Artykuł będący swego rodzaju refleksją nad rolą Jana Pawła II i jego nauczania w kwestii ekologicznej. Poruszone zostały w nim problemy „przełożenia” papieskiej nauki na język czynu. Tekst powstał po śmierci Ojca Świętego.

 

Dzień 2 kwietnia bieżącego roku na długo zostanie w pamięci chrześcijan. W dniu tym, o godzinie 21:37 odszedł do Wieczności Ojciec Święty Jan Paweł II.
Wydarzenie to bezprecedensowe bodaj czy nie w całej historii ludzkości, ze względu na skalę zainteresowania jak i pewien ogólnoludzki zryw relacjonowane było na wszystkich niemal kanałach telewizyjnych, radiowych, szeroko rozpisywała się o nim prasa. Przy tej okazji emitowano wiele różnego rodzaju filmów, reportaży, wspomnień itd. dotyczących Jego osoby. Mimo, że śledziłem je dość uważnie nie udało mi się natrafić choćby na jeden program, w którym podkreślono ważną w pontyfikacie Jana Pawła II naukę odnoszącą się do ochrony stworzenia. Zachwycano się, zresztą słusznie, niespotykanym jak dotąd zaangażowaniem w ekumenizm jak i dialog między religiami (nota bene zwykle myląc oba pojęcia lub stosując je zamiennie). Dziesiątki razy mogliśmy oglądać relację z pobytu Jana Pawła II w synagodze, pod Murem Płaczu, w meczecie itd. Pokazywano Ojca Świętego na tle wspaniałych Tatr czy podczas rejsu po Kanale Augustowskim, ale poza informacjami jak to Papież kochał przyrodę ani słowa o tym, że nauczał, czy wręcz nakazywał by ją chronić. Mimo bowiem tego, że problematyka ochrony środowiska została dostrzeżona w Kościele niemal równocześnie z ukazaniem globalnych zagrożeń w słynnym raporcie U’Thanta (o ochronie środowiska mowa była na Soborze Watykańskim II, w 1972 roku Stolica Apostolska przygotowała specjalny dokument dotyczący ochrony środowiska na sztokholmską konferencje ONZ) to dopiero za Jego pontyfikatu nadano tej sprawie poważna rangę. Niemal od pierwszych dni kierowania łodzią Kościoła Papież dawał wyraz tego, że zagrożenia ekologiczne są swoistym znakiem czasu. Nieco ponad rok od powołania na Stolicę Piotrową, 29 listopada 1979 r. ustanowił Św. Franciszka Niebieskim Patronem Ekologów. W tymże samym roku w encyklice „Redemptor hominis” pisze bardzo mocne słowa „Stwórca chciał aby człowiek obcował z przyrodą jako jej rozumny pan i stróż, a nie jako bezwzględny eksploatator”. W bardzo wielu późniejszych dokumentach i wystąpieniach ponawiał wołanie o ochronę stworzenia – encykliki „Solicitudo rei socialis”, „Centesimus annus”, „Evangelium vitae”, „Fides et racio” – by wymienić tylko te ważniejsze. Akcentował wagę tego problemu również na przeróżnych spotkaniach. Tych formalnych, jak Światowy Dzień Młodzieży w Denver w 1993 roku, kiedy to powiedział młodym: „Aby mieć życie i mieć je w obfitości, aby przywrócić pierwotną harmonię stworzenia, musimy szanować Boży obraz w każdym stworzeniu, a w sposób szczególny w ludzkim życiu.” I tych mniej formalnych, jak spotkanie z pracownikami Tatrzańskiego Parku Narodowego gdzie powiedział „pilnujcie tych gór, tej przyrody”. Nawet w twórczości literackiej i poetyckiej posługiwał się często przykładami i metaforami zaczerpniętymi z przyrody. Wspaniałe opisy zawiera choćby jego „Tryptyk Rzymski”. Nie sposób ogarnąć tutaj całej nauki Ojca Świętego dotyczącej kwestii ekologicznej, gdyż wymaga to osobnego tomu, co zresztą z uwagi na, jak dotychczas niepowtarzalną papieską spuściznę, należy zrobić – opracować materiał źródłowy. W artykule tym chciałbym zwrócić uwagę Czytelników na, moim zdaniem, najbardziej „ekologiczny” tekst Papieża i podzielić się kilkoma refleksjami.    

