- Ruchy a fenomen sekt, bp Zygmunt Pawłowicz
- Panorama dzisiejszego Kościoła w Polsce i miejsce w nim ruchów, Marcin Przeciszewski
- RRK wobec zmiany ustawy o planowaniu rodziny...
- Intencje II Krucjaty Modlitwy w Intencji Ojczyzny
- Informacje
Ruchy a fenomen sekt - Bp Zygmunt Pawłowicz
Wystąpienie na Plenarnym Spotkaniu RRK w dniu 4 maja 1996 r.
Kościół katolicki stanął od samego początku wobec problemu „zgubnych błędów” (2 P 2,1), rozdarcia (l Kor 11,19), rozłamów (Rz 16,17), siania zamętu doktrynalnego (Ga 5,10), pseudoproroków, którzy odrzucali władzę Chrystusa (Jud 1,8). Cała historia Kościoła jest przeniknięta powstawaniem i działaniem herezji, schizm i sekt, wnoszących podziały, błędy i bolesne rany na Ciele Chrystusa, jako jednego i powszechnego Kościoła.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpił gwałtowny rozwój sekt i wzmożona ich działalność. W związku z tym Kościół podjął działania przeciwstawiające się temu niepokojącemu zjawisku. Stolica Apostolska wydała w 1985 roku dokument „Sekty albo nowe ruchy religijne. Wyzwanie duszpasterskie”. Zawiera on określenie sekt, omówienie przyczyn rozprzestrzeniania się sekt i wskazania duszpasterskie.
Pojęcie sekty
Dokument watykański stwierdza, że pojęcie „sekta” mieści w sobie pewne zabarwienie pejoratywne, Stąd sugeruje ewentualne określenia neutralne jak „nowe ruchy religijne” czy „nowe grupy religijne”, Trzeba podkreślić, że jest to sugestia, nie wykluczająca posługiwania się pojęciem „sekta”. Sam dokument watykański posługuje się nim zamiennie wraz z sugerowanymi określeniami. Papież Jan Paweł II używa również pojęcia „sekta” w swych dokumentach.
Dokument watykański zawiera trzy określenia dotyczące zdefiniowania sekty:
1) sekty o pochodzeniu chrześcijańskim, posługujące się Biblią. Kryterium rozróżniania pomiędzy nimi i Kościołami stanowią „źródła” nauczania tych grup. Na tej podstawie jako sektę uznaje się takie grupy, które poza Biblią mają także inne księgi objawione lub „przesłania prorocze”, bądź też grupy wyłączające z Biblii pewne księgi protokanoniczne, bądź wreszcie radykalnie zmieniające ich treść;
2) sekty o wymiarze religioznawczym. W tym wypadku określa się jako sektę grupę religijną posiadającą własny, indywidualny światopogląd, wywodzący się z nauk jakiejś wielkiej religii światowej, lecz nie tożsamy z nimi.
3) sekty „destrukcyjne” to grupy swoistego rodzaju z programem i kultem, stanowiącym zagrożenie dla wolności obywateli i ogólnie dla społeczeństwa. W dokumencie watykańskim zwraca się uwagę na funkcjonujące wśród niektórych ludzi pewne cechy mentalności, czy postaw sekciarskich, które przejawią się w nietolerancji i agresywnym prozelityzmie. Tego typu mentalność i postawa stanowią pewnego rodzaju „ścieżkę” prowadzącą nieraz do zainteresowania się sektami czy też włączania się do tych grup.
Przyczyny powstawania sekt
Dokument watykański sygnalizuje problem przyczyn szerzenia się sekt w wymiarze światowym. Stąd nie dotyczą one w różnej mierze poszczególnych krajów. Przedstawione sytuacje są jednak bardzo charakterystyczne dla postaw, aspiracji, tęsknot i oczekiwań ludzi współczesnych. Dotyczą bowiem płaszczyzny poznawczej i uczuciowej, aspektu społecznego, kulturowego, egzystencjalnego i religijnego. Wszystkie te sytuacje i aspekty zachodzą niejako na siebie u poszczególnych osób i są ze sobą powiązane także w różnych grupach. Dokument wymienia dziewięć przyczyn, przy czym każda jest ujęta w formę potrzeb i aspiracji, na które sekty usiłują dać swą odpowiedź w postaci oferty doktrynalnej, kultowej i społecznej.
Zaprezentowane przyczyny są następujące:
1. Potrzeba przynależności i poczucia wspólnoty.
2. Poszukiwanie odpowiedzi na pytania i sytuacje życiowe.
3. Dążenie do integralności wobec utraty kontaktu z sobą i z innymi.
4. Poszukiwanie tożsamości kulturowej (w krajach Trzeciego Świata).
5. Potrzeba bycia rozpoznanym, wyróżnionym, wyodrębnionym z anonimowego tłumu.
6. Poszukiwanie transcendencji (potrzeb duchowych, zbawienia, Biblii, tajemnicy).
7. Potrzeba duchowego kierownictwa (charyzmatycznego przywódcy, mistrza, guru, duchowego przewodnika).
8. Potrzeba wizji siebie samego, ludzkości, świata, historii.
9. Potrzeba zaangażowania się, włączenia, współuczestnictwa.
Techniki werbowania i szkolenia, sposoby indoktrynacji
Dokument watykański podkreśla, że jedną z podstawowych przyczyn sukcesów odnoszonych przez sekty stanowią techniki werbowania, szkolenia i indoktrynacji, nieraz bardzo wyrafinowane. Ludzie najbardziej im ulegający to osoby, które po pierwsze, są nieświadome tego, że kontakt został zainscenizowany, po drugie zaś nie orientują się w charakterze obmyślonej dla nich metody nawracania i szkolenia, jakiej są przedmiotem (manipulacja społeczna i psychologiczna). Sekty często narzucają własne normy myślenia, odczuwania i zachowania.
Ludzie młodzi i starsi, pozostający w nieładzie wewnętrznym, bywają łatwym łupem takich technik i metod, stanowiących często połączenie serdeczności i podstępu. Techniki te wychodzą od postawy życzliwości, stopniowo jednak przekształcają się w coś w rodzaju kontroli umysłu, poprzez stosowanie zniewalających technik modyfikujących zachowania.
Można w tym zakresie wymienić następujące metody:
- delikatny proces wprowadzania konwertyty i stopniowe uświadamianie sobie przez niego, kto jest prawdziwym gospodarzem;
- techniki nacisku: „bombardowanie miłością”, oferta „bezpłatnego posiłku w międzynarodowym centrum przyjaźni”, technika flirtu (prostytucja jako metoda werbowania);
- wmuszanie niemal przemocą gotowych odpowiedzi i decyzji w nowo zwerbowanych;
- gotowe odpowiedzi, przyjaźń, niekiedy wywieranie nacisku na decyzje podejmowane przez rekrutowanego;
- pochlebstwo, rozdawanie pieniędzy, leków;
- stawianie wymogu bezwarunkowego poddania się woli wprowadzającego, przywódcy;
- silne skoncentrowanie się na osobie przywódcy, niektóre sekty usiłują nawet degradować rolę Chrystusa na korzyść swego założyciela;
- izolacja, kontrola procesu racjonalnego myślenia, wyeliminowanie wpływów i informacji z zewnątrz (rodziny, przyjaciół, gazet, czasopism, telewizji, radia, opieki lekarskiej itp.), które mogłyby przerwać proces adaptacji i wchłaniania odczuć, postaw oraz wzorców zachowań;
- odcięcie nowo pozyskanych od ich przeszkód, skupienie się na odchyleniach od normy w ich dawnych zachowaniach, takich jak zażywanie narkotyków, dewiacje seksualne, wykorzystywanie ich zahamowań psychicznych, nietowarzyskości itp.;
- utrzymywanie nowo zwerbowanych w ciągłej aktywności, ciągłe napominanie i szkolenie mające doprowadzić ich do stanu duchowej egzaltacji, zmienionej świadomości i automatycznego podporządkowania się poleceniom, likwidowanie oporu i negacji, reagowanie na strach w taki sposób, że rodzi to jeszcze większy strach.
Grupy najbardziej narażone na wpływ sekt
Dokument watykański uznaje młodzież za najbardziej narażoną grupę na działalność sekt. Zalicza do nich: młodzież z rodzin nieustabilizowanych, bezrobotną, z mniejszości etnicznych, bez zaangażowania w życie parafii, z bezkrytyczną ciekawością. Część młodych, ale i dorosłych, ulega technikom werbowania i szkolenia stosowanym przez sekty. Niektórzy liczą na korzyści ekonomiczne ze strony sekt. Nadto trudności w kontaktach z przedstawicielami duchowieństwa lub też nieuregulowana sytuacja małżeńska mogą pewnych ludzi doprowadzić do zerwania z Kościołem i przyłączenia się do sekt.
Doświadczenie wykazuje, że sekty osiągają największe sukcesy wtedy, gdy społeczeństwo lub Kościół nie potrafi odpowiedzieć na oczekiwania i pragnienia ludzi szukających rozwiązania swych życiowych problemów.
Sekty w Polsce
Obecna sytuacja religijna w Polsce jest wyjątkowa tak w ujęciu porównawczo-historycznym, jak też w zestawieniu z innymi krajami europejskimi. Przemawiają za tym dane statystyczne. Kościół katolicki obejmuje 95% mieszkańców, kościoły chrześcijańskie niecałe 3%, a 2% wyznawcy innych religii, sekt, ruchów religijnych i pseudoreligijnych oraz ateistów i wolnomyślicieli. Zwrócenie uwagi na te dane statystyczne nie jest tyle wyrazem jakiegoś triumfalizmu, lecz stwierdzeniem stanu faktycznego. Mieści się w nim zarazem różnorodność poziomu wiary, moralności i więzi z Kościołem tych 95% katolików, co jednak nie przekreśla ich przynależności do wspólnoty Kościoła.
Sytuacja sekt w Polsce jest dość specyficzna, gdyż jest ich niezbyt wiele i mają one - poza Świadkami Jehowy - niewielką ilość zwolenników. Większość z nich stanowią ludzie żyjący od dłuższego czasu w danej grupie czy ruchu, a stosunkowo mało przybywa nowych członków.
Ilość sekt w Polsce
W ogłoszonym niedawno „Raporcie o stanie bezpieczeństwa państwa” stwierdza się istnienie i działalność 300 sekt w Polsce (jak podano tam - w oparciu o źródła katolickie). Liczba ta jest mocno zawyżona. Dokładne dane statystyczne, które przekazuję, oparte są na rejestracji związków religijnych w Urzędzie do spraw Wyznań (z dodanymi może kilku nie zarejestrowanymi). W sumie jest ich 120, w tym 65 sekt, 30 sekt religioznawczych, 7 sekt destrukcyjnych, 7 ruchów pseudoreligijnych i 18 związków światopoglądowych.
