam się również tego, że to dobro i miłość, która ewidentnie pochodzi od Boga, także w bardzo różny sposób przejawia się w życiu innych ludzi. Również tych, którzy sami siebie uważają za niewierzących, a my możemy się od nich wiele nauczyć.

Elżbieta Zielińska, Legion Maryi, Katowice.
Legion Maryi jest grupą ludzi świeckich działających na terenie parafii pod przewodnictwem swego opiekuna duchowego, którym jest kapłan. Naszym przedstawicielem z ramienia Episkopatu jest Ksiądz Biskup Roman Marcinkowski. Legion Maryi zapoczątkował swoją działalność w Irlandii w 1921 r. W Polsce pierwsza grupa legionowa została utworzona w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach, gdzie księdzem proboszczem był obecny arcybiskup Damian Zimoń.
W pracach ewangelizacyjnych na terenie parafii spotykamy się ze statusem formalnym różnych rodzin. Najliczniejszą grupę stanowią małżeństwa połączone związkiem sakramentalnym. Druga grupa to małżeństwa, w których istnieją przeszkody dla zawarcia związku sakramentalnego. Trzecia grupa to osoby, które żyją bez sakramentu, chociaż nie ma przeszkód. Mamy we wszystkich parafiach zgodę na wstęp do kartotek. „Wyciągamy” z tych kartotek małżeństwa niesakramentalne i udajemy się do nich. Czasem te wizyty trwają długo, czasem bardzo krótko. Bardzo często udaje nam się te małżeństwa doprowadzić do małżeństwa. Niektórzy wprost nas odrzucają, inni mówią: „Po co nam to?” Zdumienie nasze sięga szczytu, kiedy widzimy ludzi żyjących bez ślubu kościelnego i bez przeszkód do jego zawarcia, którzy mówią: „Po co nam to? Nam jest dobrze, tak jak jest” Staramy się ludziom przywrócić prawdziwą hierarchię wartości. Nasze świadectwa przedstawiamy w biuletynie, w kwartalniku wydawanym w Warszawie pt. „Legion Maryi”. Zazwyczaj udaje nam się kilka małżeństw, z kilkunastu nie mających przeszkód, doprowadzić do sakramentu.
Na całym świecie Legionów Maryi jest czynnych 3 mln, a wspiera nas grupa 10 mln Osób świeckich. One „obmadlają” wcześniej wszystkie nasze działania w parafiach.

Jerzy Grzybowski

Chciałbym bardzo podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że to spotkanie tutaj było możliwe. Przede wszystkim Ojcu Adamowi, który jest spiritus movens całego przedsięwzięcia. Pani Krysi Bolewskiej z sekretariatu, bez której nic by się nie mogło odbyć. Gospodarzom tego miejsca, Stowarzyszeniu Civitas Christiana. Naszemu małemu, skromnemu zespołowi organizacyjnemu, czyli pani Eli Jaworskiej z KIK-u w Warszawie, Małgosi i Włodkowi Miziołkom z Odnowy w Duchu Świętym, którzy nas wspierali kawą. Eli i Grzegorzowi z Kościoła Domowego, którzy prowadzili modlitwę, a także uczestniczyli w przygotowaniach. Wreszcie naszym panelistom, Basi i Tadeuszowi Smolińskim, Teresie i Bernardowi Szczygielskim, oczywiście Ojcu Wojciechowi Nowakowi oraz redakcji „W Drodze”, która była i pilnie słuchała, i może coś z tego będzie. Jeżeli kogoś pominąłem, to mu też dziękuję. Ufam, wierzę, że wasz trud nie poszedł na marne.

Ojciec Adam Schulz SJ
Bardzo się cieszę z tego spotkania, ale mam świadomość, że ten Kongres dopiero zaczyna 2-letnią pracę. Chciałbym, żebyśmy to sobie uświadomili. U nas w Polsce jest takie poczucie – byłem, odbyło się, było fajnie, miło, sympatycznie, porozmawialiśmy i koniec. Nie – w tym wypadku dopiero początek! Początek 2-letniej pracy. Proszę w imieniu własnym i w imieniu wszystkich ruchów skupionych w Ogólnopolskiej Radzie Ruchów Katolickich o kontynuowanie wysiłku dalszego zgłębiania tych problemów, które tu zostały tylko zasygnalizowane. Pewne propozycje były bardzo ciekawe, bardzo bogate i z różnych stron przedstawione, a teraz proszę o 2 lata wysiłku. Chciałbym, żeby wasze świadectwa znalazły się na stronie internetowej, gdzie jest specjalnie dla rodzin przeznaczona sekcja. Nawet, jeśli są tam zawarte problemy, których rozwiązania nie widzicie! Bo przecież nie jesteśmy Alfami i Omegami. Może być tak, że przedstawimy problem, a inni będą się wypowiadać. Strona internetowa jest dobrą płaszczyzną wymiany doświadczeń. A oprócz tego możliwe, że będą organizowane następne spotkania tego zespołu rodzinnego, żeby pewne rzeczy uszczegółowić i uściślić. Wnioski z tych spotkań i prac będą przenoszone na następne gremia i na następne środowiska świeckich i duchownych. Duchowieństwo oczekuje od nas, że my damy inspirację na dalszą pracę Kościoła. Niektórzy myślą, że to księża mają wykonać tę pracę. Ale w sprawach rodziny to chyba jednak osoby świeckie mają największe doświadczenie! Bardzo mi zależy na tym, aby to bogactwo, pluralizm, różnorodność dróg, metod, sposobów podejścia, rozwijało się we wzajemnym poszanowaniu.
Przed nami 13 kongresów tematycznych, co miesiąc inny. Za miesiąc jest kongres poświęcony ekologii. Was mogą zainteresować takie kongresy jak ten poświęcony dzieciom i młodzieży – jeden w maju, drugi w czerwcu. Inny, poświęcony ochronie życia poczętego, będzie w grudniu 2006 roku. Myślę, że bardzo ciekawym tematem jest też temat osób starszych. Na wszystkie kongresy będziecie zapraszani, tak jak do tej pory. Wielkie dzięki dla Jerzego za poprowadzenie tego spotkania. Chcę się dołączyć do dziękczynień dla Centrum Kultury Civitas Christiana, za to, że nas tutaj tak wspaniale gościli. Podjęli wysiłek, aby specjalnie na to spotkanie wszystko pięknie wymalować i odświeżyć.

