O. Adam Schulz SJ
Przewodniczący Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich
I. Wprowadzenie
Zanim odpowiemy sobie na pytanie, dokąd zmierzają ruchy, w jakich kierunkach będzie przebiegał ich rozwój w najbliższych latach, trzeba przyjrzeć się, jak obecnie wygląda sytuacja w zrzeszeniach katolickich w Polsce.
Ruchy i stowarzyszenia katolików, które bardzo dynamicznie rozwinęły się w naszym Kościele w ostatnich 30 latach, przyniosły mu wiosnę. Ożywiły życie duchowe setek tysięcy katolików, wprowadziły nowy dynamizm ewangelizacyjny, stały się szkołą odkrywania powołania świeckich w Kościele, podjęły różnorodne formy życia apostolskiego zarówno w Kościele, jak i w świecie.

Nowość tej formy życia w Kościele początkowo powodowała wiele napięć, nieporozumień i szokowała nowymi formami pracy duszpasterskiej oraz radykalnością w życiu Ewangelią. Jednak wszystko to dokonywało się w otwarciu na osąd Pasterzy, do których należał decydujący głos odnośnie rozeznania, czy ten "powiew ducha" jest autentycznym powiewem Ducha Świętego. Dokonywało się to w okresie zmian, jakie zachodziły w życiu społecznym w Polsce po 1989 roku, które - dzięki odzyskiwaniu wolności i nowych możliwości pracy apostolskiej - stworzyły nową szansę rozwoju ruchów. Spowodowało to, że ten powiew "wiosny Kościoła" okrzepł zarówno eklezjalnie jak i społecznie, a dziś możemy powiedzieć, że słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, wypowiedziane do światowego zgromadzenia liderów ruchów w Rzymie 1998 roku, o osiągnięciu przez ruchy "dojrzałości eklezjalnej", dotyczą również ruchów w Polsce.

Osiągnięcie tej dojrzałości przez ruchy w Polsce nie oznacza, że chcą one osiąść na laurach - przeciwnie, ta dojrzałość oznacza, że mogą teraz spokojnie zająć się rozwojem swojej posługi i misji na rzecz Kościoła i społeczeństwa. Nie tracą już one czasu na udowadnianie potrzeby swojego istnienia oraz odkrywania, jak charyzmaty poszczególnych ruchów mają się odnaleźć w Kościele w Polsce. To miejsce w Kościele zostało przez Pasterzy uznane i potwierdzone, stąd stały się one częścią wspólnoty Kościoła, a zdecydowana większość z nich została przez Kościół uznana prawnie.

Rozwinęły się nie tylko ruchy, stowarzyszenia, ale i współpraca między nimi: dzięki przychylności biskupów oraz pracy Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich w większości diecezji mogły rozpocząć swoją działalność Diecezjalne Rady Ruchów Katolickich, przyczyniając się do ich rozwoju w kościele lokalnym.

To właśnie Diecezjalne Rady Ruchów, poprzez Kongresy Diecezjalne przygotowały nasze spotkanie ogólnopolskie. W blisko 30 diecezjach odbyły się lub odbędą się w tym roku kongresy ruchów.

Przyglądając się ruchom od ostatniego naszego Kongresu w 2000 roku warto podkreślić kilka procesów, jakie można zauważyć. Są nimi:
- Zmiana formy realizacji apostolstwa w większości ruchów. Obok apostolstwa indywidualnego, będącego świadectwem pracy pojedynczych osób, coraz pełniej zaczyna się rozwijać apostolstwo zorganizowane, instytucjonalne lub będące realizacją złożonych projektów apostolskich we współpracy z innymi instytucjami, np. samorządami. Należy tu wspomnieć o szkołach prowadzonych przez ruchy, różnych ośrodkach dla dzieci, młodzieży, rodzin oraz osób biednych.
- Duża dynamika rozwoju ruchów pobożnościowych skoncentrowanych wokół kultu Miłosierdzia Bożego oraz Maryi, przy czym nie ograniczają się one jedynie do formacji duchowej, ale podejmują różnorodne formy apostolstwa.
- Przybywanie ruchów i stowarzyszeń o zasięgu lokalnym, posiadających mniejszą liczbę członków, ale ukierunkowanych na konkretne formy apostolstwa.
- Wartym podkreślenia jest proces powstawania różnorodnych grup i wspólnot niezwiązanych z danym ruchem, ale czerpiących z ruchów inspirację do swojej formacji i działalności, pozostając na płaszczyźnie dużej nieformalności.
Wśród zjawisk, które niepokoją, należy wskazać:
- ciągle zbyt małe zaangażowanie członków ruchów w sprawy społeczne, choć widać tutaj zmiany na lepsze,
- traktowanie wspólnoty bardziej jako miejsca odpoczynku od zgiełku tego świata, mniej jako miejsca przygotowywania do pełnienia misji apostolskiej,
- trudności w organizowaniu się wspólnot i podejmowaniu apostolstwa w związku z brakiem czasu i wielością zaangażowań ludzi,
- trudność z podjęciem nowego etapu rozwoju ruchów - etapu dojrzałości.
Teraz przyjrzymy się kierunkom i zagadnieniom, które są ważne dla ruchów na przyszłość.
II. Świat uprzywilejowanym miejsce spotkania z Bogiem

