„To porównanie do wiosny – mówił papież Jan Paweł II 14 X 2000 r. podczas jednej z homilii Jubileuszu Rodzin w Rzymie — wprowadza nas (…) w atmosferę pełną życia, kolorów, światła i śpiewu, jaka kojarzy nam się z wiosną. To wszystko w naturalny sposób obecne jest w dzieciach. Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, projektem, który nieustannie się urzeczywistnia, przyszłością, która pozostaje zawsze otwarta. Są owocem miłości małżeńskiej, która dzięki nim odżywa i umacnia się. Przychodząc na świat, przynoszą z sobą orędzie życia, które wskazuje na pierwszego Stwórcę życia. We wszystkim od nas uzależnione, zwłaszcza na wczesnych etapach życia, są naturalnym wezwaniem do solidarności”.
WSPÓLNOTA DZIECIOM – DZIECI WSPÓLNOCIE
Dzisiejszy świat pełen jest agresji i zobojętnienia. Żyjące w tym świecie dziecko gubi się i zatraca poczucie bezpieczeństwa, a także nie potrafi odróżnić dobra od zła. Ważne więc jest istnienie wspólnot wspierających rodzinę i otaczających dzieci i młodzież swoją opieką. Na szczęście w Kościele jest wiele ruchów, które pracują z dziećmi i młodzieżą. Troszczą się one o formację swoich młodych członków, jak również dają dzieciom możliwość uczestniczenia w różnych spotkaniach, w wyjazdach wakacyjnych, gdzie mogą odpoczywać w duchu Bożej radości.
W 2000 roku odbywał się Jubileusz Rodzin. Hasłem przewodnim było: Dzieci są wiosną rodziny i społeczeństwa.„To porównanie do wiosny – mówi papież - wprowadza nas (…) w atmosferę pełną życia, kolorów, światła i śpiewu, jaka kojarzy nam się z wiosną. To wszystko w naturalny sposób obecne jest w dzieciach. Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, projektem, który nieustannie się urzeczywistnia, przyszłością, która pozostaje zawsze otwarta. Są owocem miłości małżeńskiej, która dzięki nim odżywa i umacnia się. Przychodząc na świat, przynoszą z sobą orędzie życia, które wskazuje na pierwszego Stwórcę życia. We wszystkim od nas uzależnione, zwłaszcza na wczesnych etapach życia, są naturalnym wezwaniem do solidarności”.
Nie sposób nie zauważyć, że w wielu miejscach Ojciec św. podkreśla cierpienie dzieci. W liście do dzieci „Tra pochi giorno” Ojciec św. napisał: „Drodzy przyjaciele! W wydarzeniach związanych z Dzieciątkiem Betlejemskim możecie rozpoznać losy dzieci na całym świecie. Jeżeli bowiem prawdą jest, że dziecko jest radością nie tylko rodziców, ale także radością Kościoła i całego społeczeństwa, to równocześnie jest też prawdą, że niestety, wiele dzieci w naszych czasach w różnych częściach świata cierpi i podlega wielorakim zagrożeniom. Cierpią głód i nędzę, umierają z powodu chorób i niedożywienia, padają ofiarą wojen, bywają porzucane przez rodziców, skazywane na bezdomność, pozbawione ciepła własnej rodziny, ulegają rozmaitym formom gwałtu i przemocy ze strony dorosłych. Czy można przejść obojętnie wobec cierpienia tylu dzieci, zwłaszcza gdy jest to cierpienie w jakiś sposób zawinione przez dorosłych?”
Nie do uwierzenia, że w Polsce mamy dzieci, które cierpią głód i z tego powodu mdleją w szkołach, że są dzieci prześladowane i wykorzystywane przez dorosłych, itd.
Dokonaliśmy analizy środowiska szkoły podstawowej w małym podwarszawskim miasteczku. Takie typowe, niczym się nie wyróżniające środowisko. Co wynikło?
Okazało się, że największym problemem – będącym źródłem wielu innych trudnych zachowań współczesnego dziecka – jest rodzina. Maleje rola i pozycja rodziny, a jej problemy, jej wadliwe, często patologiczne funkcjonowanie są najczęstszym źródłem dziecięcych nieszczęść. Niektóre współczesne rodziny nie zaspakajają podstawowych potrzeb psychicznych dziecka: poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, itd.
Bardzo ważnym czynnikiem jest brak czasu dla dziecka ze strony rodziców! Rodzice - nie ze złej woli - w pędzie za zabezpieczeniem strony materialnej dziecka, nie dostrzegają jego potrzeb emocjonalnych. Dziecko jest pozostawione samo sobie - często w świecie nierealnym czy pełnym agresji gier komputerowych i programów TV- przeżywa osamotnienie, zmuszone jest do samodzielnego podejmowania decyzji. Zauważa się nieumiejętność słuchania dzieci, pośpiech, nerwowość u rodziców i bagatelizowanie problemów dziecka.
Można również zauważyć u niektórych rodziców postawy nadopiekuńczości wobec dziecka i przedmiotowe traktowanie dziecka, któremu zapewnia się wszelkie atrakcje i organizuje czas tak, by jak najmniej oczekiwało od rodziców, których w domu nie ma od rana do wieczora. Wypełniając dziecku czas są o niego spokojni, ale dziecko nie uczy się w ten sposób odpowiedzialności. Rodzice czynią to często w imię tak zwanego wszechstronnego rozwoju dziecka.
U rodziców zauważa się także brak przygotowania do wychowywania dzieci oraz brak chęci współpracy ze środowiskami wychowawczymi. Najczęściej występującą odpowiedzią rodzica jest: „Ja muszę pracować, by utrzymać rodzinę”. Z tego powodu stykamy się i z takimi postawami, kiedy rodzice nie podejmują współpracy w wychowaniu, choć uznają taką potrzebę. Rzadko można usłyszeć: ”Ja muszę przede wszystkim wychować dzieci”.
