Elizeusz Bagiński OCD
Karmelita bosy, autor wielu artykułów i ksiązek o Świadkach Jehowy.


Kościół katolicki
Modlitwę należy uznać za najbardziej zasadniczy element pobożności, bez którego nie można mówić o kimś, że jest osobą wierzącą, religijną. Katechizm Kościoła Katolickiego widzi modlitwę jako dar Boga, przymierze i komunię (2558-2565). Szczególnie pięknie ujmuje Katechizm modlitwę jako przymierze, w którym uwidacznia się jej trynitarny charakter:
„Modlitwa chrześcijańska jest związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas, jest skierowana całkowicie ku Ojcu, w zjednoczeniu z ludzką wolą Syna Bożego, który stał się człowiekiem” (2564).
Autorzy jehowickich podręczników, zwłaszcza od czasu N.H. Knorra (1905-1977), trzeciego prezydenta sekty, poświęcają obowiązkowo jeden rozdział modlitwie. Ale nie byliby sobą, gdyby przy tej okazji nie napiętnowali stosowanych form modlitwy w innych religiach, zwłaszcza Kościoła katolickiego, które oczywiście nie podobają się Jehowie. Takie negatywne nastawienie świadków do modlitwy innych wyznawców, jest jeszcze dodatkowo wyeksponowane w pytaniach sprawdzających u dołu strony. Oto niektóre z nich, w których ten ukryty kontekst negacji i krytyki łatwo się wyczuwa:
„Jak się modlić, żeby Bóg wysłuchał", „Modlitwy podobające się Bogu", „Kto nie może liczyć na wysłuchanie modlitwy o pomoc?", „Jaki sposób modlenia się Jezus potępił", „Wyjaśnij, dlaczego nie powinno się odczytywać modlitw z modlitewnika", „Czyje modlitwy nie podobają się Bogu?", „Czy z Biblii wynika, że podczas modlitwy trzeba zająć określoną pozycję albo że trzeba się znaleźć w określonym miejscu?", „Chociaż Bóg nie żąda zapłaty za wysłuchiwanie naszych modlitw, to czego od nas wymaga, gdy je zanosimy?". (Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, Brooklyn N.Y. 1991, s.178-185; Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, Brooklyn N.Y. 1984, s.225-230; Wiedza, która prowadzi do życia wiecznego, Brooklyn N.Y. 1995, s.150-159).
Rola Chrystusa
Wszystkie modlitwy świadków, zgodnie z zaleceniem Towarzystwa Strażnica, mają być obowiązkowo zanoszone tylko do Jehowy. Zanoszenie modlitw do Jezusa Chrystusa jest zabronione: może On być tylko ich pośrednikiem. Zgodnie z nauką świadków Jezus jest tylko pierwszym stworzeniem Jehowy i modlenie się do Niego równałoby się bałwochwalstwu. Co więcej, sam Jezus miał „wykluczyć możliwość zwracania się (...) do niego", czytamy w „Strażnicy” (14/1996, s.5)! A przecież wystarczy sięgnąć do Nowego Testamentu (NT), aby przekonać się, że powinniśmy zwracać się do Jezusa, aby otrzymać od Niego wszystko to, czego nam tylko potrzeba. Słowa Jezusa są tu jasne: „O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 14,14). Przypomnijmy w tym miejscu, że jeszcze Ch. T. Russell nie widział przeszkody, aby zwracać się bezpośrednio do Jezusa: „Zazwyczaj modlitwy moje - pisał - zanoszę do Ojca Niebieskiego i tylko w imieniu Pana Jezusa, lecz niekiedy zwracam się wprost do Jezusa, bo nie widziałem w Piśmie Świętym nic przeciwko temu. Pismo Święte mówi, aby czcić Syna, tak jak czcimy Ojca” (Co kaznodzieja Russell odpowiadał na zadawane jemu liczne pytania, Chicago 1947, s.290). Później jednak, gdy zaczęto eksponować znaczenie w wyznawaniu imienia Jehowa, zwłaszcza po przyjęciu nowej nazwy „Świadkowie Jehowy” (1931), osoba Jezusa zeszła na dalszy plan.
