Przyjaźń w Chrystusie

Relacje na płaszczyźnie osobowej czynią nas wolnymi od relacji przedmiotowych, fasadowych, a niekiedy dworskich i czynią nas wolnymi do miłości braterskiej, a przez to współpraca staje się bardziej owocna. To nie mają być relacje kumplowskie, ale relacje braci w Chrystusie. Jeżeli jesteśmy ze sobą po imieniu, to dlatego, że budujemy, albo przynajmniej mamy szczerą wolę budować te relacje w oparciu o Chrystusa, o wspólnego Ojca i w Duchu Świętym. Nie po to by burzyć tradycyjny układ ról, burzyć bariery, okazać swą postępowość i nowoczesność, ale żeby naprawdę spotkać się w jedności naszego powszechnego kapłaństwa, jedności uwzględniającej różnorodność naszych powołań, charyzmatów, przyjętych sakramentów. Być blisko siebie. Znane jest powiedzenie św. Augustyna, że łaska buduje na naturze. I dlatego te naturalne relacje między kapłanami i świeckimi warto budować. I jeżeli na rekolekcjach dla małżeństw wierzymy, że odnawiając naturalne więzi męża i żony sprzyjamy odnawianiu ich więzi nadprzyrodzonej, ich więzi z Bogiem, to budując naturalne, osobowe i po Bożemu partnerskie relacje świeckich i kapłanów odnawiamy także nadprzyrodzony wymiar Kościoła.

Możemy się od siebie wiele nauczyć

Ideał współpracy świeckich i kapłanów, osób życia konsekrowanego, widzę więc przede wszystkim jako świadomy różnic powołań – przyjacielski, w najlepszym Bożym znaczeniu tego słowa – partnerski. Jeżeli taki będzie, to my, czyli księża i świeccy możemy się wiele od siebie nauczyć. I tylko wtedy będziemy w stanie budować Kościół jeżeli na to wzajemne uczenie się będziemy otwarci.
Podam przykład z własnego „podwórka”, czyli z naszych Spotkań Małżeńskich. Każda refleksja, którą proponujemy małżeństwom jest inspirowana przez zespół prowadzących: małżeństwo i kapłana. Ale, żeby to nie były wypowiedzi oderwane od siebie, żeby tworzyły całość, żeby współbrzmiały ze sobą, muszą być wspólnie przygotowane. Bo nie są to rutynowe nauki z podręcznika, ale świadectwa zaczerpnięte z życia. Aby te wypowiedzi współbrzmiały, przyjęliśmy zasadę, że w czasie spotkań przygotowawczych przedstawiamy sobie o czym będziemy mówić na rekolekcjach. Wspólnie konstruujemy wypowiedź, żeby była na temat, bez zbędnych dłużyzn, pouczeń. Świeccy mają uwagi do wypowiedzi kapłanów i odwrotnie. Te uwagi są omawiane i przyjmowane. Niedawno jeden z młodych kapłanów skomentował to wspólne przygotowanie słowami: „Od czasu jak skończyłem seminarium, nie zdarzyło się, żeby ktoś sprawdzał mi kazanie”. A tu w dodatku jeszcze to „kazanie” sprawdzają świeccy. Było to dla tego księdza trudne, ale zobaczył tego wartość, owoce. I to jest piękne! Ja mogę się z niektórymi uwagami nie zgodzić, ale jeżeli sobie o tym porozmawiamy, to zawsze będą one ożywiać naszą więź, dalszą współpracę.
Potrzebujemy siebie nawzajem. Kapłani potrzebują przyjaźni świeckich, potrzebują bycia zrozumianymi, potrzebują wreszcie czasem wyjścia poza własne środowisko. To jest dla nich niesłychanie twórcze, budujące ich osobowość. Tak jak dla nas – świeckich – osobowa więź z kapłanami.
Doświadczyliśmy na pewno w naszych środowiskach dobrej współpracy świeckich i kapłanów w oparciu o przyjaźń w Chrystusie. Ale podam przykłady trudne, choć w sposób bardziej ogólny. Żalą mi się czasem przedstawiciele różnych ruchów katolickich, że: dano nam księdza, który w ogóle nie czuje o co chodzi w naszym ruchu; przychodzi, nie słucha, chce nam coś narzucić, on nas w ogóle nie rozumie, wiecznie się spieszy, i w dodatku uważa, że wszystko najlepiej wie.
Ale jest prawdą, że wielu kapłanów czuje się we wspólnotach traktowanych instrumentalnie, przedmiotowo, do określonych zadań, a potrzebna jest im przyjaźń, więź, umocnienie w powołaniu. Słyszy się, że świeccy się nie angażują, że nie chcą, że są bierni i traktują Kościół jako instytucję usług religijnych, ale to dlatego, że nie ma relacji osobowych.