Przyczyny włączania się do sekt
Z przyczyn ocenionych w dokumencie watykańskim najbardziej aktualne są w Polsce: potrzeba poczucia wspólnoty, potrzeba bycia wyróżnionym, potrzeba duchowego kierownictwa, wizji i potrzeba zaangażowania się. W niektórych wypadkach następuje dzięki sektom „odkrycie Biblii”.
Grupą najbardziej narażoną na działanie sekt jest młodzież. Niektórzy młodzi zaczynają interesować się sektą czy ruchem pseudoreligijnym pod wpływem bezkrytycznej ciekawości, z powodu udziału w kursie językowym czy imprezie muzycznej, organizowanej przez sekty, lub na drodze ulegania wpływom propagatorów określonej sekty czy ruchu. Inną grupę stanowią członkowie rodzin katolickich, którzy ulegają sektom przez kontakty sąsiedzkie, zawodowe, czy też pod wpływem wydawnictw, taśm, filmów lub w związku z działalnością charytatywną. Można również wymienić niektórych katolików, którzy weszli w konflikt z religijno-moralnymi zasadami Kościoła lub z księdzem, a mają duchowe potrzeby i dzięki temu stali się bardziej podatni na wpływ sekt.
Krąg ludzi narażonych na wpływ sekt należy poszerzyć o dość szeroko pojętą grupę ludzi osamotnionych, wykorzenionych, zagubionych, szukających braterstwa, religijnych doznań, charyzmatycznych przywódców czy uzdrowicieli. Takich jest wielu, a nie zawsze szukają oni rozwiązania swych problemów w nauce Chrystusa i we wspólnocie Kościoła.
Do tej grupy należy dołączyć także pewną ilość ludzi o tzw. mentalności sekciarskiej. Przejawia się ona w szukaniu „nowego” życia w różnych wizjach, objawieniach, proroctwach i przepowiedniach, głosach dusz czyśćcowych i różnych wróżbitów i astrologów. Ludzie ci są skłonni poddawać się wpływom „nowych” proroków i duchowych przewodników, odznaczających się często nietolerancją, agresywnym prozelityzmem i krytycznym nastawieniem do instytucjonalnego Kościoła i papieża. Tego rodzaju mentalność stanowi potencjalną opcję dla różnych sekt i ruchów, ale także dla religijności wypaczonej, prymitywnej, nie powiązanej autentycznie z Kościołem i nie wpływającej na chrześcijańskie kształtowanie życia.
Poważną przyczynę stanowi dostateczny brak wiedzy religijnej i zasad moralnych u części katolików, co wykorzystują głosiciele doktryn sekciarskich, posługując się Biblią w sposób agitatorski, przy równoczesnym krytykowaniu Kościoła i podważaniu jego zasad. Przodują w tym świadkowie Jehowy.
Typologia sekt
Przyjęta przeze mnie typologia opiera się na pojęciowym i strukturalnym ujęciu, zawartym w dokumencie watykańskim. Tym samym pojęcie sekty - co mocno podkreślam - nie może być traktowane negatywnie, w sensie odtrącania, poniżania czy potępiania. Określenie „ruch religijny” jest traktowane zamiennie.
W warunkach naszego kraju sekta stanowi grupę, która odłączyła się od wielkiej religii, lub jej doktrynalnych lub kultycznych korzeni i tradycji. W przeważającej mierze dotyczy to oderwania się od chrześcijaństwa, z którym w różnej mierze i w rozmaitym ujęciu sekty są powiązane.
Pisząc i rozmawiając na ten temat, należy mieć na uwadze przede wszystkim słuchaczy i czytelników katolików. Trzeba więc wykazać, w jakiej mierze założenia doktrynalne, kultyczne i strukturalne wszystkich sekt, są sprzeczne z chrześcijaństwem. Na tym bowiem polega ideowa tożsamość sekt, że się różnią, są inne niż Kościół katolicki, założony przez Chrystusa. Nie można łudzić się samym określeniem sekty, która ma nieraz w nazwie słowo „kościół”. Katolicy muszą poznać założenia doktrynalne poszczególnych sekt, ale także różnice dzielące ich od katolicyzmu.
Kilkadziesiąt sekt działających w Polsce można ująć w kilka zasadniczych grup: związki religijne oczekujące końca świata i tysiącletniego królestwa, wspólnoty opierające się na „nowych objawieniach”, wspólnoty odwołujące się do „nowego mesjasza”, inne grupy.
Związki religijne oczekujące końca świata i tysiącletniego królestwa
W Polsce działa kilka grup adwentystów, badaczy Biblii, grup nowoapostolskich, zaś najliczniej są reprezentowani świadkowie Jehowy.
Adwentyści zostali założeni przez baptystycznego farmera W. Millera. Głosił on nadejście końca świata w roku 1844. Po 1861 roku skrystalizowała się nazwa dla grupy, której on przewodził: Adwentyści Dnia Siódmego. W tym okresie liczyli 3500 zwolenników, obecnie 6 milionów, ale są podzieleni na różne odgałęzienia. Adwentyści polscy przyjęli od 1961 roku nazwę: Kościół Adwentystów Dnia Siódmego i liczą około 9 tys. zwolenników. Zalicza się ich do sekt, gdyż poza Biblią posługują się innym „przesłaniem proroczym” (E.White) i radykalnie zmieniają treść Biblii w wielu kwestiach, odróżniając się przez to zdecydowanie od katolickich zasad doktrynalnych.
Świadkowie Jehowy liczą w Polsce około 80000 zwolenników. Oficjalna ich nazwa brzmi „Towarzystwo Biblijne i Traktatowe. Zarejestrowany Związek Wyznania Świadków Jehowy”. Świadkowie nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem, m.in. odrzucają prawdy o Trójcy Świętej, bóstwie Chrystusa, o Kościele i sakramentach.
Badacze Pisma Świętego działają w kilku różnych grupach i liczą łącznie około 6 tys. zwolenników.
Nowoapostolski Kościół w Polsce jest powiązany z grupą o tej nazwie w Niemczech i liczy około 1000 wyznawców.
Wspólnoty odwołujące się do „nowego mesjasza”
W ciągu dziejów pojawiali się ludzie, którzy usiłowali przedstawiać się jako swoiste uzupełnienie mesjasza, czy też jakiegoś kolejnego mesjasza i tworzyli własne wspólnoty mesjańskie. Obecnie nabrał największego rozgłosu S. M. Moon (Mun). Jego sektę zalicza jednak do sekt destrukcyjnych.
Wspólnoty opierające się na „nowych objawieniach”
W różnych okresach występowali ludzie usiłujący przekazywać innym prawdy religijne czy moralne, czerpane z „nowych objawień”, otrzymywanych „z nieba”, od Chrystusa, Maryi czy świętych. Niektórzy z nich są psychicznie chorzy, np. Hiszpan C.D. Gomes, który w 1978 r. uznał się za papieża Grzegorza XVII z siedzibą w Sewilli. Wydał „Katechizm Palmariański”, który jest też u nas rozprowadzany w tłumaczeniu polskim.
Jednym z wizjonerów, który rozsyła teksty swych „objawień” jest William Kamm, Niemiec, zamieszkały w Australii. Jak sam twierdzi, nazywany jest przez Niebo Małym Kamykiem i Księciem Apostołów Ostatnich Czasów. Jego zadaniem jest zjednoczenie wszystkich wizjonerów (w Polsce Domański z Oławy i Biernacki z koszalińskiego) i zakładanie domów św. Szarbela.
Kamm stanowi typ sekciarza i jego działalność jest sekciarska, nie związana w żadnej mierze z Kościołem i jego aprobatą.
W ostatnich latach rozwija działalność wykładową i wydawniczą Vassula Ryden, Greczynka wyznania grecko-prawosławnego, która mieszka w Szwajcarii. Przedstawia siebie jako osobę otrzymującą objawienia niebieskie, których treść przekazuje na różnych spotkaniach oraz w formie wydawanych książek w różnych językach, także po polsku (wyszło już kilka tomów).
Kongregacja Doktryny Wiary wydała w dniu 6.10.1995 r. notę, w której wyjaśnia stanowisko Kościoła i je uzasadnia. Kongregacja stwierdza m.in. że „trzeba nie tylko zwrócić uwagę na podejrzany charakter zewnętrznych form, w jakich dokonują się owe rzekome objawienia, ale także podkreślić zawarte w nich błędy doktrynalne”. Stąd ocena jest negatywna.
Mormoni traktują siebie jako wybitnie amerykańską sektę, jako kontynuację kościoła założonego przez Chrystusa w Ameryce. Nie chcą przeto mieć nic wspólnego z zachodnioeuropejskim chrześcijaństwem. Mormoni zdecydowanie wyłączają się z kręgu wyznań chrześcijańskich.
Inne związki to 49 zarejestrowanych w Polsce związków wyznaniowych. Większość z nich liczy po kilkanaście, kilkadziesiąt czy trochę więcej członków. Trudno poznać ich program doktrynalny i raczej trzeba te grupy zaliczyć do sekt.
Sekty o wymiarze religioznawczym
Sekty te określa się w Polsce jako ruchy religijne, związane zwłaszcza z hinduizmem i buddyzmem.
Obecnie działa dziesięć związków powiązanych z hinduizmem: Światowy Uniwersytet Duchowy Brahma Kumaris (50 zwolenników), Stowarzyszenie Świadomości Duchowej Miłości (20) i osiem związków jogistycznych, obejmujących w sumie kilkuset zwolenników .(...)
Sekty destrukcyjne
Raport watykański wymienia wśród różnego rodzaju ruchów religijnych także sekty destrukcyjne. Tą nazwą obejmuje się grupy z określonym programem i formami kultycznymi, stanowiące zagrożenie dla wolności obywateli i społeczeństwa oraz wykazujące dużą szkodliwość religijno-etyczną i społeczno-wychowawczą. Przedstawione w Raporcie techniki werbowania i szkolenie oraz sposoby indoktrynacji odnoszą się w pierwszym rzędzie do sekt destrukcyjnych.
W Polsce działają następujące sekty destrukcyjne:
1. Kościół Zjednoczeniowy, czyli Ruch pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego (zwany Kościołem S.M. Muna).
2. Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny.
3. Instytut Wiedzy Transcendentalnej.
4. Scjentologia - Kościół Scjentologiczny.
5. Wspólnota Niezależnych Zgromadzeń Misyjnych „Rodzina” (dawna nazwa Dzieci Boga).
6. Niebo - Zbór Chrześcijan Leczenia Duchem Bożym.
7. Ruchy Satanistyczne.
Należy stwierdzić, że wobec sekt destrukcyjnych zajęły oficjalne negatywne stanowisko w ostatnich latach: Parlament Europejski i rządy RFN, Anglii, Stanów Zjednoczonych i innych państw. W Polsce Biuro Bezpieczeństwa Publicznego wydało w grudniu 1995 r. „Raport o stanie bezpieczeństwa państwa”, którego VII rozdział jest poświęcony „sektom i niektórym związkom wyznaniowym w Polsce”. W raporcie stwierdza się m.in., że destrukcyjna rola sekt polega na stosowaniu wyrafinowanych i głęboko nieetycznych metod i technik manipulacji w celu pozyskania członków, narzucania im określonych stereotypów reakcji psychicznych, kontroli ich myśli, zachowań i uczuć, a także kształtowania bezwzględnego posłuszeństwa, uzależniając ich zarówno w sferze materialnej jak i duchowej.
