Jerzy Grzybowski, Członek Zespołu Koordynującego ORRK
Po podsumowaniu obchodów roku jubileuszowego Ojciec Święty powtarza pytanie, jakie zadano Piotrowi w Jerozolimie zaraz po jego mowie wygłoszonej w dniu Pięćdziesiątnicy: „Cóż mamy czynić?” (por. Dz 2,37). I Ojciec Święty odpowiada: wciąż to samo „Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w ewangelii i żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować” (NMI 29). Jest jednak konieczne, podkreśla dalej Papież, aby program ten znalazł wyraz „we wskazaniach duszpasterskich dostosowanych do każdej sytuacji każdej wspólnoty.” (tamże)
Najważniejszym i najbardziej uniwersalnym przesłaniem tego programu jest powtarzające się w liście kilkanaście razy wezwanie: Duc in altum czyli wypłyń na głębię (Łk 5,4) które musimy uważać by nie stało się sloganem, żargonem, ale wciąż nas wyrywało ze zwątpienia, apatii, bądź płytkości naszego zaangażowania. Jest to wezwanie do pogłębienia własnego życia wewnętrznego i pogłębienia metod naszego zaangażowania. Bardzo charakterystyczne, że Ojciec Święty używa sformułowania „wypłyń na głębię” po łacinie: Duc in altum i tak pozostaje w tekście polskim. Altum oznacza zarówno głębię jak i wysokość. Sprowadza to od razu ową głębię do wymiaru boskiego, do wysokości, takiej samej jak „hosanna na wysokości”. W każdym razie ja to tak rozumiem.
Czeka nas zatem porywające zadanie – pisze Ojciec Święty – mamy podjąć na nowo pracę duszpasterską. Na owej głębi i wysokości zarazem. Z jednej strony wciąż to samo, ale z drugiej – konkretne priorytety duszpasterskie, dla Kościoła na trzecie tysiąclecie.
Na pierwszym miejscu Ojciec Święty wymienia świętość.
Świętość
Wszystkie programy duszpasterskie powinny być podporządkowane nadrzędnej idei świętości. Mówi o darze świętości, który został ofiarowany każdemu ochrzczonemu. Ojciec Święty pisze o „pedagogice świętości”, która zdolna jest dostosować się do rytmu poszczególnych osób i wspólnot. Pisze: „Dzisiaj trzeba na nowo z przekonaniem zalecać wszystkim dążenie do „wysokiej miary” zwyczajnego życia chrześcijańskiego. Całe życie kościelnej wspólnoty i chrześcijańskich rodzin winno zmierzać w tym kierunku.” W tym miejscu podkreśla rolę ruchów i stowarzyszeń w Kościele, szerzej wróci do tego tematu później.
Warto, by nasza droga, nasz program, także program ORRK był zakorzeniony w tym wezwaniu do świętości i szukaniu dróg do świętości indywidualnych i we wspólnocie, rozeznawania charyzmatu swojego środowiska i pogłębiania go.
Podłożem tej pedagogiki świętości jest:
Modlitwa
Ojciec Święty zwraca uwagę, że pomimo procesów laicyzacji obserwujemy „powszechną potrzebę duchowości, która w znacznej mierze ujawnia się właśnie jako głód modlitwy”. Nasze chrześcijańskie wspólnoty „winny zatem stawać się prawdziwymi „szkołami” modlitwy (...) Ma to zatem być modlitwa głęboka która jednak nie przeszkadza uczestniczyć w sprawach doczesnych, jako, że otwierając serce na miłość Bożą, otwiera je także na miłość do braci i daje nam zdolność kształtowania historii wedle zamysłu Bożego.” (33) Trzeba zatem, aby wychowanie do modlitwy „stało się kluczowym elementem wszystkich programów duszpasterskich”. (34)
Jako kolejne priorytety wymienia Niedzielną Eucharystię i Sakrament Pojednania. Przedstawia Eucharystię jako serce przeżywania niedzieli dla chrześcijanina. Zwraca uwagę na zaobserwowany powrót do Sakramentu Pojednania w czasie roku jubileuszowego, co w sytuacji kryzysu tego sakramentu na świecie, napełnia nadzieją.
W kontekście tych drogowskazów, czy priorytetów, mówi o kluczowej zasadzie chrześcijańskiej wizji życia, a mianowicie o pierwszeństwie łaski.