Świat, w którym żyjemy, coraz bardziej napawa nas niepokojem, lękiem a nawet trwogą. Obserwujemy narastającą pogardę dla człowieka i jego życia, kwestionowane są podstawowe wartości ludzkie, że nie wspomnę o szacunku do wartości chrześcijańskich. Życie społeczne coraz bardziej przypomina świat dżungli, toczy się w nim brutalna walka o wpływy, władzę, pieniądze. Egoizm w życiu społecznym i towarzysząca mu korupcja, bezlitosna konkurencja oraz nastawienie na coraz większy zysk za wszelką cenę niszczą życie społeczne, gospodarcze i polityczne. Ten obraz współczesnego świata nie jest pełny, należałoby go uzupełnić o inne aspekty szerzącego się zła, jak również ukazać przejawy dobra, które są obecne we współczesnym świecie.

Do takiego świata przyszedł i nieustannie przychodzi Chrystus, aby go zbawiać - zbawiać człowieka i społeczności - oraz budować Królestwo Boże. I zaprasza nas wszystkich do współpracy w przemienianiu świata i pomocy człowiekowi w nim żyjącemu.

Dzięki temu świat, jak uczy Sobór Watykański II, jest uprzywilejowanym miejscem spotkania człowieka świeckiego z Bogiem. Nie poza nim, nie obok niego ale w otaczającym nas świecie, z całą jego realnością i brutalnością, działa Bóg i zaprasza nas do współpracy. Tu właśnie rozwija się powołanie człowieka świeckiego.

W Christefideles Laici nr 15 czytamy: "Świeccy żyją w świecie, to znaczy pośród wszystkich razem i poszczególnych spraw i obowiązków świata, i w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i społecznego, z których niejako utkana jest ich egzystencja. W tym świecie prowadzą też normalne życie, uczą się, pracują, utrzymują ze sobą różnorakie kontakty: przyjacielskie, społeczne, zawodowe, kulturalne itd. Sobór traktuje ich stan nie jako zwykły fakt, zewnętrzny i środowiskowy, ale jako rzeczywistość, która osiąga swój pełny sens w Jezusie Chrystusie. Co więcej, stwierdza, że samo Słowo Wcielone zechciało być uczestnikiem ludzkiej społeczności. Jezus uświęcał ludzkie związki, w pierwszym rzędzie rodzinne, z których powstają urządzenia społeczne. Zechciał prowadzić życie rzemieślnika, właściwe dla jego czasu i kraju.

W ten oto sposób "świat" staje się polem i narzędziem ludzi świeckich w realizacji ich chrześcijańskiego powołania, sam bowiem przeznaczony jest na to, by wysławiać Boga Ojca w Chrystusie." (ChL 15)

Z faktu, że świeccy są obdarzeni specjalną łaską odkrywania obecności Boga w świecie, płynie dla nas wezwanie, abyśmy jeszcze pełniej pomagali sobie nawzajem rozwijać ten dar - szczególnie teraz, kiedy doświadczenie świata jest dla nas takie trudne. Nie bójmy się świata i jego problemów. Jeśli już mamy się czegoś lękać, to tego, że za mało wierzymy, iż Bóg jest obecny w świecie i że nieustannie "pracuje" w nim, pomagając go rozwijać ku spełnieniu w Chrystusie. Za mało przeżywamy świat i myślimy o nim z Chrystusem. Uważamy, że jest on obojętny Bogu, że Bóg po akcie stworzenia go porzucił, pozostawiając człowiekowi, aby robił z nim, co chce, a nie kontynuował dzieło stworzenia i zabawienia świata wspólnie z Bogiem.