Trzeba podkreślić, że raport mówi wyłącznie o kilku sektach destrukcyjnych, a nie podejmuje szerzej zjawiska sekt w Polsce oraz nie zawiera jakiejś ścisłej typologii sekt.
Ruchy pseudoreligijne
Raport watykański nie zawiera w swej typologii takiej grupy, jednak fakt rozszerzania się ruchów pseudoreligijnych skłania do zamieszczenia ich w panoramie sekt i ruchów religijnych.
Od 1960-1970 rozwinęło swą aktywność szereg ruchów pseudoreligijnych, określających się też jako ruchy „nowej religijności”. Co do treści programowej i doktrynalnej należy na pierwszym miejscu wymienić „wschodnią religijność”, a więc elementy pochodzenia hinduistycznego, buddyjskiego i taoistycznego. Do tego dochodzą elementy gnozy, neognozy, ezoteryzmu, teozofii, antropozofii, okultyzmu, astrologii, magii, spirytyzmu, reinkarnacji.
Główny nurt „nowej religijności” stanowi ruch „Nowa era - New Age”. Jest on niejednolity w swych założeniach i praktykach, ale mieni się być obecnie najbardziej liczącym się wyznacznikiem ruchów pseudoreligijnych. Do tego ruchu odwołują się - w różnej mierze - rozmaite ruchy i grupy, na Zachodzie dość liczne. W Polsce natomiast działają niektóre z nich: Zachodni Zakon Sufi, Subud, Stowarzyszenie Chrześcijańskiej Nauki, Szkoła Złotego Różokrzyża i Wspólnota Nauk Różokrzyża.
Związki światopoglądowe
Raport watykański nie stosuje tego typu określenia. Przejąłem je za autorami z kręgu języka niemieckiego, którzy posługują się tym określeniem wobec pewnych grup, gdyż w ich programie nie ma założeń religijnych, lecz są światopoglądowe.
Do związków światopoglądowych można zaliczyć m.in. masonerię i wolnomyślicieli.
Masoneria. Masoneria w Polsce prowadzi obecnie swą działalność w czterech nurtach. Wszystkie nurty masońskie mają charakter elitarny i grupują w czterech obrządkach w Polsce około 350 osób.
Wolnomyśliciele. Ruch wolnomyślicieli przyznaje się zdecydowanie do ateizmu. W Polsce działa obecnie „Neutrum”, które przejęło schedę po związku ateistów i wolnomyślicieli marksistowskich.
Działają ponadto:
„Niezależna Inicjatywa Europejska „Nie”. Kieruje nią J. Urban i R Zając (poseł). Wspiera Fundacja Playboya (M. Kozakiewicz, prezes, Z. Kuratowska, O. Lipińska).
„Polskie Stowarzyszenie Wolności Religijnej” (w zarządzie jest m.in. Z. Kuratowska).
„Stowarzyszenie na Rzecz Humanizmu i Etyki Niezależnej”. Założone w 1991 r. Wchodzi w skład Międzynarodowej Unii Humanistycznej i Etycznej działającej pod patronatem UNESCO.
„Stowarzyszenie na Rzecz Praw i Wolności „Bez Dogmatu”. Przewodniczącą jest B. Labuda, w zarządzie m.in. M. Balicki, W. Cimoszewicz, D. Waniek, O. Lipińska.
„Stowarzyszenie Wolnomyślicieli Polskich im. K. Łyszczyńskiego”.
„Towarzystwo Kultury Świeckiej”.
„Wspólnota Unitarian Uniwersalistów” o programie humanistyczno-monistycznym.
Brak postawy dialogu
Gdy chodzi o sekty i ruchy religijne czy pseudoreligijne działające w Polsce, to część z nich - raczej zdecydowana większość - nie wykazuje postawy dialogu i współpracy dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Przeciwnie zajmuje postawę izolacji, swoistego „getta”, a w pewnych ruchach zdecydowaną wrogość wobec chrześcijaństwa, zwłaszcza Kościoła katolickiego. Z posiadanych przez nich zasad doktrynalnych, metod działania i sposobów werbowania nowych zwolenników, wynika szkodliwość nie tylko religijna, zawierająca błąd i zło, ale także szkodliwość społeczna i wychowawcza. Stąd uzasadnione jest zajęcie przez Kościół stanowiska zdecydowanie ostrzegawczego, wyjaśniającego i obronnego. Łączy się z tym zarazem postawa otwarcia i dialogu wobec tych grup, które są skłonne podjąć taki dialog religijny, czy też zmierzający do podejmowania wspólnych przedsięwzięć służących dobru wspólnemu.
Stanowisko katolików wobec sekt
Watykański dokument o sektach (1985 r.) stwierdza, że zjawisko szerzenia się sekt należy traktować nie tyle jako zagrożenie dla Kościoła, ile raczej jako wyzwanie duszpasterskie. Kościół podejmuje je w działalności duszpasterskiej, ale także w katechetycznej, wychowawczej, w środkach przekazu i w dialogu religijnym. Te wszystkie dziedziny można umieścić niejako skrótowo na płaszczyźnie działania parafii i poszczególnego katolika.
Podjęcie wyzwania przez diecezję i parafię
Dla katolika rzeczywistość Kościoła jest najbardziej dostrzegalna oraz realizuje się w diecezji, a przede wszystkim w parafii i przez parafię. W jej kręgu spotykają się ludzie różnych wyznań i światopoglądów, czy to jako sąsiedzi, pracownicy czy członkowie rodzin. Na terenie parafii znajdują się także świątynie czy domy modlitwy różnych związków religijnych. Stąd też wspólnota parafialna musi zająć odpowiednie stanowisko wobec nich, określić metody działania profilaktycznego i apostolskiego oraz podjąć potrzebne formy współpracy dla dobra wspólnego ludzi i rodzin. Przy czym chodzi tu nie o jakieś subiektywne stanowisko, lecz takie, jakiego wymaga Kościół, jakie jest związane z przynależnością do Kościoła i przejęciem współodpowiedzialności za Kościół, za jego życie i rozwój.
Punktem wyjścia i zarazem samym centrum przy realizacji tych zadań jest właściwe rozumienie Kościoła, diecezji i parafii. Jest to tym bardziej konieczne i ważne, o ile weźmie się pod uwagę to, że cała droga religijna członków sekt i ruchów religijnych przebiega „bez” Kościoła i „wbrew” Kościołowi. Stanowi to podstawowy brak religijnej pełni, a zarazem - co jest pewnym dramatem – „znak” podziału. Stąd też właściwe pojmowanie Kościoła Chrystusowego, coraz bardziej rozwijana świadomość Kościoła jako Ciała Chrystusa, Ludu Bożego i wspólnoty, włączenie się w życie Kościoła i jego wspólnotowe budowanie, pogłębianie odpowiedzialności za Kościół, jego obrona przed błędami oraz ewangelizacja środowiska - to wszystko stanowi wyraz przynależności, uczestnictwa i ducha apostolskiego całej wspólnoty parafialnej i poszczególnych katolików.
Wśród wielorakich zadań diecezji i parafii należy także umieścić działania profilaktyczne i obronne wobec naporu sekt i niekatolickich ruchów religijnych czy światopoglądowych, jak też pozytywne oddziaływanie na członków tych grup w formie apostolstwa i ewangelizacji. Dokument watykański wskazuje na kilka postulowanych przedsięwzięć duszpasterskich, mających służyć realizacji tych celów.
1. Sekty zawierają w swym katalogu doktrynalnym błędną naukę religijno-moralną.
Stąd postulat zawarty w dokumencie watykańskim dotyczy potrzeby ewangelizacji, katechezy, kształcenia w sprawach wiary i ciągłego kształcenia ludzi wierzących w zagadnieniach biblijnych, teologicznych, ekumenicznych. Ten ciągły proces powinien mieć charakter zarówno informacyjny, jak i formacyjny, zapewniający poradnictwo w sprawach wiary osobistej i wspólnotowej. Kościół powinien być dla ludzi nie tylko znakiem nadziei, lecz również tę nadzieję uzasadniać, powinien pomagać im w stawianiu pytań, lecz również w znajdowaniu na nie odpowiedzi. W związku z tym wszystkim trzeba powszechnie położyć nacisk na centralną rolę Pisma Świętego. Szerzej i wszechstronniej należy korzystać ze współczesnych środków przekazu.
2. Sekty usiłują przyciągnąć ludzi rzekomą atmosferą równości, braterstwa i bezpośredniej komunikatywności w swoich, najczęściej małych grupach.
W nawiązaniu do tego problemu raport watykański mówi o potencjalnych kandydatach do włączenia się w ruchy sekciarskie. To ludzie, którzy „cierpią wskutek braku kierunku w życiu, orientacji, współuczestnictwa w podejmowaniu decyzji, braku rzeczywistych odpowiedzi na swoje rzeczywiste problemy. Doświadczają lęku z powodu różnych form przemocy, konfliktów, wrogości. Czują się sfrustrowani, wykorzenieni, bezdomni, pozbawieni obrony i nadziei, bezradni, a przeto nie mający motywacji. Czują, że nigdzie nie przynależą, że są niezrozumiani, zdradzeni, uciśnieni, oszukani, wyobcowani, nic nie znaczący, nie słuchani, nie akceptowani, nie traktowani na serio... Chcieliby nauczyć się traktować siebie samych jako świadomych „wykonawców”, nie chcą być bezwartościowymi, biernymi pionkami lub oportunistami zabiegającymi tylko o własne dobro; często jednak nie wiedzą, co i jak robić”.
W nawiązaniu do tego rodzaju sytuacji dokument watykański postuluje poszukiwanie takiego modelu wspólnoty parafialnej, który miałby w sobie więcej braterstwa, byłby bardziej na miarę człowieka, lepiej przystosowany do sytuacji życiowych ludzi, posiadałby w większym stopniu charakter „podstawowej wspólnoty kościelnej”. Jej rodzaje: opiekuńcze wspólnoty żywej wiary, miłości (ciepła, akceptacji, zrozumienia, pojednania, koleżeństwa, i nadziei); wspólnoty celebracyjne; wspólnoty modlitewne - zwrócone na zewnątrz, pełniące rolę świadków; wspólnoty pomagające i otwarte na potrzeby ludzi mających szczególnie trudne problemy.
