Nowe słowo czy nowa rzecz?
Od lat toczy się debata wokół globalizacji. Temat ten podejmowany jest na
kongresach naukowych, bywa przedmiotem namysłu biznesmenów i polityków, porusza
wyobraźnię szerokich kręgów społeczeństwa. Odpowiednia literatura przedmiotu staje się już
w tej kwestii trudna do ogarnięcia. Ponieważ dyskusja o globalizacji oscyluje głównie wokół
jej ekonomicznego wymiaru, właśnie czasopisma ekonomiczne oraz wkładki gospodarcze
różnych dzienników i tygodników zostały zdominowane tą problematyką. Słowo "globalizacja"
niewątpliwie przebojem wtargnęło do czołówek prasy światowej. Na dobre zadomowiło się
też w naszym języku potocznym.
Jeśli nawet w powszechnym zainteresowaniu globalizacją gospodarczą wiele jest
przemijającej mody, zasługuje ona na uwagę - tym bardziej, że wskutek nieostrości
i wieloznaczności pojęcia globalizacji narosło wokół niego mnóstwo nieporozumień. Jest ono
raczej zbitką znaczeniową ujmującą swym zakresem różne fenomeny. Wątpliwości budzi
najpierw rzekoma nowość kontrowersyjnego zjawiska. Jeśli przez globalizację rozumieć
przestrzenne otwarcie się gospodarki, zdobywanie coraz to nowych rynków, ścisłą
współzależność stosunków handlowych i międzynarodowe przepływy kapitałowe, to procesy
te rzeczywiście toczą się od dawna. Od wieków szukano sposobów przybliżania do celów
gospodarczych tego, co odległe: wytyczano lądowe i wodne szlaki handlowe, ulepszano
środki transportowe, rozbudowywano sieci dróg żelaznych, zakładano łączność
przewodową. W XIX wieku do tego stopnia zafascynowano się możliwością "pokonania"
przestrzeni i czasu, że budowane wówczas linie kolejowe uznano za korytarze rozumu,
przesieki w feudalnym mroku i ciasnocie. Heinrich Heine sądził nawet, że kolej już teraz
skutecznie zabija przestrzeń. Gdyby tylko starczyło środków, można by w końcu "zabić" i
czas.1
Wobec przemian i rewolucji technologicznych, które dokonały się od czasów
Heinego, pobłażliwy stosunek do XIX-wiecznych mrzonek wydaje się dziś w pełni
uzasadniony. Współczesną euforię proglobalizacyjną względnie przerażenie skalą tego
procesu winny jednak studzić podstawowe dane statystyczne. Okazuje się, że dopiero w
1970 r. udział eksportu w produkcji światowej osiągnął poziom z 1913 r., zaś przepływy
kapitałowe netto (służące m.in. finansowaniu sieci kolejowych i innych inwestycji
1 Por. B. Ulrich, Doppeltes Schnäppchen. Globalisierung oder die Angst vor einer Diktatur des Jetzt,
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" 1997 nr 57.
- poprz.
- nast. »»