W parę lat później, dokładnie 1 marca 1939 r., świadkowie zmienili pełny tytuł „Strażnicy", tzn. z: „Strażnica i Zwiastun Królestwa Chrystusa” na: „Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy", aby - jak zaznaczyli - skierować „główną uwagę na Jehowę, Zwierzchniego Władcę Wszechświata...” (Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, Bro-oklyn N.Y. 1995, s.724). Ale zauważmy, że według Jud 4 to Jezus Chrystus jest „je-dynym Władcą i Panem naszym...” Tak więc świadkowie przestali wzywać imienia Jezusa Chrystusa, które jest „ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym” (Ef 1,21). Przestali również uważać imię Jezusa za jedyne, „w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). A przecież wzywanie imienia Jezusa Chrystusa, czyli modlenie się do Niego, wynika z prostego faktu, że to tylko On jeden jest „Zbawicielem świata” (1 J 4,14; por. Tt 2, 13; J 4,42). W NT znajdujemy liczne świadectwa tych, którzy modlili się do Jezusa, a więc wzywali Jego imienia (zob. Dz 7,59; 16,31; 22,16; 1 Tm 1,12; 2 Tm 1,16n; Hbr 13,21; 2 Kor 12,8; Ef 5,19n; Ap 22,20 itd.). Ciekawe, że świadkowie kilka razy zmieniali interpretację tekstu św. Pawła z Listu do Rzymian: „Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony” (10,13). Russell słusznie odnosił go do Jezusa (por. Rz 10,9; 1 Kor 12,3). Z początkiem lat siedemdziesiątych „Strażnica” widziała we wzywaniu tego imienia imię Jehowa, później imię Jezusa, ale na krótko. Dzisiaj widzą w tym tekście imię już tylko Jehowy, co też zaznaczyli w swoim „tłumaczeniu” Biblii (wbrew oryginałowi greckiemu): „Gdyż ‚każdy, kto wzywa imienia Jehowy, będzie wybawiony'"(por. Wiedza..., s.27).
A co z postawą modlącego się świadka Jehowy? W poprzednim podręczniku Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi wspomniano jeszcze o możliwości uklęknięcia podczas modlitwy, odwołując się do przykładu proroka Samuela z 1 Krl 8,54 (Będziesz mógł..., s.228). W najnowszym podręczniku nic już o tej możliwości nie wspomniano. Powróćmy więc do wcześniej przytoczonego świadectwa Ryszarda Solaka, w którym wspomniał on o „dobrym przyjęciu” wśród świadków postawy siedzącej podczas modlitw w sali królestwa. W czasach, gdy świadkowie znani byli jako Badacze Pisma Świętego wszyscy uczestnicy zebrań zawsze powstawali do modlitwy. Dzisiaj „wzorcową” postawą modlitewną świadków jest pozycja siedząca z pochyloną głową i zamkniętymi oczami (por. Będziesz mógł..., s.230; Wiedza..., s.157, 172). Dzieci mogą towarzyszyć rodzicom podczas modlitw, ale tylko „słuchają, jak rodzice pokornie modlą się do Jehowy” (Wiedza..., s.154). Widocznie muszą poczekać do czasu otrzymania chrztu, gdy mając kilkanaście lat będą mogli uważać się wreszcie za świadków Jehowy.
Warunki
A jaki należy spełnić warunek, aby Jehowa wysłuchiwał modlitw do Niego zanoszonych? Świadkowie uważają, że Jehowa nie wysłucha modlitwy, jeśli nie czynimy Jego woli i nie jesteśmy posłuszni Jego prawom (zob. Będziesz mógł..., s.228). Ale zauważmy, do jakich absurdów prowadzi takie podejście świadków do modlitwy. Kierując się tymi założeniami, świadkowie piszą: „Nie powinno się (...) prosić Jehowy o pomoc w uniknięciu niemoralności, a potem czytać pisma i oglądać filmy czy programy telewizyjne przesycone niemoralnością"! (tamże). A więc czy w takim ujęciu modlitwa nie jest zarezerwowana tylko dla doskonałych (lub prawie doskonałych) ludzi? Przecież modlimy się do Boga głównie po to, aby On wspomógł nas swoją łaską w trudnościach, pokusach, abyśmy mogli podołać w wypełnieniu Jego świętej woli, a więc żyli zgodnie z Jego prawem i przykazaniami. O tę moc i światło chrześcijanie proszą przede wszystkim Ducha Świętego (J 14,26; Rz 15,13). To, co proponują świadkowie Jehowy, jest właściwie niweczeniem sensu modlitwy (nie pierwszy to raz świadkowie uczą czegoś zupełnie przeciwnego wierze chrześcijańskiej). Czy nie pamiętają oni o tym, że Pan Jezus każe modlić się nieustannie, aby właśnie nie ulec pokusie? (zob. Mt 6,13; 26,41). Z licznych świadectw wiemy, że to prawdziwa i szczera modlitwa (na kolanach) wielu świadków Jehowy sprawiła, że wyzwolili się wreszcie z niewoli fałszywych nauk, rozsiewanych przez Towarzystwo Strażnica. Poniżej przytoczymy tylko dwa takie świadectwa: W.J. Schnella i G. Papego.