3. W wielu sektach uwypukla się aspekt antropologiczny przez podkreślanie tego, co służy duchowemu i cielesnemu dobru człowieka oraz przedkłada się propozycje różnych dróg zbawienia, uwolnienia od zagrożeń czy też rozmaite formy doskonalenia człowieka. Akcentuje się przy tym element nowości: nowe życie, nowy człowiek, nowy świat, nowa świadomość, nowe miejsce w życiu i wśród ludzi.
Do jakich zwłaszcza ludzi są adresowane te propozycje? Dokument watykański wymienia ich. „Są oni niespokojni o siebie (kryzys tożsamości), o przyszłość (bezrobocie, groźba wojny). Zadają sobie pytania o istotę prawdy i o to, jak do niej dotrzeć, pytają o niepewną sytuację polityczną, dominację ekonomiczną i ideologiczną, sens życia, o siebie i innych, wydarzenia, sytuacje, rzeczy, o to, co będzie „potem”... Zmieniają się w ludzi pustych wewnętrznie, obojętnych, agresywnych; mogą też stać się „szukającymi”. W skrócie można powiedzieć, że wszystkie te symptomy stanowią różne formy alienacji (z siebie samego, spośród innych, od własnych korzeni, kultury itd.). Można powiedzieć, że potrzeby i tęsknoty (...) przedstawiają różne postacie dążenia do odnalezienia swej „obecności” (wobec siebie, innych, Boga). Ludzie czujący się zagubionymi pragną być odnalezieni. Innymi słowy, istnieje jakby próżnia domagająca się głośno zapełnienia” (3).
W takich sytuacjach diecezja, parafia, musi ludziom pomagać w uświadamianiu sobie, że są kimś jedynym, kochanym przez osobowego Boga, że każdy z nich ma własną historię, od narodzin poprzez śmierć do zmartwychwstania. „Stara prawda” musi stawać się ciągle „nową prawdą” poprzez autentyczne poczucie odnowy. Pomagać w tym musi wymiar przeżyciowy, osobiste odkrywanie Chrystusa poprzez modlitwę i życie zaangażowane (np. w ruchach charyzmatycznych, odnowy, apostolskich). Pasterska troska musi oprócz sfery duchowej obejmować także dziedzinę cielesną, psychologiczną, społeczną, kulturalną, ekonomiczną i polityczną.
Parafia musi uwydatniać rolę modlitwy, słowa Bożego, wspólnotowych uroczystości, radosnego tworzenia, starannego przygotowania liturgii. Rola Eucharystii, która buduje Kościół, jest źródłem i szczytem życia Kościoła i każdego katolika, jest podstawowa i centralna w życiu diecezji i parafii, w życiu i całej duchowości każdego katolika i każdej rodziny. Wszystkie sekty wyeliminowały Eucharystię ze swej doktryny i kultu, i są przez to pozbawione tego źródła, fundamentu i szczytu życia duchowego.
4. Sekty jako grupy czy ruchy mają swoich założycieli. Odwołują się nieraz do nich jako do wzorów osobowych, czy twórców programów doktrynalnych. Lokalne grupy mają swych kierowników, przewodniczących. Nie mają natomiast kapłanów, gdyż nie uznają sakramentu kapłaństwa, Kościoła i struktur kościelnych.
Ludzie szukający swego miejsca w religijnej wspólnocie oceniają ją często na podstawie życia, świadectwa i przekazywanego posłannictwa ze strony kapłanów, katechetów, katolików związanych bardziej swą działalnością z życiem Kościoła w diecezji i parafii. W nawiązaniu do tej sytuacji dokument watykański postuluje tworzenie takich uwarunkowań w życiu Kościoła, aby nie kojarzyć z kapłanami przede wszystkim ich funkcji administracyjnych, urzędowych czy rozjemczych. Należy ich dostrzegać bardziej jako braci, przewodników, pocieszycieli i ludzi modlitwy. Posługiwanie ich musi być dostrzegane przez ludzi jako służba dla jedności i komunii.
Sami kapłani i zakonnicy nie zdołają w całej rozciągłości podjąć i rozwijać problematyki sekt w swoich wspólnotach. Muszą ich wspomagać katolicy świeccy, zwłaszcza przewodzący katolickim grupom i ruchom apostolskim czy modlitewnym, lub mocno w nich zaangażowanym. Dotyczy to również katechetów, dziennikarzy, wychowawców, ludzi nauki i kultury.
Wskazania zawarte w dokumencie watykańskim można i trzeba zastosować do naszej sytuacji z uwzględnieniem polskich uwarunkowań pastoralnych. Wszystkie te przedsięwzięcia mieszczą się w zasadzie w ramach normalnie działającego duszpasterstwa w parafii. Można wskazać na pewne różnice w odniesieniu do parafii miejskich i wiejskich, do parafii bardziej lub mniej zagrożonych przez sekty, lecz z tych zadań duszpasterskich nie może się zwolnić żadna parafia.
Działalność wspólnoty parafialnej, w którą powinni włączyć się jak najliczniej katolicy świeccy, musi przybrać dwojaki kierunek. Pierwszy to profilaktyczny wobec wszystkich członków wspólnoty, a zwłaszcza osób, czy grup najbardziej zagrożonych. Drugi to działalność ewangelizacyjna wobec członków sekt i ruchów religijnych.
Powinni oni być traktowani jako bracia i siostry, potrzebujący duchowego wsparcia przez modlitwę, dobre słowo, apostolskie oddziaływanie świadectwem życia oraz otwarciem się na dialog i współpracę dla dobra wspólnego.
Podjęcie wyzwania przez poszczególnego katolika
Katolik powinien zajmować odpowiednią do swej godności i posłannictwa postawę wobec przedstawicieli sekt oraz innych religii i światopoglądów. Poczucie swej godności czerpie każdy katolik z najgłębszych źródeł swego człowieczeństwa i swego powiązania z Bogiem.
„Chrześcijańska godność, źródło równości wszystkich członków Kościoła, jest gwarantem oraz siłą rozwoju komunii i braterstwa, a równocześnie tajemnicą i mocą apostolskiego i misyjnego dynamizmu świeckich” (ChL 17).
Postawa katolika uwydatniająca się w poczuciu realizowania posłannictwa jest równoznaczna z misją głoszenia Ewangelii. Do jej wypełniania zobowiązują sakramenty inicjacji chrześcijańskiej (chrzest, bierzmowanie i Eucharystia) oraz uczestnictwo w funkcji Chrystusa Kapłana, Proroka i Króla, uwydatnione w życiu i działalności Kościoła.
Posłannictwo, misja łączy się u katolika z dawaniem świadectwa. Jest ono wyrazem dojrzałej wiary i postawy apostolskiej. Taką postawę świadectwa i apostolstwa powinni katolicy wykazywać wobec członków sekt i ruchów religijnych (np. świadków Jehowy), szczególnie wówczas, gdy żyją z nimi w rodzinie, w sąsiedztwie, gdy wspólnie z nimi pracują, uczestniczą w życiu publicznym (szkoła, współdziałanie w osiedlu, wsi itp.). Wobec odwiedzających w domach (np. świadków Jehowy) trzeba również wykazywać te postawy. Należy zawsze uwydatniać swą katolicką godność, związaną z wiarą w Boga w Trójcy, z łącznością z Chrystusem-Odkupicielem, z przynależnością do Kościoła, z umiłowaniem Pisma świętego. Trzeba też dawać świadectwo prawdzie o swoim życiu w małżeństwie i rodzinie, o wychowaniu i chrześcijańskim świętowaniu niedzieli, o trzeźwości i sprawiedliwości społecznej.
Postawę katolika powinien znamionować - obok świadectwa - także właściwie pojęty dialog. Sekretariat dla Niechrześcijan wydał w 1984 r. dokument pt. „Postawa Kościoła wobec wyznawców innych religii”, w którym przekazane zostały wskazania dotyczące dialogu. Co do samego pojęcia, dokument podkreśla, że „dialog jest przede wszystkim stylem działania, postawą i duchem, który przyświeca postępowaniu. Zakłada uwagę, szacunek i przychylność wobec drugiego człowieka, a także uznanie jego osobowej tożsamości, jego sposobów wyrażania siebie, jego wartości. Taki właśnie dialog winien być normą i stylem całego chrześcijańskiego posłannictwa, a także jego poszczególnych elementów, zarówno gdy chodzi o zwyczajną obecność i świadectwo, jak też o służbę czy bezpośrednie przepowiadanie. Posłannictwo, które nie byłoby przeniknięte duchem dialogu, byłoby sprzeczne z wymogami prawdziwego człowieczeństwa i ze wskazówkami Ewangelii”. Dokument zwraca uwagę na różne formy dialogu, które cały Kościół i katolicy powinni stosować. Pierwsza forma pokrywa się ze świadectwem. Inna forma to współpraca na płaszczyźnie humanitarnej, społecznej, ekonomicznej i politycznej. Tę formę trzeba stosować konkretnie w życiu sąsiedzkim, w miejscu pracy itd. Ostatnią formą dialogu jest dialog religijny. We wszystkich formach dialogu katolicy muszą uwzględniać pewne fundamentalne zasady, leżące u podstaw każdej formy dialogu i kontaktu czy współdziałania z ludźmi o innych przekonaniach czy wierzeniach.
Pierwsza zasada dotyczy równości wszystkich ludzi, którą zakłada osobista godność istoty ludzkiej. Wynika stąd absolutna niedopuszczalność jakiejkolwiek dyskryminacji. Pozytywnie zakłada się szacunek i miłość chrześcijańską wobec każdej osoby.
Druga zasada dotyczy wolności człowieka, a więc także i szczególnie poszanowania prawa do wolności sumienia i wolności religijnej, czyli prawa jednostek i wspólnot do wyznawania i praktykowania własnej religii.
Trzecia zasada dotyczy wykluczenia z działalności ewangelizacyjnej wszelkich form przymusu, nieuczciwego nakłaniania, wyśmiewania i poniżania jakichkolwiek osób, wyznających inne przekonania czy wierzenia.
O ile każdy katolik ma poczuwać się do działań ewangelizacyjnych, to nie każdy może wykorzystywać do tego dialog religijny. Gdy chodzi o kontakty z członkami sekt i ruchów religijnych (w tym także ze świadkami Jehowy, zwłaszcza w związku z ich wizytami domowymi), w większości trzeba dać świadectwo swej wiary. Do podjęcia dialogu z nimi w formie rozmów, dyskusji, odpierania zarzutów, wyjaśniania prawd wiary katolickiej, mogą poczuwać się tylko ci katolicy, którzy z jednej strony dobrze znają zasady doktrynalne i strukturalne poszczególnych sekt i ruchów religijnych, a z drugiej strony równie dobrze znają prawdy wiary katolickiej, posiadają dobrą znajomość Pisma świętego, jak również umiejętność posługiwania się właściwymi argumentami czy to w obronie wiary, czy też w sile przekonywania dla zjednania tych, którzy tkwią w błędnej niechrześcijańskiej nauce.