Inną przyczyną nieszczęść jest relatywna hierarchia wartości w rodzinie. Raz wartością jest to - a raz coś innego, w zależności od użyteczności w danej sytuacji, np. przychodzi pierwszoklasista do domu i mówi z żalem do mamy: „dlaczego mnie uczysz, że nie można kłamać, a dzisiaj kazałaś powiedzieć pani w szkole, że wyjechałaś i nie możesz przyjść do szkoły”.
Ponadto w dzisiejszych czasach 50% małżeństw jest rozbitych. To znaczy, że mamy do czynienia z dziećmi, o których Ojciec św. powiedział: „Czyż dzieci nie są już aż nadto poszkodowane przez plagę rozwodów? Jakże smutny jest los dziecka, które musi pogodzić się z tym, że będzie musiało dzielić swą miłość między skłóconych rodziców! W psychice wielu dzieci na zawsze pozostanie ślad tej bolesnej próby, jaką stało się dla nich rozstanie rodziców”.
Najbardziej powszechnym problemem dzieci są zaburzenia emocjonalne, które w różnym stopniu występują i różnie się u dzieci przejawiają. Związane jest to - niestety – z występującym jeszcze w rodzinach stereotypem, który pokazuje ojca pracującego zawodowo, który po pracy musi odpocząć nie włączając się w życie rodziny i nie interesując się sprawami dzieci, nie odrabia z nimi lekcji, nie zna ich szkolnych problemów. Szczególnie dotkliwie brak ojca odczuwają chłopcy.
Zaburzenia emocjonalne wynikają też z nie określanych jasno przez rodziców norm, obowiązków, nie wyznaczonych jasno granic i z braku konsekwencji w egzekwowaniu. Dzieci potrzebują być zależne i jasno wiedzieć, za co są odpowiedzialne. Dziś często dziecko nie ma jasno określanych obowiązków domowych i szkolnych lub wprost jest z nich zwalniane, co sprawia, że dzieci nie czują się odpowiedzialne za swoją rodzinę i nie znajdują w niej swojego miejsca.
Zdarzają się rodzice, którzy tylko dają, zapominając, że nie daje tylko jedna strona. Rodzic dając oczekuje. Coś z praw biznesu: inwestuję i musi mi się to opłacać. W takim wypadku też nie liczy się np. rzeczywista wiedza, ale tylko efekty.
Spotykamy również sytuacje skumulowania na dzieciach wygórowanych ambicji rodziców, przerzucania na dzieci własnych projektów i marzeń. Niekiedy niemożność sprostania tym rodzicielskim oczekiwaniom rodzi w dziecku wewnętrzne napięcia, przejawiające się w różny sposób.
Często mamy do czynienia ze zjawiskiem przerzucania problemów dorosłych na dzieci, wiąże się to też ze złym rozumieniem partnerstwa w rodzinie. Dziecko uczestniczy na równi z dorosłymi członkami rodziny we wszelkich decyzjach domowych, co powoduje często utratę poczucia bezpieczeństwa i niekiedy zamianę ról w rodzinie.
Również w dziedzinie wychowania w wierze brak zgodności postępowania rodziców z głoszonymi normami owocuje m.in. pewnym kryzysem przeżywanym przez dziecko w okresie adolescencji. Rodzice, którzy nie dają w domu świadectwa wyznawanej przez nich wiary, stosują pewien przymus, nakazując dziecku chodzenie na religię. Wypowiedź ucznia I kl. gimnazjum: ”Jak ja nienawidzę religii! Na pytanie: Dlaczego? – odpowiada: „Przez mamę, która mówi mi musisz iść do kościoła, ale sama nigdy ze mną nie chodzi!”
Oczywiście, na szczęście mamy też rodziny „normalne”, chrześcijańskie. Często rodzice należą do wspólnot katolickich, a dzieci razem z nimi. Ale trzeba pamiętać, pracując dziś z dziećmi o tej zdecydowanej większości, która przyjdzie do ruchu, by znaleźć chociażby akceptację i osoby, które je wysłuchają.
Kim są dzieci dla ruchów? Aż chce się sparafrazować: dzieci są wiosną ruchów! Dzieci są darem i zadaniem dla ruchów. Wyzwaniem do poszukiwania ciągle nowych form pracy ewangelizacyjnej i odpowiadania na ich potrzeby zgodnie z ich wiekiem. Pan Jezus brał dzieci na kolana i błogosławił mimo, że Apostołowie zabraniali im przychodzenia do Niego. Dzieci są dla Jezusa ważne! Ważne są też dla nas. Poza tym jeszcze jedno bardzo ważne - jakie dzieci w naszych ruchach wychowamy, to takie ruchy i taki Kościół mieć będziemy. Skoro dzieci są wiosną, to my powinniśmy być już latem, a u nas – dorosłych - czasami tak jesiennie.
I stąd pomysł kongresu tematycznego „Ruchy dzieciom – dzieci ruchom”. Na Kongresie metodą Open Space pragniemy postawić ważne pytania dotyczące obecności dzieci i pracy z nimi, by szukać co i jak możemy wspólnie zrobić, by sprawić, że dziecko się uśmiechnie.
W imieniu ekipy z Chemin Neuf, Eucharystycznego Ruchu Młodych, Focolari, Klubu Inteligencji Katolickiej i Parafiady zapraszamy do udziału w forum na stronach internetowych poświęconych naszemu kongresowi tematycznemu, jak również do uczestnictwa w samym Kongresie!