"Aż pewnej nocy, gdy żona odjechała do rodziców i pozostałem w domu sam - opisuje swoje nawrócenie Schnell - upadłem na kolana z mocnym postanowieniem szukania ra-tunku. Przez całą noc spowiadałem się Bogu z całego mego życia, ze wszystkiego zła, które uczyniłem jako niewolnik ‚Strażnicy'. Gdy przeglądam to, co dotychczas napisałem w tej książce, widzę, że jest to dokładne powtórzenie mojego wyznania Bogu w tamtą noc. Wczesnym rankiem ślubowałem Bogu, że jeśli uwolni mnie od skłonności do picia i od strachu przed ‚Strażnicą', napiszę i opublikuję wyznanie, opisujące całą moją drogę. Wraz z pierwszym brzaskiem na wschodzie powstałem z kolan. Bóg wysłuchał moje modlitwy. Oto stałem jako wolny człowiek. Wiedziałem, że już nigdy nie będę się bał świadków Jehowy, ani Towarzystwa Strażnicy, wiedziałem, że jestem wolny od nałogu pijaństwa. Bóg odpuścił moje grzechy i pierwszy raz od trzydziestu lat odczułem w sercu prawdziwy pokój, przekraczający pojęcie ludzkie” (W.J. Schnell, Trzydzieści lat w niewoli „Strażnicy", Wyd. „Słowo Prawdy", s. 96-97).
"Mijają godziny. Wydaje mi się, że tracę rozum. Jedna myśl ogarnia mnie z coraz większą siłą, przestaje być już tylko myślą. Pośród urywanych słów modlitwy do Chrystusa i Boga staje się pewnością: ja przecież nie myślę o Panu Bogu, lecz tylko o samym sobie! Towarzystwo ‚Strażnica’ wpoiło we mnie straszny, nieprzezwyciężalny lęk przed zagładą w Har-Magedonie. Owładnięty tym lękiem, nie służę jednak Bogu. Nie zostawiam miejsca dla Jego łaski - chcę zbawić sam siebie przez moje czyny. A zbawić siebie - to dla człowieka niemożliwe. Nie wpłynę na Pana Boga przedstawiając Mu pozytywny raport z mej pracy w terenie. (...) Wytężam wszystkie siły. Żadne usprawiedliwienia‚ Strażnicy’ już mnie wewnętrznie nie przekonują. Moja prośba zwrócona do Chrystusa jest jak wołanie pośród burzy. Błagam żarliwie, by Bóg wysłuchał mnie w Jego imię. Coraz bole-śniej odczuwam moją wewnętrzną pustkę. (...) [I po licznych jeszcze zmaganiach, Pape kończy swoje wyznanie] Po nocach bezsenności i męki przezwyciężyłem najpoważniejsze wątpliwości. Stałem się wolny... (...) Dzięki za to Ojcu Niebieskiemu i Jego Synowi, Jezu-sowi Chrystusowi” (G. Pape, Byłem świadkiem Jehowy, Wyd. Misjonarzy Klaretynów, Warszawa 1991, s. 93-94, 108).