Dialog religijny z członkami sekt i ruchów religijnych (np. świadkami Jehowy, adwentystami, moonistami, mormonami) jest trudny, najczęściej bezowocny. Przyczyn tej sytuacji trzeba doszukiwać się w błędnych, niechrześcijańskich ujęciach podstawowych prawd wiary, dotyczących Boga, człowieka, Kościoła, świata czy eschatologii. Trudność stanowi postawa sekciarska, bardzo ciasna i fanatyczna oraz kształtowanie i utwierdzanie jej we wspólnocie, w której oni żyją. Kolejną przyczyną jest częste posługiwanie się Biblią, przy zdecydowanie różnym, błędnym jej interpretowaniu. Wreszcie całe nastawienie wobec religii, chrześcijaństwa, Kościoła, świata, bardzo negatywne, izolujące i potępiające, tworzy wielką przegrodę, którą trudno, najczęściej niemożliwe jest przekroczyć, by dostrzec wartości chrześcijańskie i w pełni ludzkie oraz ku nim się zwrócić.
Pomimo trudności, katolicy, parafia i cały Kościół nie mogą i nie powinni zrezygnować z wszystkich dostępnych - według swych kompetencji i możliwości - działań apostolskich i ewangelizacyjnych. Wszyscy muszą być gotowi do dzielenia się tym, co posiadamy w Chrystusie i Kościele, ufając zarazem Bogu, że będzie wspomagał nasze wysiłki i starania swą łaską i błogosławieństwem.
Katolicy, zwłaszcza rodzice i wychowawcy, katecheci i ludzie pracujący w zakresie środków przekazu, powinni przeciwdziałać profilaktycznie, chroniąc zwłaszcza młode pokolenie przed błędną nauką sekt, w tym także świadków Jehowy i sekt destrukcyjnych oraz ich stylem życia, zdecydowanie odbiegającym od chrześcijańskiego.
W działalności ewangelizacyjnej trzeba pamiętać o zobowiązujących słowach papieża Jana Pawła II, które umieścił w zakończeniu swej adhortacji, skierowanej do katolików świeckich: „Kościołowi zostało powierzone wielkie, wymagające zaangażowania, wspaniałe zadanie nowej ewangelizacji, której świat tak bardzo potrzebuje. Świeccy katolicy muszą się czuć aktywnymi i odpowiedzialnymi uczestnikami tego dzieła, będąc wezwani do głoszenia Ewangelii i życia według niej w służbie wartości oraz potrzeb osoby i społeczeństwa” (ChL 64).
Zakończenie
Przedstawiłem zjawisko sekt. Stanowi ono jakiś specyficzny fenomen w życiu ludzi, który jest coraz bardziej obecny we współczesnym świecie. Zjawisko sekt i ruchów religijnych w swym wielorakim kształcie, stanowi dla Kościoła naglący przedmiot jego zainteresowania, ale jest zarazem wyzwaniem duszpasterskim i ewangelizacyjnym.
Działalność ewangelizacyjna Kościoła jest skierowana do człowieka, tego zagubionego na błędnych drogach sekt; tego wątpiącego oraz szukającego prawdy o sobie i o Bogu; tego narażonego na wpływ sekt i żyjącego w zagrożeniu i lęku; tego wreszcie, który wiernie trwa przy Chrystusie i Kościele. Stąd fundamentalne znaczenie dla każdej z tych grup ma prawda o człowieku, pełna odpowiedź na pytanie: kim jest człowiek, kim jest człowiek przed Bogiem?
Sekty i ruchy religijne (związane z religiami orientalnymi) przedkładają błędną koncepcję człowieka, jego drogę życia i drogi zbawienia, całkowicie oderwane od Chrystusa i Kościoła.
Z posiadanych przez sekty zasad doktrynalnych wynika szkodliwość nie tylko religijno-moralna, ale także szkodliwość społeczna i wychowawcza. Stąd uzasadnione jest zajęcie przez Kościół negatywnego stanowiska wobec sekt. Do wszystkich grup Kościół kieruje zarazem słowa prawdy o człowieku i o Bogu.
Papież Jan Paweł II niejednokrotnie w ciągu ostatnich lat ostrzegał katolików w Polsce przed tymi zagrożeniami i wskazywał na zadania, jakie stoją przed Kościołem w Polsce, przy uwzględnieniu współczesnych „znaków czasu”, należytym użyciu wolności i nie zmarnowaniu wielkiej historycznej szansy dla narodu.
Wśród różnych zadań ewangelizacyjnych Papież wskazał m.in. na jedno bardzo zobowiązujące. Papież podkreśla, że ludziom zmęczonym, żyjącym w lęku, szukającym mocnego fundamentu w Chrystusie, trzeba przekazywać „motywy życia i nadziei”. One mieszczą się tak konkretnie w realizowanej drodze ewangelizacji, jaką jest personalistycznie i chrystocentrycznie pojęta droga wiary i miłości z jej „etapami”: Bóg – Chrystus - Kościół - człowiek - świat. Kościół w Polsce przekazuje te „motywy życia i nadziei” w ramach swej szeroko pojętej działalności duszpasterskiej, obejmującej m.in. duszpasterstwo wobec sekt i ruchów religijnych.
Panorama dzisiejszego Kościoła w Polsce i miejsce w nim ruchów. Mocne i słabe punkty. - Marcin Przeciszewski
Wypowiedź na spotkaniu z rzecznikami prasowymi ruchów i stowarzyszeń skupionych w Radzie Ruchów Katolickich, 15 czerwca 1996 r. w Warszawie.
Temat jest ekstremalnie trudny, a szczególnie podtemat nakazujący mi wskazanie mocnych i słabych punktów Kościoła w Polsce dziś, w tak skomplikowanej zewnętrznie sytuacji. Mój głos proszę traktować jako głos publicysty katolickiego współpracującego z Kościołem. Nie jest to głos oficjalny, mimo że noszę tytuł osoby prowadzącej Katolicką Agencję Informacyjną. Wypowiedź ta będzie też głosem człowieka świeckiego, tak jak każdy tutaj z nas, mocno zatroskanego obecną sytuacją Kościoła w Polsce. I mogę jeszcze dodać, że im bardziej i im dłużej współpracuję z Kościołem hierarchicznym, tym bardziej to moje zatroskanie wzrasta.
Generalna teza, jaką chciałem postawić jest taka: Kościół w Polsce jest szczególnie obdarowanym wielkimi łaskami Kościołem lokalnym, które w dużej mierze są jednak marnotrawione. To jest najkrótsza recenzja obecnej sytuacji Kościoła w Polsce. Postaram się to rozwinąć.
1. Kościół wielkich szans
Zacznijmy od tego wielkiego bogactwa, które jest udziałem naszego Kościoła. Nie chodzi tu o bogactwo w sensie materialnym, lecz o bogactwo znacznie głębsze, wypracowane przez wieki. Mocnym punktem Kościoła w Polsce jest na przykład silny związek kultury narodowej z etosem chrześcijańskim. Jest to wielki skarb, który zdarza się nieczęsto w świecie, a tym bardziej w Europie. Myślę o historycznie ugruntowanym obrazie Kościoła, jako obrońcy podstawowych wartości, ważnych dla całego społeczeństwa. Nie doświadczyliśmy tego buntu przeciwko Kościołowi, jaki nastąpił w epoce nowożytnej w zachodniej Europie, głównie poczynając od rewolucji francuskiej. Kościół tam, instytucjonalnie związany ze strukturą państwa absolutystycznego, był niejako hamulcem naturalnej ewolucji społecznej. Fala rewolucji czy też postępu musiała się Kościołowi przeciwstawić. Bardzo to skrzywiło i utrudniło obecność Kościoła w społeczeństwach zachodnioeuropejskich.
W Polsce mamy sytuację odwrotną, nie tylko zresztą w Polsce. Podobnie było i w kilku innych krajach – tam, gdzie Kościół wyraźnie był związany z dążeniem swych narodów do uzyskania własnej tożsamości. Autorytet Kościoła doświadczał dodatkowego wsparcia, jako instytucja o charakterze narodowym, z którą wszyscy się utożsamiali. Oprócz Polski to na pewno Irlandia i Rumunia. W tej ostatniej np. bardzo wyraźna była inspirująca rola Kościoła greckokatolickiego w budzeniu pewnej tożsamości rumuńskiej. Podobnie było też na Ukrainie. Okazuje się, że dzisiaj w tych krajach, w latach 90-tych XX wieku, widzimy najwyższy w Europie stopień praktyk religijnych. Jest to dziedzictwo pewnego stylu, sposobu obecności Kościoła w tych społeczeństwach przez wieki. Co więcej, jak wskazują wielkie, panoramiczne badania z 1991 roku, prowadzone wspólnie przez cały szereg uniwersytetów, w krajach, jakie wymieniłem, a szczególnie w pasie od Litwy po Rumunię w Europie Środkowo-Wschodniej, identyfikacja z Kościołem bądź Kościołami wynosi ponad 90%. Poziom systematycznych praktyk religijnych na tych terenach sięga około 40-45%. Jeżeli chodzi o Polskę, to mamy jeden z najwyższych w Europie wskaźników praktyk, chyba drugi po Irlandii. Oczywiście, wśród autorytetów panują liczne spory na ten temat. Najbardziej pesymistycznie ocenia sytuację Konferencja Episkopatu Polski, która mówi o 35-37% ludzi systematycznie praktykujących. Badania socjologiczne, nawet laickie, są bardziej optymistyczne i mówią o 40-46% systematycznie praktykujących. Jest to już wielki skarb. Znacznie wyższy jest poziom deklaracji więzi z Kościołem, tzn. deklaracji, że czuję się chrześcijaninem. W Polsce wskaźnik ten sięga 95-97%. Mamy więc do czynienia z identyfikacją z etosem chrześcijańskim niemal całego społeczeństwa. Natomiast w sensie głębokiego uczestnictwa w Kościele (w sensie systematycznych praktyk) jest to prawie połowa społeczeństwa co, jak na Europę to bardzo dobrze. We Francji wskaźnik praktyk religijnych niedzielnych wynosi zaledwie 8%, w Niemczech - kilkanaście procent, we Włoszech trochę więcej - 20-30%. To jest jeden z tych wielkich skarbów - pewien kontekst, z którego wyrastamy i któremu jesteśmy wierni.
Mówi się często o procesie przyspieszonej laicyzacji. Być może on nas czeka, na razie jednak nie stanowi poważnego problemu. Generalnie ocena socjologów jest taka, że w latach 1989-96 poziom praktyk religijnych w skali kraju nie spadł. Inną sprawą jest ocena działalności Kościoła, szczególnie w sferze publicznej, nie wpływa ona jednak radykalnie źle na stopień praktyk religijnych. Oznacza to, że ta wielka burza, jaka dokonuje się w Polsce, tzw. okres transformacji, nie załamuje praktyk religijnych. To jest już bardzo pozytywne stwierdzenie.