***
Miałem okazję spotkać tego Dobrego Człowieka raz. Sobota 12 czerwca 1999 roku była w Zamościu bardzo skwarna. Zwykle śledziłem papieskie pielgrzymki w telewizji ale teraz jako, że po raz pierwszy Ojciec Święty pojawił się na obszarze mojej małej bat’kiwszczyny – jak mawiają Ukraińcy, postanowiłem udać się na spotkanie. Dzięki wpływowemu koledze udało mi się zdobyć miejsce w tzw. sektorze „0” bardzo blisko ołtarza. Plusy tego były niewątpliwe, ale były też i minusy. Po pierwsze trzeba było stawić się w sektorze grubo przed południem, podczas gdy Ojciec Święty miał przybyć na to miejsce około 17 oraz to, że w sektorze tym była nadzwyczaj skrupulatna kontrola wykonywania przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. W wyniku tej kontroli, na tzw. bramce zostałem pozbawiony słoika z dżemem, który otrzymałem wraz z kilkoma bułeczkami od pewnej dobrej kobiety. Widać nie wzbudzałem zaufania i pewnie istniały obawy, że mógłbym tym słoikiem cisnąć w Papieża. Koniec końców zostałem z butelką wody i kilkoma bułeczkami na kilka godzin oczekiwania w prawie trzydziestostopniowym skwarze. Na efekt długo nie trzeba było czekać. Zmęczony upałem i znużony uporczywym powtarzaniem różańca oraz wrzaskliwymi śpiewami zacząłem zadawać sobie pytanie co ja tu właściwie robię i jaki jest tego sens, skoro w tej chwili już coraz bardziej zaczyna się dla mnie liczyć to, żeby wytrwać w tym upale i nie dostać jakiegoś udaru,  niż bliskie spotkanie z Papieżem? Przecież mogłem spokojnie siedzieć w domu i wsłuchiwać się w to co powie. Można powiedzieć, że wcale nie czułem się przygotowany na to wielkie spotkanie. Ale oto pojawił się. Rozpoczęła się Msza Święta, nadszedł czas homilii i popłynęły słowa: „Według tego biblijnego zapisu, Bóg w kolejnych dniach stworzenia, patrzył niejako na dzieło swojego zamysłu i widział, że wszystko, co uczynił było dobre. Nie mogło być inaczej. Harmonia stworzenia odzwierciedlała bowiem wewnętrzną doskonałość Stwórcy.” I dalej: „Na końcu uczynił Bóg człowieka. Uczynił go na obraz i podobieństwo swoje. Jemu zawierzył całą wspaniałość świata, aby ciesząc się nim i korzystając z jego dóbr, w sposób wolny i rozumny twórczo współpracował w doskonaleniu Bożego dzieła.”. W homilii Papieża zabrzmiał też wątek bioregionalny: „Kiedy wędruję po polskiej ziemi, od Bałtyku, przez Wielkopolskę, Mazowsze, Warmię i Mazury, kolejne ziemie wschodnie od Białostockiej aż do Zamojskiej, i kontempluję piękno tej ojczystej ziemi, uprzytamniam sobie ten szczególny wymiar zbawczej misji Syna Bożego. Tu z wyjątkową mocą zdaje się przemawiać błękit nieba, zieleń lasów i pól, srebro jezior i rzek. Tu śpiew ptaków brzmi szczególnie znajomo..”