Kontemplacja jest umiejętnością miłości,                                                     
czyli wlaną miłosną wiedzą Bożą”
/ św. Jan od Krzyża /

Niewiele o mistyce słyszymy na katechezie, niewiele w niedzielnych homiliach. Księża zagadnięci o mistykę milczą lub schodzą na inny temat. Boimy się mistyki jakby była formą dziwactwa, fanatyzmu, przesady religijnej. Dmuchamy na zimne, żeby się nam nie mnożyły w Kościele patologie, ale dmuchając często gasimy budzące się wielkie pragnienia. A przecież Kościół XXI wieku albo będzie mistyczny, albo nie będzie go wcale. Dlaczego boimy się drogi Miłości wlanej nam przez samego Boga, dlaczego uciekamy przed Jego Dotknięciem? Dlaczego bogaty młodzieniec przestrzegający prawa odszedł smutny,  gdy przyszło wszystko zostawić i pójść za Chrystusem? Czy nie wystarczy przestrzeganie prawa Bożego? NIE!!! Bo bez miłości prawo staje się martwe, nie ma celu sensu. A miłość, to przecież pragnienie zjednoczenia z Umiłowanym – czyli cel mistyki. Postawmy sobie pytanie, czy wszyscy jesteśmy powołani do osiągnięcia szczytów życia duchowego?
Na przestrzeni lat zagadnieniem tym zajmowały się różne szkoły duchowości[1].
Szkoła dominikańska, posługując się metodą teologiczną uznała, że życie mistyczne jest normalne i konieczne do doskonałości. Kto jest doskonały - jest mistykiem. Szkoła jezuicka, analizując problem metodą psychologiczną, wypracowała stanowisko mniej radykalne: kontemplacja wlana nie jest konieczna do doskonałości. Zwykły człowiek może poprzestać na doskonałości ascetycznej, nie osiągając doskonałości nadzwyczajnej – mistycznej.
Oba te stanowiska pogodził o. Gabriel od św. Marii Magdaleny OCD, przedstawiciel szkoły karmelitańskiej. Karmelici rozróżnili dwie kontemplacje – nabytą i wlaną, tę ostatnią uznając za normalną na drodze rozwoju chrześcijańskiego, ale do doskonałości niekonieczną.
Tak więc, kontemplację wlaną tajemnic objawionych, pochodzącą z żywej wiary oświeconej obecnością Ducha Świętego, na swojej drodze do świętości, napotkać może, i powinien każdy z nas. Dlaczego więc tak się nie dzieje? Św. Jan od Krzyża i św. Teresa od Jezusa odpowiadają na to pytanie, wskazując na różnice pomiędzy powszechnym powołaniem do życia mistycznego, a powołaniem indywidualnym. Wielu jest powołanych, ale mało wybranych (św. Teresa od Jezusa MV,1; św. Jan od Krzyża NC I,9), gdyż wielu nie chce usłyszeć powołania indywidualnego. Warunkiem podążania drogą postępujących (drogą oświeconych) ku drodze zjednoczenia jest:

  • Wytrwałość na modlitwie
  • Niesienie w sposób nadprzyrodzony codziennego krzyża
  • Uległość Duchowi Świętemu.

Św. Jan od Krzyża podkreśla konieczność przejścia na drodze do świętości przez oczyszczenia czynne i bierne, zwane przez niego ‘nocami’. To właśnie trud i cierpienia związane z tymi doświadczeniami sprawiają, że wielu z nas już na początku rezygnuje z podjęcia próby wejścia na szczyt Góry Karmel. „Bóg próbując te dusze znajduje je słabymi, wnet uciekają od trudów, nie chcą znieść najmniejszej przykrości czy zmartwienia, (dlatego), Bóg nie postępuje dalej w oczyszczeniu ich” (św. Jan od Krzyża, ŻPM 2,5). Oczyszczenia bierne, natury mistycznej, zwalniają od czyśćca tych, którzy je znoszą wielkodusznie, są czyśćcem przeżytym tu na ziemi. Św. Jan od Krzyża wskazuje na zalety takiego oczyszczenia – w trakcie „ziemskiego czyśćca” możemy sami zasługiwać na łaski, gdyż w tamtym życiu możemy jedynie liczyć na pomoc z ziemi.
Wprawdzie cel życia mistycznego jest ten sam, co życia wewnętrznego – widzenie uszczęśliwiające i nieutracalna Miłość, ale życie mistyczne bardziej nas usposabia do osiągnięcia tego celu. Kontemplacja wlana i zjednoczenie z Bogiem, które z niej wynika, są u dusz mistycznych normalnym wstępem do życia w niebie. Jeżeli więc miłość wlana dobroci Bożej zjawia się na normalnej drodze świętości – jak rozpoznać znaki indywidualnego bliskiego powołania, jak odczytać głos Boga wzywający nas na szczyty, bo „nie wszystkie choćby się usilnie ćwiczyły w życiu wewnętrznym, podnosi Bóg do kontemplacji, ani nawet do jej początków, nie wybiera nawet ich połowy, a dlaczego tak czyni, to już On sam wie” (św. Jan od Krzyża, NC I,9). Św. Jan od Krzyża, tamże, podaje nam trzy znaki:
·        Dusza nie znajduje smaku, pociechy, przyjemności ani w sprawach Bożych, ani w rzeczach stworzonych
·        Ciągłe zwracanie pamięci ku Bogu, niepokój wewnętrzny i przekonanie, że nie służy Bogu należycie, że cofa się na swej drodze
·        Dusza jest niezdolna do szczegółowego rozmyślania przy pomocy wyobraźni, tak jak to czyniła dotąd (Bóg udziela się teraz w czystym akcie kontemplacji).
Jedna jest świętość i doskonałość, lecz różne do niej drogi i środki – uczy nas Sobór Watykański II. Szczególnie osoby związane z Karmelem z tęsknotą i pragnieniem wzdychają do nadnaturalnej kontemplacji, rozbudzają w sobie pragnienie zjednoczenia z Oblubieńcem i w pokorze o tę łaskę proszą. Jednak w rozwoju życia duchowego prócz działania Bożego konieczna jest też współpraca człowieka.
Co możemy zrobić by nie zmarnować tak wielkiego daru? Najprostsze z prawd w praktyce życia stają się najtrudniejsze – ale Bóg dając nam wielkie pragnienia chce je w naszym życiu zrealizować, tego nauczyła nas św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Więc zacznijmy dzisiaj jeszcze raz, zaczynajmy każdego dnia od początku, z tym samym zapałem i ufnością dziecka, które zdaje się na wolę Ojca i nie wyznacza Mu terminów, nie stawia warunków.
Trwajmy na modlitwie pokornie i wytrwale prosząc o łaskę poznania tajemnic Boga. Korzystajmy ze źródła łaski – z Eucharystii, bo to dzięki niej możemy co dnia stawać się Jedno z Ciałem i Krwią Chrystusa. Bóg dał nam Siebie w czasie – tu i teraz, jest obecny nieustannie. Czy dostrzegam Jego przy mnie Trwanie, czy rozumiem już cenę czasu, który mnie prowadzi w Ramiona Umiłowanego?



[1] por. o. Jerzy Gogola, Teologia komunii z Bogiem, Kraków 2001, s.377-381.