Osobiście odczytuję to jako szczególnie ważny drogowskaz-priorytet pracy duszpasterskiej:
„Istnieje pewna pokusa, która od zawsze zagraża życiu duchowemu każdego człowieka, a także działalności duszpasterskiej: jest nią przekonanie, że rezultaty zależą od naszej zdolności działania i planowania. To prawda, że Pan Bóg oczekuje od nas konkretnej współpracy z Jego łaską, a zatem wzywa nas, byśmy w służbie Jego Królestwu wykorzystali wszystkie zasoby naszej inteligencji i zdolności działania. Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa „nic nie możemy uczynić”. (...) Kiedy ta zasada nie jest przestrzegana, to czyż można się dziwić, że przedsięwzięcia duszpasterskie kończą się niepowodzeniem, pozostawiając w sercu obezwładniające uczucie frustracji?” (38).
Dodam tu od siebie, że istnieje jeszcze jedna pokusa w tym kontekście. A mianowicie podpierania własnych pomysłów i własnego kombinowania, wolą Bożą i cedowania później owych niepowodzeń i frustracji także na wolę Bożą. Istnieje pokusa usprawiedliwiania niepowodzeń Bożą wolą.
To trochę tak jakbyśmy całą noc łowili i nic nie ułowili i powiedzieli: „Widocznie Pan Bóg tak chciał”. A czy Pan Bóg naprawdę tak chciał? „W takim momencie – wracam do Listu Ojca Świętego – potrzebna jest wiara, modlitwa i dialog z Bogiem, aby serce otworzyło się na strumień łaski, a słowo Chrystusa mogło przeniknąć nas z całą mocą: Duc in altum!” (38) W tym miejscu rozumiem te słowa jako wezwanie do niełatwego rozeznawania, co jest naprawdę wolą Bożą, a co jest wolą moją. Podkreślane przez Ojca Świętego pierwszeństwo łaski, modlitwa, a także słuchanie Słowa Bożego może odegrać tu kluczową rolę.
Po tych wskazaniach dotyczących w sposób szczególny indywidualnej drogi do świętości, osobistego nawrócenia, Ojciec Święty kieruje naszą uwagę w stronę wspólnoty. Jego kolejny priorytet to:
Czynić Kościół domem i szkołą komunii
Pisze, że jest to wielkie wyzwanie, jakie czeka nas w rozpoczynającym się tysiącleciu, jeśli chcemy pozostać wierni Bożemu zamysłowi, a jednocześnie odpowiedzieć na najgłębsze oczekiwania świata (43). Ale i tu przestrzega przed nadmiarem aktywizmu. Pisze raczej o wartości „odczuwania więzi z bratem w wierze dzięki głębokiej jedności mistycznego Ciała, a zatem postrzegania go jako „kogoś bliskiego”, co pozwala dzielić jego radości i cierpienia, odgadywać jego pragnienia i zaspokajać jego potrzeby, ofiarować mu prawdziwą i głęboką przyjaźń. Duchowość komunii to także zdolność dostrzegania w drugim człowieku przede wszystkim tego, co jest w nim pozytywne, a co należy przyjąć i cenić jako dar Boży (...) Duchowość komunii to wreszcie umiejętność „czynienia miejsca” bratu, wzajemnego noszenia brzemion (por. Gal 6,2) i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają, rodząc rywalizację, bezwzględne dążenie do kariery, nieufność, zazdrość.” (43) Podkreśla, że bez duchowości komunii zewnętrzne narzędzia duszpasterskie mogłyby stać się bezdusznymi mechanizmami, bardziej pozorami komunii, niż sposobami jej wyrażania i rozwijania.
Pisząc o przestrzeniach tej komunii podkreśla różnorodność powołań. Zauważając potrzebę wspomagania „powołania do kapłaństwa i do szczególnej konsekracji” podkreśla, że należy „coraz lepiej odkrywać znaczenie powołania właściwego świeckim”. Jako ważny dla duchowości komunii wymienia „obowiązek popierania różnych form zrzeszania się, zarówno tradycyjnych jak i nowszych ruchów kościelnych, ponieważ nadają one Kościołowi żywotność, która jest darem Bożym i przejawem prawdziwej „wiosny Ducha”.