Druga sprawa niezmiernie ważna: przypomnijcie sobie Państwo to słynne kazanie Ojca św. do diecezji bielsko-żywieckiej z 22 maja br. Ojciec Św. mówił w nim, że jesteśmy Kościołem młodym, pełnym dynamizmu. Były to słowa wygłoszone co prawda do wiernych z Bielska i Żywca, ale są one skierowane do całego Kościoła w Polsce. Ojciec Święty musi nam przypominać o rzeczy dość oczywistej, o której my zdajemy się nie wiedzieć, czy pomijać ją milczeniem. O tym, że Kościół na ziemi polskiej jest wyjątkowy w Europie czy nawet na świecie, w sensie swojej młodości - młodości osób weń zaangażowanych, a szczególnie duchowieństwa. Przeciętna wieku kapłana w Polsce waha się w granicach 44-47 lat. Jest ona jedną z najniższych na świecie, bądź najniższą. W Zachodniej Europie przeciętna wieku kapłana wynosi ponad 60 lat. We Francji wynosi 66 lat, a specjaliści mówią, że w przyszłym roku może ona sięgnąć 67 lat. W Niemczech jest troszkę lepiej, bo są to 62 czy 63 lata, z tym że 40% duchowieństwa jest na emeryturze, a za kilka lat ma być ich 50%. Bardzo wielka młodość charakteryzuje polskie zgromadzenia zakonne, gdzie ta średnia wieku kształtuje się podobnie. Są w nich reprezentowane wszystkie pokolenia, nawet z przewagą pokolenia koło trzydziestki, czyli owocu tej wielkiej fali powołaniowej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, jaka w Polsce była wprost czymś niezwykłym. To jest niesamowity kapitał, bo nie dotyka nas jeden z największych problemów Kościoła współczesnego, jakim jest potworne starzenie się osób najbardziej aktywnych, czyli duszpasterzy.
Poza tym jesteśmy pewnego rodzaju „rezerwuarem” dla misji na świecie. Są polskie diecezje, które corocznie wysyłają kilkunastu lub dwudziestu kilku kapłanów na misje. Polska ma bezwzględnie pierwsze miejsce na świecie w liczbie młodych misjonarzy, którzy jadą dosłownie wszędzie: na Zachód, do Afryki i na Wschód. Na przykład, coraz więcej parafii w Niemczech jest obejmowanych przez Polaków. To jest też zjawisko niezwykle zobowiązujące i pokazujące pewną skalę. Jeżeli chodzi o stopień powołań kapłańskich, to wielka fala powołań lat 80 - zainspirowana w dużej mierze przez Jana Pawła II i jego propozycję kapłaństwa - w pewnym sensie minęła. Teraz wróciliśmy do średniej z drugiej połowy lat siedemdziesiątych, która i tak była jedną z najwyższych w Europie, więc i tu wcale nie jest źle. Ten dziejowy proces transformacji, jaki przeżywamy, wcale nie załamał też powołań. Co więcej, dokonuje się tutaj przemiana jakościowa. W Polsce do końca lat 70-tych źródłem powołań kapłańskich była głównie wieś. Tradycyjna wiejska parafia, w której powołania kształtowały się poprzez udział w ministranturze, później seminarium duchowne, itd. Teraz nastąpiła zmiana proporcji. Mniejszość kandydatów do kapłaństwa jest ze wsi, większość, ok. 60-65% pochodzi z miasta. W przeważającej większości są to ludzie, którzy przeszli przez formację ruchów apostolskich. A więc ten narybek przyszłych kapłanów stanowią ci, którzy przychodzą do seminarium nie tylko ze świadectwem maturalnym, ale już z formacją chrześcijańską, z osobistym doświadczeniem Boga z jakąś koncepcją współpracy z laikatem oraz z własnym doświadczeniem tej współpracy. Możemy więc spodziewać się przyszłych pokoleń kapłanów, które będą znacznie lepiej przygotowane do ewangelizacji w świecie, jaki nas otacza, i to w dużej mierze dzięki doświadczeniu ruchów.
Kolejna sprawa, to sprawa ruchów religijnych. Jesteśmy na pewno krajem jednym z najbogatszych w Europie, jeżeli chodzi o masowość tych ruchów. Poczynając od słynnych polskich oaz, które są najbardziej masowym wspólnotowym środowiskiem formacyjnym. Środowisko to odegrało olbrzymią rolę w kształtowaniu elit solidarnościowych. Dalej wszystkie inne ruchy rodzime czy te, które przyszły z zewnątrz. Trudno obliczyć, specjaliści też się biedzą i nikt, nawet z Rady Ruchów Katolickich nie jest w stanie dokładnie powiedzieć, ilu jest członków ruchów, a ile ludzi przez nie przeszło, zyskując pewną pogłębioną formację. Myślę, że tych, którzy przeszli przez tę głębszą formację ruchów, jest w Polsce co najmniej pół miliona, a niektórzy mówią o 800 tys. czy wręcz o milionie. Są nimi na ogół ludzie pokolenia od 25 do 40-45 lat, czyli pokolenie najbardziej aktywnych Polaków. To jest wielkie bogactwo. Żaden kraj tak masowych ruchów nie ma. Są np. wspaniałe ruchy religijne we Francji, może o większej głębi czy bardziej zintegrowanej tożsamości niż nasze, jednak są one znacznie mniej liczne. Jeżeli kilkaset tysięcy, prawie milion, aktywnych w obecnej chwili Polaków ma to doświadczenie w swoim życiorysie, to jest to wielki skarb, także w życiu społecznym, państwowym itd. W tym miejscu zupełnie nie zgodziłbym się z ocenami niektórych propagatorów Akcji Katolickiej, którzy twierdzą, że Akcja ma odpowiedzieć na potrzebę wynikającą z faktu, że laikat w Polsce nie jest w ogóle uformowany. Nieprawda. Są bardzo szerokie elity - miejmy nadzieję - porządnie uformowane. Akcja Katolicka jest, oczywiście, bardzo potrzebna i wielu ludzi może się tam odnaleźć. W sensie definicji jest ona po prostu stowarzyszeniem wiernych o charakterze publicznym, erygowanym przez biskupa, a nie jakimś zupełnie nowym zjawiskiem, nową jakością, która dopiero wypełni dziejową lukę. Dokładną definicję Akcji Katolickiej zawiera Kodeks Prawa Kanonicznego.
Co więcej, jeżeli chodzi o pewne elity laikatu, jest w Polsce kilkadziesiąt nieźle funkcjonujących uczelni katolickich różnego szczebla, poczynając od trzech wielkich: KUL, PAT, ATK. Następnie mamy te wszystkie fakultety teologiczne w wielu diecezjach, gdzie studiują dziesiątki tysięcy świeckich. Ci ludzie także przechodzą pogłębioną formację chrześcijańską. Na polu katolickich ośrodków naukowych mamy sytuację bardzo dobrą, w porównaniu na przykład z Kościołami lokalnymi Europy Środkowo-Wschodniej. Dziś pojawiły się w tych krajach wielkie możliwości działalności katolików, ale cóż - nie ma ludzi odpowiednio do tego przygotowanych. Jeżeli na Litwie czy w Czechach tworzy się gazetę katolicką, to nie ma jej „kim tworzyć”. Trzeba ludzi wysyłać do Francji, Anglii, Stanów Zjednoczonych, by się dopiero tam nauczyli. Podobnie jest z radiostacjami, z tworzeniem uczelni katolickich - po prostu nie ma kadr. Natomiast u nas te kadry są. Zorganizowanie np. tygodnia kultury chrześcijańskiej w Warszawie czy Krakowie, to kwestia naprawdę kilkunastu telefonów. Wyobraźmy sobie taką sytuację w Czechach, na Ukrainie, Białorusi. Więc to też jest jakiś wielki skarb naszego Kościoła.
Postawiłbym tezę, że mimo wielu trudności, Kościół w Polsce dość głęboko został przeorany doświadczeniem czy raczej propozycją modelu Kościoła, jaki sformułował Sobór Watykański II. To jest jeden z tych Kościołów w Europie, który bardzo mocno przeszedł przez to doświadczenie. Przy całym swoim tępym klerykalizmie, który jeszcze tu i ówdzie pokutuje i jest bardzo bolesny, w dużej mierze jest to Kościół posoborowy. Posoborowy przede wszystkim ze względu na to, że w dużej mierze opiera się on na świadomym laikacie i na jego zaangażowaniu. Sądzę, że większość duchownych zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy - wyłącznie sobie przypisując wszystkie zasługi. Jest to jednak prawda, szczególnie jeżeli porównamy nasz Kościół z innymi. Gdyby nie było tak szerokich elit uformowanego laikatu, które w dużej mierze „niosą” ten Kościół, to po 1989 roku przeżylibyśmy głębokie załamanie polskiej religijności. Bo przecież autorytet Kościoła w sferze publicznej bardzo spadł, a religijność pozostała. Nie jest to więc już religijność oparta wyłącznie na motywach emocjonalno-patriotycznych, lecz zakorzeniona o wiele głębiej. Inaczej by się nie ostała. Można tu mówić o całej sferze przekształcającej się religijności ludowej, która była tutaj bardzo mocna i która nie upadła, lecz się przekształca. Trzeba by jeszcze wspomnieć o Papieżu Polaku i o etosie „Solidarności”, jako ruchu o głębokich korzeniach chrześcijańskich.
Jeszcze jedna wielka zaleta Kościoła na ziemi polskiej, której może nawet sobie nie uświadamiamy, to sprawa jedności. To jest Kościół, który zachował jedność. Wiedzą Państwo, co się dzieje w Austrii czy w Niemczech. Myślę tu o ruchu „Jesteśmy Kościołem”, który jest formą nowej herezji, powodującej głęboki podział w łonie Kościoła. Jest to jeden z najpoważniejszych problemów wielu Kościołów lokalnych na Zachodzie. Oczywiście, my jako Polacy jesteśmy kłótliwi i wszyscy bardzo się kłócimy, biskupi też się kłócą między sobą, ale to tylko słabość ludzkiej natury. Nie ma u nas jednak podziałów istotnych, czyli na przykład podziałów doktrynalnych. Kościół w Polsce to Kościół, który w pełni zachowuje depozyt wiary - tego depozytu nie podważa i nie kwestionuje. Więc to jest wielka szansa dla przyszłości chrześcijaństwa na świecie i w Europie. Być może w przyszłości te problemy pojawią się, czas pokaże, ale na razie na to się nie zanosi. Poza oczywiście sporami natury partyjno-kanapowej, które rzeczywiście zżerają to wszystko potwornie od środka, ale nie jest to największe niebezpieczeństwo, jakie może grozić Kościołowi.