Rozmowy
W instruktażowym podręczniku Prowadzenie rozmów na podstawie Pism nauczyciele świadków Jehowy tak radzą im „uwolnić się” od zachęty kogoś, kto podczas ich służby polowej zaproponowałby im wspólną modlitwę: „Czy słyszał pan, że [Jezus] odradzał swym uczniom modlenie się na pokaz..."! I dalej ich instruują: „Ale Świadkowie Jehowy tego nie robią [tzn. nie modlą się z innymi wyznawcami], ponieważ Jezus pouczył swych uczniów, żeby prowadzili działalność w inny sposób. Nie powiedział im: ‚Gdy wejdziecie do domu, to najpierw się pomódlcie” (Prowadzenie rozmów..., s.175-176). Tak to świadkowie przyznają, że ich Jehowa nie wysłuchuje modlitw chrześcijan, których to zresztą skazują na bliską zagładę w Armagedonie. A jednak my, chrześcijanie, wiemy, że Bóg darzy miłością wszystkich ludzi i chętnie wysłuchuje modlitw także pogan. Przykładem może być setnik Korneliusz, poganin ‚bojący się Boga', który wkrótce przyjmie chrześcijaństwo z rąk samego św. Piotra. Przy tej okazji Książę Apostołów wypowie wielką pochwałę pod adresem tego poganina: „Korneliuszu, twoja modlitwa została wysłuchana i Bóg wspomniał na twoje jałmużny. (...) [ I w dalszym przemówieniu Apostoł powie, ale już pod adresem wszystkich ludzi] „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie...” (Dz 10,31.34-35).
Świadectwa
I na koniec dwa jeszcze „kwiatki” związane z tematem modlitwy u świadków. Zacznijmy od pytania: czy można być ukaranym zakazem modlitwy? Okazuje się, że u świadków można! (żartując mówi się, że to, co u Pana Boga jest niemożliwe, możliwe jest u świadków!). Otóż coś takiego przytrafiło się żonie p. Edmunda N., która otrzymała od starszych zboru taką właśnie karę. Pan Edmund tak to opisuje:
"Kary są różne. Moja żona dostała karę, że przez 9 miesięcy nie mogła się modlić, nie można jej było zabierać żadnego głosu, nie wolno jej było mówić. Więc wyobrażacie sobie - kontynuował swoje świadectwo były świadek w Niepokalanowie - wtedy, kiedy człowiek zgrzeszy, to wtedy nie wolno się modlić, to wtedy nie wolno nic mówić. To są mechanizmy, które działają [w organizacji] w ten barbarzyński sposób, sprzeczny z Pismem św., ale najważniejsze, żeby tego człowieka zawsze mieć w garści, żeby nad nim panować” (T. Kunda, Abyś nie wpadł w sidła Złego!, Wyd. Diecezji Gdańskiej „Stella Maris", Gdynia-Warszawa 1995, s.19-20).
Na drugi „kwiatek” tyczący się modlitwy „chwalców Jehowy” ("chwalcy” - neologizm wymyślony przez świadków), natkniemy się w książce Ryszarda Solaka ze stosownym jego komentarzem:
"Jak obłędna jest ta ideologia, niech służy fakt wydrukowania w jednej ze ‚Strażnic’ pytania czytelniczki, czy właściwą rzeczą jest modlić się o Armagedon. Odpowiedź brzmiała, że owszem. Pomimo, że jak wiadomo Pan Jezus uczył modlić się o Królestwo Boże, ale my wiemy o tym, że najpierw będzie Armagedon, to możemy się o niego modlić, bo on przygotuje Królestwo Boże. To rozumowanie świadczy o tym, jak wielką nienawiść żywią ci ‚apostołowie'. To tak, jak byśmy wiedząc dobrze o tym, że nasza zła sytuacja gospodarcza jest przyczyną przeludnienia, modlili się o wojnę atomową. Prawdziwy chrześcijanin, który przejawia miłość opartą na przykładzie Pana Jezusa i innych mężów wiary, nigdy nie będzie się modlił o czyjąś zgubę. Będzie starał się o zbawienie każdego. A kiedy przyjdzie Pan Jezus, to On jedynie rozwiąże problem dalszego losu niepoprawnych grzeszników. Czyżby prawdziwemu chrześcijaninowi obca była zasada Pana Jezusa, że grzech niekoniecznie może przybrać formę widoczną? Czyż Pan Jezus nie powiedział, że można zgrzeszyć w sercu? Czyż nie jest grzechem ludobójstwa modlić się o to, by wreszcie Jehowa wybił wszystkich ludzi, którzy nie chcą nas, Świadków Jehowy słuchać? Czyżby ci ‚znawcy’ Pisma Świętego nie czytali słów proroka Amosa: „Biada tym, którzy żądają dnia Pańskiego! Cóż wam po tym dniu Pańskim, ponieważ jest ciem-nością, a nie światłością?” (R. Solak, Prorocy z Brooklynu – wspomnienia byłego świadka Jehowy, Dabar, Toruń 1992, s.39-40).
Artykuł jest nieznacznie zmienionym fragmentem książki:
Świadkowie Jehowy od wewnątrz, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1999.