Wśród przestrzeni komunii podkreśla Ojciec Święty zaangażowanie ekumeniczne. Zauważa, ze smutkiem, że w tej dziedzinie przenieśliśmy przez próg nowego tysiąclecia smutne dziedzictwo przeszłości i choć są pewne oznaki nadziei – jak pisze prorocze i wzruszające – to jednak droga do jedności jest jeszcze bardzo daleka. (48) Zwracam na to uwagę, bo wiele naszych ruchów działa za granicą, gdzie żyją ludzie innych wyznań.
Kolejnym punktem programu duszpasterskiego jest wezwanie do
miłosierdzia.
Papież zauważa nowe formy ubóstwa „dotykające często także środowisk i grup ludzi materialnie zasobnych, którym wszakże zagraża rozpacz płynąca z poczucia bezsensu życia, niebezpieczeństwo narkomanii, opuszczenie w starości i chorobie, degradacja lub dyskryminacja społeczna. Trzeba - wzywa Ojciec Święty - aby w obliczu tej sytuacji chrześcijanin uczył się wyrażać swą wiarę w Chrystusa przez odczytywanie ukrytego wezwania, jakie On kieruje do niego ze świata ubóstwa. W ten sposób będzie można kontynuować tradycję miłosierdzia, która już w minionych dwóch tysiącleciach wyraziła się na wiele różnych sposobów, ale która wymaga może jeszcze większej inwencji twórczej. Potrzebna jest dziś nowa „wyobraźnia miłosierdzia”, której przejawem będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był odczytywany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr.” (50)
Jest to pytanie do nas: W jaki sposób w każdym z naszych ruchów i stowarzyszeń rodzi się „nowa wyobraźnia miłosierdzia”?
Śmiem twierdzić, że bardzo opornie w świadomości społecznej, zwłaszcza gdy dotyczy to AIDS, narkomanii, ale także nieszczęść rodzinnych, ubóstwa w miłość małżeńską, rodzinną.
Jest w liście zawarty cały szereg innych współczesnych wyzwań (51) wśród których wymienia dewastację środowiska naturalnego, problem pokoju, poszanowanie życia każdej istoty ludzkiej od poczęcia do naturalnego kresu. W te zadania powinni włączyć się przede wszystkim wierni świeccy, nie ulegając pokusie sprowadzenia chrześcijańskiej wspólnoty wyłącznie do roli instytucji socjalnej (52).
Ojciec Święty kończy swój list ponownie wezwaniem: „wypłyń na głębię”. Chodzi o to, w każdym razie ja to tak rozumiem, abyśmy te wszystkie dziedziny naszego zaangażowania, pogłębili i odnowili tym, o czym pisze w pierwszej części listu: wezwaniem do pogłębienia i odnowienia osobistego przeżycia więzi z Bogiem, odnowienia życia wewnętrznego, jednoznacznego przyznania pierwszeństwa łasce całemu naszemu zaangażowaniu.
Cały list jest – jeśli można tak rzec – nasiąknięty duchowością wspólnotową. Wynika z niego jasno, że potrzeba dziś świętych wspólnot tak samo jak świętych jednostek. To jest ta duchowość komunii, w której jest miejsce na różne powołania, różne charyzmaty i różne wezwania, które warto drążyć, wypływać z nimi na głębię. Warto, by każde z naszych środowisk, każdy ruch i każde stowarzyszenie, popatrzyło na własny charyzmat w świetle tego listu.
Jestem głęboko przekonany, że w programie pracy ORRK a także każdego z naszych ruchów i stowarzyszeń, list ten powinien być kręgosłupem, osią, punktem odniesienia wszystkich programów cząstkowych.
Z własnego doświadczenia powiem, że spotkanie animatorów Spotkań Małżeńskich poświęcone temu listowi przeciągnęło się ponad miarę, bo odnaleźliśmy w nim drogę, którą idziemy. List stał się w ten sposób punktem oparcia i stanie się punktem rozwinięcia naszej pracy, oczywiście jeżeli starczy nam odwagi wypłynięcia na głębię. Czego sobie i wszystkim życzę.
Źródło: Rada Ruchów Katolickich. Biuletyn Informacyjny Sekretariatu ORRK, numer 19, 2001 rok