II. Wezwania przed jakimi stanął Kościół w Polsce
Z tym wielkim darem wchodzimy w nową rzeczywistość wolności i demokracji. W epokę wolności, o którą całe pokolenia Polaków się modliły, za co nasi dziadowie i ojcowie siedzieli w łagrach, ginęli na obszarach od Oceanu Atlantyckiego po Władywostok. W chodzimy w ten wielki dar wolności i tutaj zaczynają się też wielkie problemy. Musimy je wciąż analizować, bo od tego, jak na nie odpowiemy, zależy przyszłość chrześcijaństwa w Polsce, a w pewnym sensie także w Europie.
Do najbardziej istotnych zadań na dziś, które jednocześnie obnażają słabości naszego katolicyzmu, zaliczyłbym po pierwsze potrzebę odnalezienia właściwego sposobu ewangelizacji społeczeństwa pluralistycznego w okresie transformacji. Musi on być radykalnie różny niż 10 lat temu.
Druga sprawa, przed jaką Kościół w Polsce stanął po 1989 roku, a która dotyczy Kościoła powszechnego, szczególnie w obszarze kultury euroatlantyckiej, to zjawisko, które można z pewnym uproszczeniem zdefiniować jako „śmierć kultury europejskiej”. Jest to też bardzo poważne wyzwanie. Oto w końcu XX stulecia doświadczamy bardzo głębokiego kryzysu, który rozgrywa się w sferze kultury. A kultura jest zawsze bardzo istotnym kontekstem dla rozwoju religii. Pierwsza bardzo niepokojąca sprawa, to zanik niepokoju metafizycznego, który przez wieki był motorem rozwoju całej kultury europejskiej, poczynając od dramatycznych poszukiwań starożytnych Greków, aż po Andre Malraux czy Picassa. Ten niepokój duchowy, egzystencjalny, o charakterze metafizycznym był wielką siłą sprawczą, kreatywną dla wszystkich zjawisk kulturowych. Manifestował się on w pięknych dziełach religijnych bądź w buncie przeciwko Kościołowi, przeciwko takiemu czy innemu pojmowaniu Kościoła. Z tego wielkiego niepokoju wyszła też reformacja. Był on istotnym czynnikiem, który stworzył kulturę europejską, później euroatlantycką. Obecnie w świecie, który zdefiniować można najprościej jako: konsumpcyjno- przemysłowo-handlowy, obserwujemy szybki zanik tego głodu duchowego. Następuje powolne uśpienie człowieka w tych sferach, które najbardziej świadczą o jego człowieczeństwie. Jak mówi Krzysztof Zanussi, zarazem konsultor Papieskiej Rady Kultury: „kultura coca-coli i hamburgera zastąpiła kulturę wielkich inspiracji Beethovena, Mozarta, Michała Anioła”. Otóż pewien naturalny niepokój, który czasami objawiał się w buncie, ale był czymś podstawowym dla Europejczyka, uległ uśpieniu. Ludzie usypiają przed telewizorami, wśród dóbr materialnych, w pełni zaspokojeni. Skutkiem tego jest m. in. masowa laicyzacja.
Inny wymiar tego kryzysu kulturowego polega na tym, że kultura europejska już w średniowieczu, chociaż niektórzy temu przeczą, była kulturą głęboko humanistyczną. Jej podstawowym podmiotem była osoba ludzka, człowiek buntujący się, walczący, ale zawsze człowiek. Zwróćmy uwagę na niezwykle cenną analizę, jaką przeprowadza Jan Paweł II w „Evangelium vitae”, gdzie określa on kryzys współczesnej kultury czy cywilizacji jako głęboki kryzys kultury humanistycznej. Pojęcie człowieka, osoby ludzkiej mającej pewien wyraz transcendentny, zostaje zakwestionowane. Ten typ cywilizacji prowadzi wprost do aborcji, eutanazji, do kwestionowania życia człowieka jako wartości nadrzędnej. Bo jeśli człowiek przestaje być osobą, staje się tylko jednostką. Człowiek w tym wielkim, humanistycznym wymiarze umiera, ginie, już go nie ma. Są stosunki społeczne, jest użyteczność, jest consensus pomiędzy jakimiś siłami, które się zbiegają, natomiast nie ma człowieka jako takiego - jako wartości nadrzędnej. Te dwie sprawy bardzo się ze sobą wiążą: z jednej strony zanik głodu metafizycznego, z drugiej - zakwestionowanie osoby ludzkiej jako takiej. Jest to świetny grunt dla masowej laicyzacji. W kontekście tej cywilizacji, która staje się czasem wręcz antykulturą, bardzo ostro pojawia się pytanie o przyszłość chrześcijaństwa w Polsce.
Jeszcze innym wielkim wezwaniem jest pewien typ kultury, który można określić jako kulturę czy też subkulturę mediatyczną. Głównym czynnikiem kształtującym świadomość społeczną staje się nie rodzina czy szkoła, lecz ten wielki strumień informacji oferowany przez mass-media, o komercyjnym, multinarodowym charakterze. To też jest wielkie zadanie duszpasterskie. Bo ta właśnie subkultura mass medialna w bardzo łatwy sposób absorbuje, a zarazem przenosi tę antykulturę, czy też „cywilizację śmierci” - jak ją określa Jan Paweł II, natomiast z wielkim trudem służy przekazywaniu orędzia dobra, orędzia chrześcijańskiego.
Kolejne wielkie niebezpieczeństwo tkwi w nas samych, nawet tych najbardziej pobożnych chrześcijanach. Otóż dziś, kiedy czeka na nas wielka ilość zadań i naprawdę z orędziem Dobrej Nowiny trzeba wyjść w świat, duża część osób, bardzo głęboko miłujących Kościół, jest niejako sparaliżowana. Swój wysiłek bowiem koncentrują oni przede wszystkim na wyszukiwaniu kolejnych zagrożeń. Prowadzi to do poczucia osaczenia ze wszystkich stron, co bardzo skutecznie hamuje zapał ewangelizacyjny. W miejsce dawnego zagrożenia komunistycznego usiłuje się znaleźć, zidentyfikować tego głównego wroga, przeciwko któremu mamy się bronić i na nim głównie wtedy koncentruje się myśl. Wydaje mi się, że w tej chwili podstawowe wyzwanie duszpasterskie - i to nie tyle wygranie jakiejś dziejowej bitwy o Polskę i zwalczenie tego smoka, który na nowo rusza na naszą Ojczyznę - lecz znalezienie właściwego języka ewangelizacji społeczeństwa, które jest na bardzo głębokim zakręcie dziejowym. Znalezienie języka ewangelizacji społeczeństwa pogranicza.
Mówiliśmy o tym wielkim skarbie 40-46% systematycznych praktyk religijnych. Z tego wniosek, że około 60% społeczeństwa polskiego nie podlega katechezie prowadzonej przez Kościół, katechezie ambony i w życiu kościelnym uczestniczy okazyjnie, przy okazji Wielkiej Nocy, Pasterki, ślubu czy pogrzebu. Czyli niemal 60% polskiego społeczeństwa jest bardzo narażona na te wpływy laicyzacyjne, które są potężnym zjawiskiem kulturowym w obecnej epoce. Jeszcze gorsza sytuacja jest w wielkich miastach, szczególnie tych przeoranych przez socjalizm jak: Warszawa, Łódź. W mojej parafii stopień praktyk niedzielnych wynosi 12%. Zaczynamy osiągać skalę zachodnioeuropejską. Wiąże się z tym zjawisko tak zwanej prywatyzacji wiary. Tu jest niezmiernie ciekawa rzecz. Te wielkie europejskie badania porównawcze socjologii religii z 1991 r. wykazały, że ludzi, którzy rzeczywiście uznają dogmaty kościelne za rzeczywistą prawdę, jest zaledwie kilka, może kilkanaście procent. Badania pokazują, że w gruncie rzeczy i w tych krajach, gdzie jest większa identyfikacja z Kościołem, i w tych, gdzie jest znacznie mniejsza, liczba osób naprawdę wierzących w to, czego Kościół naucza, wynosi zaledwie od 5 do 15%. I to zarówno w chrześcijańskiej Polsce czy Irlandii, jak i w zateizowanej Francji czy w Niemczech.
Selektywność i prywatyzacja wiary jest obecnie zjawiskiem głęboko analizowanym przez Radę Konferencji Episkopatów Europy. Zorganizowała ona w kwietniu br. cykl regionalnych spotkań, których głównym hasłem było niebezpieczeństwo prywatyzacji wiary. W Rzymie w październiku br. ma się odbyć wielkie sympozjum europejskie na ten temat. Prywatyzacja wiary zostanie tam ukazana jako podstawowe wyzwanie dla Kościoła w skali całej Europy. Okazuje się, że w gruncie rzeczy te najgłębsze problemy duszpasterskie Kościoła w Polsce, w Niemczech i we Francji są bardzo podobne. Zderzenie z pewnym typem kultury europejskiej powoduje falę laicyzacji, ale zaczyna się ona na pewno od prywatyzacji wiary, która jest zjawiskiem bardzo niebezpiecznym. W świetle tego, co mówią biskupi, widać, że tym podstawowym problemem nie jest zespół zewnętrznych zagrożeń czy jakichś sił, które Kościół chcą zniszczyć, którym trzeba się przeciwstawić. To byłoby bardzo proste, bo wystarczy stoczyć walkę i zwyciężyć. Cóż prostszego. Niestety problemy są znacznie głębsze. Istotnym problemem duszpasterskim jest fragmentaryzacja wiary, to, że w gruncie rzeczy katolików wierzących naprawdę jest bardzo niewielki procent. Wielkim podmiotem ewangelizacji jest społeczeństwo pogranicza, czyli ludzie, którzy są gdzieś pomiędzy wiarą a niewiarą. Do tych ludzi nie dotrzemy na zasadzie tworzenia dwóch obozów, Polski katolickiej i Polski antykatolickiej, co miało miejsce w czasach minionych. Można było opowiedzieć się albo za prawdą albo za nieprawdą. Teraz, w epoce relatywizmu, droga do prawdy jest o wiele trudniejsza. Narzędzia ewangelizacji muszą być znacznie bardziej wysublimowane i opierać się na innej zasadzie niż tylko integracja obozu katolickiego przeciw zewnętrznemu złu.
Tymczasem, wobec niebezpieczeństwa fragmentaryzacji wiary, jawi się wielka potrzeba tworzenia formacji integralnej. Wiara, jako zjawisko socjologiczne, jako przynależność do pewnej tradycji, nigdy nie będzie wiarą o charakterze apostolskim. Chodzi więc o taki typ formacji, który bazuje na własnym, bardzo głęboko przeżytym doświadczeniu spotkania z Chrystusem i osobistym doświadczeniu Boga, a która następnie inspiruje do dania świadectwa. Formacja ta musi bazować też na dobrej znajomości nauczania Kościoła. Z tym, mimo szerokich elit katolickich w Polsce, jest bardzo źle, nawet wśród duchowieństwa. Jeżeli te dwa wymogi są spełnione, pojawia się to, czego naszym chrześcijanom tak często brakuje, mianowicie gotowość do świadectwa wszędzie tam, gdzie się jest. Chodzi tu o przeżywanie swojej obecności w świecie jako pewnego rodzaju świadectwo, które ma innych zainspirować.