Agnieszka Przybylska, Katolickiego Stowarzyszenie Civitas Christiana, Szczecin
Jako przedstawiciel Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana dziękuję wam za Waszą fatygę, że tu przyjechaliście i że się dzielicie. Radością jest patrzeć, że tylu nas jest, choć to tylko przedstawiciele. I jeszcze ostatnia myśl – żebyśmy się nie przerażali przeszkodami. Mam tutaj taki fragment myśli św. Jose Maria Escriva. On co prawda mówił o przeszkodach tylko finansowych, ale możemy sobie to przełożyć na inne przeszkody. „Nie wpadaj w niepokój, kiedy widzisz, że twojej pracy apostolskiej zaczynają zagrażać trudności finansowe. Wzbudź w sobie jeszcze większe zaufanie do Boga. Czyń wszystko, co jest w twojej mocy, a zobaczysz, że wkrótce pieniądze przestaną być problemem.” Życzmy sobie, żeby te przeszkody się usuwały.

Adam Miazga
Ja czuwam nad serwisem internetowym.  Mam nadzieję, że nasza strona internetowa będzie  miejscem, gdzie będziemy kontynuowali tę naszą dyskusję. Dziś będzie ona ograniczona czasowo, natomiast w Internecie mamy na to 2 lata czasu i właśnie z tego powodu powstał cały ten zamysł. Staramy się jak najbardziej rozpowszechnić adres www.kongresruchow.pl, pod którym jest relacja z III Kongresu, mającego miejsce w czerwcu br. Istnieje tam 13 serwisów tematycznych, obejmujących takie zagadnienia jak: dzieci, młodzież, globalizacja, ewangelizacja, ekologia, i wiele innych. Jest tam też oczywiście serwis „rodzina” i chciałbym zachęcić państwa do włączenia się w jego pracę. Jesteśmy w tej chwili na początku. Państwo tworzycie pierwszy serwis tematyczny. Nasze serwisy nie są w tej chwili pełnymi serwisami, ponieważ one mają rozwijać się razem z nami. Jest tam też miejsce na wypowiedzi Rady Ruchów oraz dla każdego z tych tematów, który był tu poruszany: pary niesakramentalne, kursy przedmałżeńskie itp. Każdy redaktor takiego serwisu już założył te grupy tematyczne – teraz trzeba wypełnić to treścią. Jest to na pewno rola redaktora, ale wszyscy państwo możecie także czuć się zaproszeni, aby przysyłać materiały i włączyć się w aktywny sposób w to dzieło. Jeśli chodzi o forum wymiany – liczymy na państwa świadectwa i opinie. W Księdze Gości natomiast każdy może się wpisać i powiedzieć parę słów o sobie. Jest też dział „zaproponuj temat”, żeby państwo też mieli wpływ na to, co się dzieje na forum. Proponuję, żeby po powrocie państwo weszli na tę stronę, odnaleźli serwis „rodzina” i aby się zapisali do niego. Zapis polega na tym, że trzeba podać imię, nazwisko, ruch, do którego się należy i hasło, i wtedy przychodzi potwierdzenie od administratora, że jest się zapisanym. Od tego momentu, oprócz tego, że się czyta, można też na tym forum umieszczać swoje wypowiedzi. Redaktor musi to zaakceptować ze względów bezpieczeństwa, ale wypowiedź pewnie się pojawi. Zapraszam wszystkich państwa na naszą stronę.

o. Adam Schulz SJ

Kongres jest tak pomyślany, że odbywa się – tak jak teraz – sesja, ale wcześniej i później towarzyszy mu praca, a Internet jest bardzo ważnym elementem. Naprawdę, liczymy na wymianę doświadczeń i na wasze świadectwa. Jeśli chodzi o te świadectwa, to obecnie nie ma ich zbyt wiele. A trzeba przyznać, że ten serwis jest oglądany. We wrześniu oglądało nas dziennie 250 osób, w październiku – 280 osób. Byłoby dobrze, żeby te świadectwa na temat rodziny były bogate. Bo pamiętajcie, że to, co się dzieje tutaj, to są bardzo ulotne rzeczy. Mówiliśmy o sprawach ważnych, pięknych i wspaniałych, i ja się z tego cieszę. Ale tam, w Internecie, to wszystko zostaje na dłużej, i tam mogą to czytać i świeccy i duchowni. Duchowni też nas proszą o świadectwa. Bardzo nam zależy na tym, aby ta nasza praca nie skończyła się tylko na tym spotkaniu, ale żeby miała trwały charakter. Mam nadzieję, że państwo też się włączą.