Decyzja o spotkaniu z ruchami kościelnymi była jedną z pierwszych decyzji, jakie Benedykt XVI podjął już niespełna dwa miesiące po swoim wyborze. I nie była to decyzja przypadkowa. Ojciec Święty śledzi fenomen ruchów kościelnych od wielu lat, a czyni to z pasją teologa i pasterza. Początki tych kontaktów sięgają połowy lat sześćdziesiątych, kiedy Joseph Ratzinger był profesorem teologii w Tubingen. Były to trudne lata posoborowe, a pojawienie się tych nowych wspólnot okazało się dla Kościoła darem prawdziwie opatrznościowym. Wspominając tamte czasy, Kardynał Ratzinger pisał: “Oto niespodziewanie pojawiło się coś, czego nikt nie planował. Oto - żeby tak powiedzieć - sam Duch Święty ponownie poprosił o głos. I w wielu młodych mężczyznach i kobietach ponownie rozkwitła wiara - wiara bez zastrzeżeń /.../ wiara przeżyta w swojej integralności jako cenny dar, który daje życie” (Movimenti ecclesiali e la loro collocazione teologica..., p.24). Później, u boku Jana Pawła II jako Prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, stał się wiernym interpretatorem jego nauczania o ruchach kościelnych i nowych wspólnotach i był dla nich ważnym punktem odniesienia. Widzi on w ruchach “sposoby głębokiego przeżywania wiary”, rodzaj prowokacji jakiej Kościół ciągle potrzebuje, rodzaj “twórczych mniejszości”, które według Arnolda Toynbee są decydujące dla przyszłości. Stąd właściwe odczytanie tego “znaku czasu”, jakim są ruchy kościelne, jest dla Kościoła tak ważne.
Aby od strony teologicznej poprawnie ująć fenomen ruchów kościelnych - według Kardynała Ratzingera - nie wystarcza dialektyka zasad: instytucja/charyzmat, chrystologia/pneumatologia, hierarchia/profetyzm, ponieważ Kościół nie jest zbudowany dialektycznie lecz organicznie. Kardynał proponuje inną drogę, to znaczy podejście historyczne i widzi w “apostolskości” miejsce teologiczne dla ruchów i nowych wspólnot w Kościele. Racją ich bytu w Kościele jest więc misja, ewangelizacja, która przekracza granice Kościołów partykularnych i otwiera się “aż po krańce świata”... Stąd szczególny związek ruchów z misją Następców Św. Piotra. “Papiestwo nie stworzyło ruchów - pisze Kardynał Ratzinger - ale było dla nich zawsze oparciem w strukturze Kościoła, pilastrem ich kościelnego charakteru. /.../ Papież potrzebuje tego rodzaju posług, i oni go potrzebują, i właśnie we wzajemności tych posług dokonuje się symfonia życia kościelnego” (ibidem pp.39,46). Fenomen ruchów jest pewną stałą w życiu Kościoła i jest obecny w całej jego historii. Jest rzeczą niezwykle pouczającą śledzenie jak w ciągu całej historii Duch Święty interweniował wzbudzając coraz to nowych świętych i coraz to nowe charyzmaty, jako odpowiedź na coraz to nowe wyzwania jakie świat rzucał misji ewangelizacyjnej Kościoła. I tak jest również dzisiaj. Kardynał Ratzinger daje również wiele wskazówek bardzo konkretnych i praktycznych. Z jednej strony przestrzega ruchy przed ryzykiem pewnych jednostronności, przesadnego skupiania się na sobie samych i błędnego absolutyzowania własnych programów, a z drugiej strony ostrzega pasterzy i zachęca ich, aby nie ulegali pokusie absolutnej jednolitości w organizacji i planowaniu duszpasterstwa. Mówi: “Lepiej mniej organizacji, a więcej Ducha Świętego” (ibidem, p.30) - zasada, która zawsze zachowuje swoją aktualność. Charyzmat do swojego rozwoju potrzebuje niezbędnej przestrzeni wolności. Dla Kardynała Ratzingera klasycznym modelem ruchu kościelnego jest franciszkanizm w swej początkowej fazie rozwoju. W czasach biedaczyny z Asyżu Kościół przeżywał ciężki kryzys, a Papież Innocenty III dostrzegł właśnie we Franciszku, który wraz ze swymi przyjaciółmi starał się po prostu żyć Ewangelią w sposób dosłowny i radykalny, siłę zdolną odnowić cały Kościół. Franciszek - pisze Kardynał Ratzinger - “nie myślał o stworzeniu nowego zakonu, gdyż wystarczały mu te już istniejące. W tej sytuacji, kiedy chrześcijaństwo stało się ociężałe, nieprzejrzyste, przytłumione pokrywą szarego codziennego egoizmu, chciał po prostu od nowa głosić Ewangelię i gromadzić lud Pański /.../ Z tego pragnienia zrodził się - prawie wbrew jego woli - ruch, który w końcu - także w jakiejś mierze wbrew jego woli - przyjął formę kanoniczną zakonu” (Dio e il mondo... p.361). Historia św. Franciszka pokazuje nam, że ruchy kościelne nie są więc wspólnotami jakichś “super-chrześcijan”, ale - zwyczajnie - grupami mężczyzn i kobiet, młodzieży i dorosłych, którzy pragną po prostu na serio żyć Ewangelią, przeżywać swoją wiarę i swoją przynależność do Chrystusa w sposób dojrzały i konsekwentny.
Po wyborze na Stolicę Piotrową, Benedykt XVI dalej poświęca ruchom kościelnym wiele uwagi i często wraca do tego tematu: “Kościół musi dowartościować te wspólnoty i równocześnie musi je kierować z wielką mądrością duszpasterską, aby swoimi wielorakimi darami przyczyniały się jak najlepiej do budowy wspólnoty kościelnej...” - dodając - “Kościoły lokalne i ruchy nie przeciwstawiają się sobie na wzajem, lecz razem stanowią żywą strukturę Kościoła” (22 sierpnia 2005). Przy innej okazji Papież mówił do Biskupów: “Po Soborze Duch Święty dał nam “ruchy” /.../ są one miejscami żywej wiary, gdzie młodzi i dorośli przyjmują model życia w wierze jako bezcenną szansę jakiej nie można zmarnować. Dlatego proszę was, abyście wychodzili na przeciw ruchom z wielką miłością” (18 listopada 2006). A przemawiając ostatnio do jednego z ruchów kościelnych Benedykt XVI wrócił do kwestii wzajemnego stosunku instytucji i charyzmatu: “W Kościele nie ma przeciwieństwa lub sprzeczności pomiędzy wymiarem instytucjonalnym i charyzmatycznym, którego ruchy są wymownym wyrazem, ponieważ obydwa są współistotne dla Bożej konstytucji Ludu Bożego. W Kościele także istotne instytucje są charyzmatyczne, a z drugiej strony charyzmaty muszą w taki lub inny sposób zinstytucjonalizować się, aby zapewnić sobie spójność i ciągłość. W ten sposób obydwa wymiary, pochodzące od tego samego Ducha Świętego, dla dobra Ciała Chrystusa, współdziałają razem, aby uobecnić tajemnicę i dzieło zbawcze Chrystusa w świecie” (24 marca 2007).