4. Nowa ewangelizacja to nade wszystko reewangelizacja oraz autoewangelizacja i to w wymiarach indywidualnych ale i społecznych. Człowiek musi znaleźć w Kościele przestrzeń już nie politycznej wolności, ale przestrzeń obrony poniekąd przed sobą samym: przed złym użyciem swej wolności, przed zmarnowaniem wielkiej historycznej szansy dla narodu. O jaką tu szansę chodzi? Wielkim wyzwaniem dla Kościoła nie jest istnienie różnych prądów ideowych, bo z taką sytuacją Kościół zawsze się spotykał w swej historii. Sprawą zasadniczą jest stosunek chrześcijan, katolików do tych prądów, zwłaszcza do ludzi, którzy reprezentują określone nurty ideowe: nie polityczne, lecz ideowe, których wcielanie w życie może zachwiać polską tożsamością. Mamy wiele powodów, by pozytywnie oceniać stan religijności Polaków. Podstawę do tego dają badania statystyczne dotyczące uczestnictwa we Mszy świętej niedzielnej, uczestnictwa w katechezie szkolnej i sakramentalnej katechezie parafialnej, liczby powołań kapłańskich i zakonnych, wieku polskiego duchowieństwa, liczby polskich misjonarzy, a nawet stanu moralnego naszych małżeństw i rodzin (myślę np. o liczbie zawieranych małżeństw sakramentalnych). Ale czy to rzeczywiście jest tak dobrze z polskim katolicyzmem w wymiarze życie społecznego? Czy przekonania religijne mają swe odniesienie do etosu w życiu publicznym, gospodarczym ...? Pytanie to stawiają sobie sami duszpasterze. Czy rzeczywiście jest tak dobrze z polskim katolicyzmem, skoro polskim katolikom nie jest obojętne niebezpieczeństwo zmiany ustawodawstwa choćby w dziedzinie obrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci? A takie niebezpieczeństwo jest uzasadnione jeśli dojdzie do władzy większość parlamentarna, która wyraźnie deklaruje swój krytyczny stosunek do aktualnego ustawodawstwa broniącego życie nienarodzonych jeszcze dzieci. Polscy katolicy zdają się oceniać kształt sceny politycznej abstrahując od etycznych poglądów polityków. Jaki więc jawi się następny, poza obroną poniekąd przed samym sobą o czym przed chwilą wspomnieliśmy? Ewangelizacja w życiu społecznym musi rozpocząć się od troski o kształt polskich sumień: to musi być nieustanna formacja sumień. Dzieło nowej ewangelizacji jest dziełem całego Kościoła. Tu świadomość zagrożeń musi towarzyszyć biskupom, kapłanom, ruchom i stowarzyszeniom katolickim. Walka o człowieka, walka o kształt narodu musi się łączyć z wielką kulturą w relacjach międzyludzkich. Krytyczna ocena poglądów człowieka, w żadnym wypadku nie może łączyć się z brakiem szacunku dla samego człowieka. Jest rzeczą oczywistą, że klimat tolerancji w stosunku do osób reprezentujących groźne założenia ideowe nie wynika z akceptacji tych poglądów, ale z chrześcijańskiego stosunku do człowieka. Tu trzeba przywołać jednoznaczne słowa Jana Pawła II wypowiedziane w Sopocie: „Nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, bez tej miłości, która przebacza, choć nie zapomina, która jest wrażliwa na niedolę innych, która nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; tej miłości, która służy, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania. Jesteśmy wezwani do budowania przyszłości opartej na miłości Boga i bliźniego. Do budowania „cywilizacji miłości”. Dzisiaj potrzeba światu i Polsce ludzi mocnych sercem, którzy w pokorze służą i miłują, błogosławią a nie złorzeczą i błogosławieństwem ziemię zdobywają. Przyszłości nie da się zbudować bez odniesienia do źródła wszelkiej miłości, jakim jest Bóg” (5 czerwca 1999). To jest fundamentem w dziele ewangelizacyjnym i to w wymiarze społecznym. Potrzebna jest jednak większa świadomość, dotycząca zagrożeń w życiu publicznym. Dramat polega na tym, że wielu polskich chrześcijan przykłada większe znaczenie do sytuacji ekonomicznej niż do zasad etycznych. Przy tym bezkrytycznie pozytywnie ocenia się wizje prezentowane przez polityków, kojarząc ich obietnice z minionym czasem pewnego materialnego egalitaryzmu ekonomicznego. Jest to niewątpliwie pozostałość mentalności minionego czasu.