Spotkanie z Bogiem w świecie jest trudne, bo nie pozostawia tak dużo miejsca na iluzję jedności z Bogiem, jak np. spotkanie na modlitwie, ale nieustannie prowadzi ku jedności prawdziwej. Spotkanie z Bogiem w życiu codziennym to prawdziwa szkoła wiary, nadziei i miłości; to szkoła uczenia się życia Ewangelią i postawami, jakie są w niej wskazane. Bóg dnia codziennego, o ile Go poszukujemy, nieustannie uwalnia nas od schematów dotyczących tego, jak On działa w świecie i w jaki sposób go przemienia. To wielka szkoła nawracania się ku Bogu i ku człowiekowi w Bogu.

Czasami na spotkaniach poświęconych ruchom lub duchowości ludzi świeckich słyszę takie słowa: świeccy są bierni, nic nie robią. Kiedy potem spotykam się ze świeckimi i przyglądam się ich życiu, zaangażowaniu w pracę zawodową, w kształtowanie rodziny, zaangażowaniu w różne programy apostolskie i ewangelizacyjne, to stawiam sobie pytanie: czy rzeczywiście świeccy nic nie robią? A może my nie do końca rozumiemy specyfikę powołania świeckich w Kościele? Przecież główna część eklezjalnej misji świeckich, misji, jaką im Kościół powierza, to zaangażowanie w świecie z Bogiem, to przemienianie tego świata od wewnątrz, jako zaczyn. Można się oczywiście zastanawiać, czy świadomość tego faktu jest w życiu świeckich wystarczająca, czy uświadamiają sobie w pełni znaczenie tej misji - i tu jest wiele do zrobienia przez ruchy - ale nie można całkowicie zakwestionować ich zaangażowania nawet wtedy, kiedy jest ono nie w pełni uświadomione.

W Christefideles Laici czytamy: "Chrzest, bowiem nie odrywa świeckich od świata, lecz powierza im powołanie, które właśnie w świecie, wewnątrz świata winno się urzeczywistniać, gdyż "tam ich Bóg powołuje, aby wykonując właściwe sobie zadania, kierowani duchem ewangelicznym przyczyniali się do uświęcenia świata na kształt zaczynu, od wewnątrz niejako, i w ten sposób przykładem zwłaszcza swego życia promieniując wiarą, nadzieją i miłością, ukazywali innym Chrystusa". Toteż fakt bycia i działania w świecie posiada dla świeckich znaczenie nie tylko antropologiczne i socjologiczne, ale także ściśle teologiczne i kościelne. Oni bowiem, żyjąc wewnątrz świata słyszą głos Boga, który objawia im swój plan i oznajmia szczególne powołanie do tego, by "szukali Królestwa Bożego zajmując się sprawami Bożymi i kierując nimi po myśli Bożej". (ChL 15)

Eklezjalna misja świeckich obejmuje więc cały świat, wszystkie te obszary, w których oni żyją i działają, toteż każde ich działanie może stać się i winno stawać się działaniem apostolskim, misją Boga powierzoną człowiekowi.

Często ogranicza się rozumienie misji świeckich jedynie do tego, co wnoszą oni do życia parafii w formie aktywności prowadzonej przy kościele parafialnym. Nie dostrzega się olbrzymich obszarów misji, apostolstwa świeckich w rodzinie, pracy, zaangażowaniu kulturalnym i społecznym, jakie codziennie podejmują. Tkwi w tym błąd rozumienia, jaka naprawdę jest misja świeckich, która przecież obejmuje cały świat, a nie tylko pracę na rzecz kościoła parafialnego.

Dziś Kościół na nowo powinien odkryć dar powołania osób świeckich, aby pełniej siebie zrozumieć. Świeccy nie są dodatkiem do życia Kościoła, grupą, której ciągle trzeba usługiwać, oni są w samym centrum Kościoła są jego głównymi animatorami w świecie - bo to wynika ze specyfiki daru ich powołania. To świeccy, nie duchowni, są pionierami wprowadzającymi w świat Dobrą Nowinę, duchowni jedynie im w tym pomagają. Żaden duchowny w tej misji i posłudze nie jest w stanie wyręczyć świeckich, o ile jest wierny swojemu powołaniu.

Trzeba z wielkim szacunkiem spojrzeć na te rzesze świeckich, którzy dzień po dniu budują Królestwo Boże, przemieniają od wewnątrz ten świat zaczynem Dobrej Nowiny. Nasz Kongres jest między innymi wyrazem wdzięczności składanej wszystkim świeckim, nie tylko zrzeszonych w ruchach, za ich niestrudzoną wierność Bogu i człowiekowi, za ich codzienne poświęcenie i trud zmagania się bycia wiernym Bogu i swojemu sumieniu. Droga przed nami niełatwa, ale to dobro, ta świętość, która już się objawia w świeckich, niesie wielką nadzieję na przyszłość.
III. Ruchy w Kościele lokalnym