. Jedną z niewątpliwie ważnych cech Papieża była jego przenikliwość i dociekliwość, brak tego schizofrenicznego rozdźwięku jaki u wielu osób się obserwuje (w ostatnim czasie było to też wyraźnie widać  mediach), a przejawiającego się tym, że poprzestają one na zachwycie pięknem a nie idą krok dalej. A krok ten to świadomość, że tego piękna za np. kilka lat wcale być nie musi, piękno jest ulotne i zagrożone. Papież zdawał sobie z tego sprawę doskonale, czego dał wyraz w Zamościu, w słowach: „Jeżeli dziś mówię o tej świętości i godności, to czynię to w duchu dziękczynienia Bogu, który tak wielkich dzieł dokonał dla nas, a równocześnie czynię to w duchu troski o zachowanie dobra i piękna, jakim Stwórca obdarował ten świat. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że to, co tak cieszy oczy i raduje ducha, może ulec zniszczeniu”.  Cytując biskupów Ojciec Święty napominał: „Trzeba zatem uświadomić sobie, że istnieje ciężki grzech przeciwko środowisku naturalnemu obciążający nasze sumienia, rodzący poważną odpowiedzialność przed Bogiem-Stwórcą” a wyjaśniając przyczyny owego grzechu Papież mówił: „Jeżeli mówimy o odpowiedzialności przed Bogiem, to mamy świadomość, że tu już nie chodzi tylko o to, co we współczesnym języku zwykło się nazywać ekologią. Nie wystarczy upatrywać przyczyny niszczenia świata jedynie w nadmiernym uprzemysłowieniu, bezkrytycznym stosowaniu w przemyśle i rolnictwie zdobyczy naukowych i technologicznych, czy w pogoni za bogactwem bez liczenia się ze skutkami działań w przyszłości. Chociaż nie można zaprzeczyć, że takie działania przynoszą wielkie szkody, to jednak łatwo dostrzec, że ich źródło leży głębiej, w samej postawie człowieka. Wydaje się, że to, co najbardziej zagraża stworzeniu i człowiekowi, to brak poszanowania dla praw natury i zanik poczucia wartości życia.” I na koniec kreśli swoisty plan działania, krótki ale bardzo konkretny: „Piękno tej ziemi skłania mnie do wołania o jej zachowanie dla przyszłych pokoleń. Jeśli kochacie tę ojczystą ziemię, niech to wołanie nie pozostanie bez odpowiedzi! Zwracam się w szczególny sposób do tych, którym powierzona została odpowiedzialność za ten kraj i za jego rozwój, aby nie zapominali o obowiązku chronienia go przed ekologicznym zniszczeniem! Niech tworzą programy ochrony środowiska i czuwają nad ich skutecznym wprowadzaniem w życie! Niech kształtują nade wszystko postawy poszanowania dobra wspólnego, praw natury i życia! Niech ich wspierają organizacje, które stawiają sobie za cel obronę dóbr naturalnych! W rodzinie i w szkole nie może zabraknąć wychowania do szacunku dla życia, dla dobra i piękna. Wszyscy ludzie dobrej woli winni współdziałać w tym wielkim dziele. Każdy z uczniów Chrystusa niech weryfikuje styl swego życia, aby słuszne dążenie do pomyślności nie zagłuszyło głosu sumienia, które waży to, co słuszne i prawdziwie dobre.”.
Dla mnie, poza osobistym głębokim doświadczeniem owego sobotniego dnia w czerwcu 1999 roku, homilia ta, mimo, że nie była i nie jest jakimś oficjalnym dokumentem Kościoła, encykliką, adhortacją czy listem pasterskim, jest kwintesencją Papieskiej nauki o ochronie środowiska. Nauki, którą zwłaszcza my chrześcijanie winniśmy przekuwać w czyn. Bo On był od tego by nauczać, my zaś od tego by żyć zgodnie z tą nauką. Jest to konieczne byśmy byli jak pisze św. Jakub „wykonawcami słowa, a nie słuchaczami tylko oszukującymi samych siebie”.