Brak tej formacji integralnej z ową gotowością do świadectwa, oceniam jako największą słabość polskiego katolicyzmu dziś - także niestety wśród ludzi z ruchów katolickich. Największą klęską Polski chrześcijańskiej jest to, że chrześcijanie, z powodu nieudolności czy lęku przed reformą gospodarczą, przed polityką i przed Europą, proces transformacji oddali komuś innemu. To prawdziwy dramat, że w Polsce, gdzie większość ludzi aktywnych to chrześcijanie, ci chrześcijanie nie potrafili stworzyć środowisk i organizacji, które byłyby w stanie zapewnić, że staną na czele procesu przemian. Ten proces został niejako oddany komu innemu: najpierw dosyć obcej naszej kulturze mentalności zachodnioeuropejskiego demoliberała czy technokraty, a później wprost środowiskom neokomunistycznym. Rodzi się wielkie pytanie o jakość formacji chrześcijańskiej. Jeżeli tak się stało, to znaczy, że nie byliśmy dostatecznie i porządnie przygotowani, a więc szybko te braki trzeba nadrabiać. Wydaje mi się, że formacja wielu ruchów apostolskich - sam mogę mówić o tych ruchach, przez które przeszedłem - w gruncie rzeczy jest bardzo głębokim i autentycznym doświadczeniem chrześcijaństwa i Kościoła, ale brakuje tego elementu świadectwa - inspiracji do przekształcania życia wokół. My, jako chrześcijanie, staramy się stworzyć perfekcyjną być może wspólnotę, gdzie możemy się rozwijać duchowo, ale pozostaje ona zamknięta. Jest ona wciąż tylko inkubatorem, a nie wyższą uczelnią życia chrześcijańskiego. Często wspólnota stanowi pewnego rodzaju antidotum wobec tego okropnego świata, który nas otacza - staje się miejscem schronienia. Oczywiście, takie miejsca schronienia, jako miejsca dojrzewania i formacji, są potrzebne. Jednak następnym etapem powinno być wyjście na zewnątrz i przekształcanie struktur. Ciąży wciąż nad nami mentalność czysto komunistyczna, że jest sfera tego, co „nasze” i sfera tego, co „ich”, za co w zasadzie nie czujemy się odpowiedzialni. Może odpowiedzialnymi są Balcerowicz, Mazowiecki, a teraz Kwaśniewski?
Niedawno mówił o tym kardynał Miloslav Vlk, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy, prymas Czech, w czasie swego pobytu w Warszawie. Na konferencji prasowej mówił, że okres męczeństwa powodował spychanie chrześcijan w tej części Europy do łagrów, do podziemia, do zakrystii, a teraz największym paradoksem jest fakt, że chrześcijanie najlepiej się czują w tej zakrystii. Pokolenie męczenników nie do końca potrafi sobie poradzić z otwartą ewangelizacją skomplikowanego, nadzwyczaj złożonego świata, w którym się po prostu gubi. Wraca więc tam, gdzie czuje się bezpiecznie. To samo jest w sferze polityki, gospodarki, kultury. Na przykład egzaminatorzy na uczelniach artystycznych czy filmowych mówią, że wśród tych, co chcą w przyszłości tworzyć kulturę, bardzo rzadko widać osoby mające jakąkolwiek formację chrześcijańską. Zgłaszają się ludzie ze wszystkich środowisk, tylko nie z ruchów religijnych. To jest wielki dramat. Brak też chrześcijan w mediach, mimo istnienia trzydziestu kilku dynamicznie działających rozgłośni katolickich. W gruncie rzeczy te media katolickie są też pewnego rodzaju schronieniem, a nie środkiem do ewangelizacji współczesnego, skomplikowanego społeczeństwa. Na palcach jednej ręki można policzyć autentycznych dziennikarzy, głęboko katolicko ustawionych, którzy pracują w ogólnopolskiej prasie codziennej. Ci głęboko uformowani chrześcijanie tam się nie pchają. Toteż media w dużej mierze zostały oddane obozowi laicko-liberalno-postkomunistycznej lewicy. Można powiedzieć, że oni nią zawładnęli, ale czy my naprawdę chcieliśmy tam wejść? Oni nas spychają, ale czy my ich wypychamy?
Kolejna wielka słabość środowisk chrześcijańskich w czasach po 1989 roku, to ich nieobecność i milczenie w sferze obrony sprawiedliwości społecznej. Obrona ludzi poszkodowanych w ten czy inny sposób, ludzi z takiego czy innego marginesu, jest przecież jednym z podstawowych elementów powołania chrześcijańskiego. Pasywność chrześcijan w tej dziedzinie jest - moim prywatnym zdaniem - jedną z głównych przyczyn zwycięstwa Aleksandra Kwaśniewskiego. I to pomimo wielkiego zaangażowania Kościoła instytucjonalnego, żeby zwyciężył kto inny. „Polskę B”, czyli tych ludzi, którzy zostali upośledzeni na skutek transformacji, w dużej mierze oddaliśmy w ręce obozowi przeciwnemu. Zabrakło głosu Kościoła hierarchicznego, zabrakło świadectwa wspólnot religijnych w sferze pewnej solidarności rozumianej jako sprawiedliwość społeczna. A można było to realizować chociażby poprzez pomoc bezrobotnym, tworzenie instytucji, struktur, poprzez upominanie się o tych ludzi. Nie chodzi o zakwestionowanie gospodarki rynkowej, czy jakąś „trzecią drogę”, lecz o zaangażowanie chrześcijan na rzecz tego, aby w tej drodze, która musi się dokonać, ci ludzie nie czuli się niepotrzebni. Dwa lata temu Episkopat Francuski wydał genialny list pasterski na temat bezrobocia, choć we Francji bezrobocie jest mniejszym problemem niż w Polsce. Natomiast Episkopat Polski na ten temat się nie odezwał. Jest to kwestia wiarygodności Kościoła w sferze społecznej.
Ostatnia sprawa, jaką chciałem poruszyć, to fakt, że czas obecny jest czasem wielkiego świadectwa chrześcijan u progu trzeciego tysiąclecia. Jak mówi Papież w „Tertio millennio adveniente”, jest to wielkie wezwanie do nowej jakości świadectwa chrześcijańskiego u progu nowej epoki. Papież wyraźnie mówi, że od tego, na ile świadectwo członków Kościoła w najbliższych latach będzie wartościowe, zależy, czy wiek XXI będzie epoką odrodzenia Kościoła, czy też czasem głębokiej klęski. Papież jest raczej optymistą, głęboko wierzącym w miłosierdzie Boże, ale naprawdę to cały czas uświadamia nam, że to właśnie od nas zależy odrodzenie bądź klęska. Z tym koresponduje orędzie ze Skoczowa do Polaków, które jest wielkim wołaniem o ludzi sumienia, czyli o bycie świadkami, dawanie świadectwa. Wydaje mi się - kiedy jako dziennikarz przyglądam się światu - że najbardziej skuteczną, prawie jedyną skuteczną formą ewangelizacji w niezmiernie skomplikowanym świecie, jest właśnie świadectwo. Widać, że nawet minio tych wszystkich medialnych „trupokilometrów”, nagłaśnianych katastrof, klęsk, afer itd., przebijają się tam tacy świadkowie wiary jak: Matka Teresa, Jan Paweł II, Jean Vanier, brat Roger Schutz i inni. Potwierdza to również wielki sukces mediatyczny książki „Przekroczyć próg nadziei”, która nie jest niczym innym, jak osobistym świadectwem tego wielkiego człowieka.
Przypomnijmy sobie, że wiek XX to wiek klęski wszystkich wielkich ideologii, zaczynając od pozytywizmu racjonalistycznego z początku wieku, poprzez faszyzm, wszelkie formy nacjonalizmu, a kończąc na marksizmie. Człowiek współczesny, który przez to wszystko przeszedł, jest bardzo skutecznie uodporniony na wszelkie ideologie. Obawiam się, że wszystkich tych niebezpiecznych ideologii świata dzisiejszego nie zwyciężymy manifestując chrześcijaństwo tylko jako jeszcze jedną kolejną ideologię. Zwyciężyć je może tylko autentyczne świadectwo. Zresztą czasy rzymskie pokazały to dokładnie. Tam był równie głęboki kryzys kulturowy. Krótko mówiąc wszystko zależy od Państwa. Los świata jest w Państwa rękach. Przyszłość nie zależy tylko od jakichś mafii, moskiewskich aparatczyków czy brukselskich technokratów. Także od Państwa i od jakości świadectwa, jakie będziecie zdolni dać. Na tym chciałbym skończyć.
RRK wobec zmiany ustawy o planowaniu rodziny, ochrony płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży
Ruchy zajęły zdecydowaną postawę wobec zmiany ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży. Wyraziła się ona w protestach, listach masowo wysyłanych do naszego Parlamentu oraz manifestacjach ulicznych.
Zespół Koordynujący RRK 2 września br. wystosował w imieniu Ruchów i Stowarzyszeń skupionych w RRK listy protestacyjne do Marszałka Sejmu RP Józefa Zycha, Marszałka Senatu RP Adama Struzika oraz do Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, aby nie podpisywał nowelizacji ustawy. Teksty listów zostały przesłane do liderów RRK we wrześniu br. Oprócz listów protestacyjnych Zespół Koordynujący wystosował list do Członków Ruchów i Stowarzyszeń, którego treść przedstawiamy poniżej:
Dostrzegając dotychczasowy ogromny wysiłek Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich na rzecz ochrony życia i troski o rodzinę, pragniemy wyrazić naszą radość i wdzięczność Bogu za ogrom dobra, dziś tym bardziej widocznego. Wielość podejmowanych inicjatyw oddziaływuje na szerokie kręgi społeczne, przemieniając świadomość.
Jednakże wobec faktu, że władze RP podejmują ustawy sprzeczne z podstawowymi zasadami etyki katolickiej i nie wykazują zainteresowania sprawami rodziny, prosimy o zdynamizowanie pracy apostolskiej, a szczególnie:
- stwarzanie we własnych rodzinach i środowiskach klimatu miłości;
- troskę o formację, która pomagałaby chronić życie od chwili poczęcia do naturalnej śmierci;
- pomoc kobietom, które podejmują się urodzenia dziecka, będąc w trudnych warunkach bytowych;
- stwarzanie akceptującej atmosfery wobec rodzin wielodzietnych;
- oddziaływanie na władze lokalne w kierunku prowadzenia polityki prorodzinnej.
Prosząc Was o podejmowanie tych inicjatyw, jednocześnie powierzamy je Bogu.
W imieniu Rady Ruchów Katolickich
Zespół Koordynujący Rady Ruchów Katolickich