Powróćmy po tych uwagach do problemu odnowy czy wprost formacji źle ukształtowanych sumień. Odnowa nie jest tu adekwatnym określeniem. Nowe czasy domagają się nowego człowieka. A nowe czasy to nade wszystko wolność i umiejętność życia w wolności. Dotyczy to oczywiście, wszystkich, ale jednak nade wszystko tych, którzy uczestniczą w organizowaniu życia publicznego, a utożsamiają się z katolickim widzeniem życia indywidualnego i społecznego. Papież stwierdza: „Sama zmiana struktur społecznych, ekonomicznych i politycznych – choć ważna – może się okazać niewykorzystaną szansą, jeśli nie stoją za nią ludzie sumienia” (Jan Paweł II, Przemówienie do biskupów polskich, Rzym, 2.VI.1998). Wolność może prowadzić do innych form zniewolenia, które obciążają sumienie. Człowiek wówczas niemal nie kontroluje swych czynów, sądów, decyzji. Głos sumienia, głód prawdy, głód absolutu – to istotne sprawdziany funkcjonowania człowieczeństwa. Formacja sumienia winna zmierzać do tego, by np. aktywność polityczna dokonywała się w prawdzie, sprawiedliwości, miłości i poszanowaniu godności człowieka i miała na celu wzrost dobra wspólnego, a nie samozadowolenie, które nie musi się utożsamiać z tym dobrem. Jest sprawą niezwykle ważną, by chrześcijanie dostrzegali płaszczyzny ludzkiej aktywności bardziej zagrażające, gdy chodzi o sumienie, co wcale nie oznacza tendencji do nieobecności chrześcijan w tych dziedzinach (por. Christifideles laici, n. 42). Milczenie w tej dziedzinie jest wyciszaniem ludzkiej wrażliwości. To musi się łączyć ze stałą formacją, a nie tylko sporadycznym zabieraniem głosu przez Kościół przy szczególnych okazjach. Sprawą niezwykle ważną jest przekazywanie pełnego depozytu wiary i jasnych zasad moralnych. Szersze wykorzystanie Katechizmu Kościoła Katolickiego jest ważnym postulatem. Czy wystarczająco wykorzystujemy środki społecznego przekazu będące w dyspozycji Kościoła, a także struktury poza kościelne na które mają wpływ wierni. Nie należy się też lękać dialogu z przedstawicielami tej części społeczeństwa, która prezentuje laickie poglądy, ale ten dialog musi być dobrze przygotowany. Profesjonalizm jest tu ważnym postulatem. Bronić się trzeba przed prezentowaniem własnych poglądów, które nie są poglądami Kościoła w dziedzinie ekonomicznej. Solidne studium Katolickiej nauki społecznej, zwłaszcza nauczania społecznego Jana Pawła II jest koniecznością. Nie wolno prezentować nauczania Kościoła w sposób wybiórczy, kierując się sytuacją towarzyszącą danemu kontekstowi politycznemu, np. w encyklice Laborem exercens Jan Paweł II wyraźnie określa rolę związków zawodowych, których działalność, jak pisze, „wkracza niewątpliwie w dziedzinę „polityki” rozumianej jako roztropna troska o dobro wspólne. Równocześnie jednak zadaniem związków nie jest uprawianie „polityki” w znaczeniu, jakie się powszechnie nadaje temu słowu dzisiaj. Związki nie mają charakteru „partii politycznych” walczących o władzę i nie powinny podlegać decyzjom partii politycznych, ani też mieć zbyt ścisłych związków z nimi. W takiej bowiem sytuacji łatwo tracą łączność z tym, co jest ich właściwym zadaniem, to znaczy zabezpieczenie słusznych uprawnień ludzi pracy w ramach dobra wspólnego całego społeczeństwa, stają się natomiast narzędziem dla innych celów” (LE 20). Pozwoliłem sobie zacytować dość długą wypowiedź Ojca Świętego z encykliki, którą opublikował prawie dwadzieścia lat temu 14 września 1981 r. Sześć lat później, w roku wizyty Ojca Świętego w mieście, w którym zrodziła się Solidarność Jan Paweł II, po przeanalizowaniu trudnych problemów społecznych w tym również „grzechu” i „struktur grzechu”, które wynikają z egoizmu i krótkowzroczności, które prowadzą do błędnych rachub politycznych i nieroztropnych decyzji gospodarczych – podał definicję cnoty solidarności, która jest „mocną i trwałą wolą angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego, wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich” (SRS 38).
Czy my dzisiaj, mówiąc o tym wszystkim poruszamy się w sferze utopii czy realizmu? Autor tak rozumianej utopii, Tomasz Morus, został ogłoszony patronem polityków i ludzi władzy, od których kompetencji, ale nade wszystko wierności zasadom etycznym zależy także ład ekonomiczny. Zacytujmy raz jeszcze Jana Pawła II, który stwierdza: „przeszkody stojące na drodze rozwoju nie są przeszkodami jedynie porządku ekonomicznego, lecz zależą od najgłębszych postaw, które dla ludzkiej osoby przedstawiają wartość absolutną. Dlatego można oczekiwać, że ci, którzy w takim lub innym wymiarze są odpowiedzialni za „życie bardziej ludzkie” wobec innych, czerpiąc lub nie czerpiąc natchnienia z wiary religijnej, w pełni zdają sobie sprawę z pilnej konieczności przemiany postaw duchowych, które określają stosunki każdego człowieka z sobą samym, z bliźnim, ze wspólnotami ludzkimi (...) a także z naturą, na mocy wyższych wartości, takich, jak dobro wspólne lub (...) pełny rozwój „całego człowieka i wszystkich ludzi” (SRS 38).

Źródło: Ogólnopolska Rada Ruchów Katolickich, Znak nadziei dla świata i Kościoła. II Kongres Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich, Warszawa 2001