W tych smutnych dniach pokusiłem się o próbę analizy sytuacji na naszym polskim podwórku. Nie będzie to, jak się zapewne Czytelnik domyśli, obraz pozytywny i godny naśladowania. Okazuje się bowiem, że po 27 latach pontyfikatu i nauczania Ojca Świętego, mamy w naszym kraju de facto jedną (!) społeczną organizację pozarządową odwołującą się wprost do Jego nauczania i do społecznej nauki Kościoła w kwestii ekologicznej. Jedna organizacja w kraju gdzie kilkadziesiąt procent stanowią katolicy. Jednak różnego rodzaju ruchów i wspólnot w łonie Kościoła jest znacznie więcej, o ilości NGO-sów w ogóle, już nie wspominam. Organizacja ta, do której mam przyjemność należeć, zapoczątkowała inicjatywę pt. Mapa chrześcijańskich inicjatyw ekologicznych, rzecz niezmiernie cenną, mającą na celu pokazanie chrześcijańskiego, czynnego zaangażowania w działania na rzecz ochrony środowiska. Ze smutkiem stwierdzić jednak muszę, na podstawie własnych obserwacji, że o wiele łatwiej dałoby się zrobić mapę chrześcijańskich inicjatyw antyekologicznych. Brak wrażliwości i jak się zdaje nieznajomość nauczania Jana Pawła II w tej kwestii jest niestety widoczna. Przejawia się to w bardzo różny sposób. Od niechęci i lęku względem wszystkiego co nosi w sobie nazwę „ekologia”, lęku dodajmy, który często przybiera niemal agresywne postawy szkodzące nieraz ludziom oddanym ochronie środowiska, po bardzo namacalne działania. W ostatnim czasie jest to wycinanie drzew na wielką skalę. Odzieleniane są nie tylko drogi, ale też, co mnie szczególnie boli, cmentarze i otoczenia świątyń (tylko w czasie pracy nad tym artykułem poinformowano mnie o ogołoceniu z drzew dwóch kolejnych cmentarzy na mojej rodzinnej Lubelszczyźnie). To obraz bardzo smutny i niestety nie licujący z tym czego nauczał Jan Paweł II. Prawda, są i pozytywne przykłady, można by rzecz, dzięki Bogu są. Ogólny obraz jest jednak taki, że w morzu dewastacji i często zupełnie bezmyślnego niszczenia przyrody, tkwią niczym Mickiewiczowskie Reduty Ordona, osoby, które starają się żyć inaczej, tak jak każdy chrześcijanin żyć powinien.
Jedną z ważniejszych rzeczy, jakich nauczał i o jakich zaświadczał swoim życiem Jan Paweł II jest to, by nie tracić nadziei. Bo ona, jak pisała św. Paweł „zawieść nie może”. Mimo tego, że czas jest smutny, może jednak warto teraz właśnie kiedy już odszedł i kiedy już ani słowem ani własnym przykładem uczyć nas nie będzie, zagłębić się w to co nam zostawił i czego nas nauczał. Taką mam nadzieję i do tego gorąco zachęcam.

Dla osób chcących pogłębić wiedzę na temat nauczania Jana Pawła II w kwestii ekologicznej podaję poniżej kilka kluczowych publikacji z tego zakresu: Tomasz Poller, Bóg Człowiek Natura. Problematyka ekologiczna w nauczaniu Jana Pawła II, Instytut Botaniki PAN, Tatrzański Park Narodowy, Kraków – Zakopane 2001, Stanisław Jaromi, Ecologia humana – chrześcijańska odpowiedź na kryzys ekologiczny, Wydawnictwo O.O. Franciszkanów „Bratni Zew”, Kraków 2004, Adam L. Szafrański, Chrześcijańskie podstawy ekologii, Zakład Ekologii Człowieka KUL, Lublin 1993. Syntetyczny i zwięzły opis kwestii ochrony środowiska w nauczaniu Kościoła Katolickiego podaje w jednym z rozdziałów swej książki „Ekorozwój wyzwanie XXI wieku” prof. Stefan Kozłowski. Zachęcam również do zajrzenia na stronę internetową Ruchu Ekologicznego Świętego Franciszka z Asyżu: www.refa.franciszkanie.pl.