Po co ruchy w Kościele, czy nie wystarczy parafia, diecezja, ewentualnie zakony? Kardynał J. Ratzinger, obecnie Ojciec Święty Benedykt XVI, na Światowym Kongresie Ruchów Kościelnych w 1998 roku w Rzymie w następujący sposób określił rolę ruchów w Kościele: "Jeśli spojrzeć na historię Kościoła jako całość, widać jasno, że z jednej strony model Kościoła lokalnego, wyraźnie naznaczony posługą biskupią, stanowi strukturę nośną, trwającą poprzez wieki; lecz jest ona również nieprzerwanie poruszana falami ruchów, które nieustannie dowartościowują uniwersalistyczny aspekt posłannictwa apostolskiego i radykalizm Ewangelii i dzięki temu właśnie są w stanie zapewnić Kościołowi lokalnemu żywotność i duchową prawdziwość."

Małe wspólnoty i grupy chrześcijan, które bardziej radykalnie podejmują przesłanie Ewangelii, które trudzą się, aby Ewangelię i doświadczenia pierwszych wspólnot chrześcijańskich wcielać bardzo konkretnie i praktycznie w życie, są w parafii i diecezji żywymi ogniskami. To w nich przez apostolstwo i wysiłek, aby świadectwo wiary było autentyczne, przez formację, jaka w nich jest podejmowana, dojrzewa ogień wiary i miłości.

Wspólnoty te nieustannie mobilizują swoich członków i sympatyków do dalszej drogi z Panem, do tego aby żyć w jedności z Nim w świecie i dzielić się ogniem wiary i miłości z resztą wspólnoty Kościoła. Nawet jeśli zakładamy, że dojrzewanie w jedności z Bogiem i tak musi się dokonywać w sercu indywidualnego człowieka, to bez wsparcia właściwego środowiska duchowego we współczesnym świecie będzie mu bardzo trudno w tym wzrastać.

W polskim Kościele jest taka pokusa, aby rozwijać się duchowo osobiście, indywidualnie, samodzielnie - i dobrze, że jest taka tendencja, bo to co najważniejsze i tak musi się dokonywać w naszym sercu, ale bez wsparcia, mobilizacji, zachęty innych i właściwego klimatu szybko rezygnujemy z pogłębiania swojego życia duchowego - kiedyś zgaśnie słomiany zapał.

A już zupełnie trudno sobie wyobrazić dokonywanie zmian społecznych, kulturowych indywidualnie - bez grupy, wspólnoty apostolskiej. Aby oddziaływać na społeczności, potrzeba nie tylko indywidualnych liderów, ale całych społeczności, które te zmiany wprowadzają w życie. Nie da się dzisiaj realizować różnych złożonych programów apostolskich bez grupy osób zapalonych do ich realizacji.

W Polsce przeważa ta forma apostolstwa, w której zmian dokonuje się od wewnątrz różnych instytucji, zakładów, środowisk - przez pojedyncze osoby, choć ruchy prowadzą wiele cennych zorganizowanych strukturalnie instytucji, takich jak szkoły, centra pomocy społecznej, centra dla młodzieży i dzieci. Jednak dominuje u nas - ze względu choćby na biedę - oddziaływanie świadectwem oraz innymi metodami od wewnątrz na te instytucje i społeczności, w których pracujemy, żyjemy i działamy. Ale nawet to oddziaływanie od wewnątrz potrzebuje zaplecza i wsparcia grupy, w której wypracowuje się metody świadczenia i dokonywania zmian. Potrzebujemy grupy, która będzie pomagała wytrwać we wprowadzaniu zmian i oddziaływaniu na innych.

Podczas ostatniego spotkania Papieskiej Rady ds. Świeckich w listopadzie 2004 r. pod hasłem: "Odkryć na nowo prawdziwe oblicze parafii", mówiono wprost o kryzysie parafii, o końcu epoki parafii w takim rozumieniu, z jakim my mamy do czynienia, i o potrzebie wypracowania nowych koncepcji parafii. Kryzys ten nie dotyczy wprawdzie Kościoła w Polsce, ale stale musimy być czujni, aby nasza troska o Kościół nie osłabła.
IV. Parafia "wspólnotą apostołów"
Dziś, w świetle dokumentów i praktyki życia Kościoła, możemy powiedzieć, że celem parafii nie jest bycie "wspólnotą wspólnot", o co ruchy "walczyły" wcześniej. Celem, sensem parafii jest bycie "wspólnotą wspólnot w misji", bycie "wspólnotą apostołów". Takie rozumienie wspólnoty Kościoła coraz bardziej kształtuje życie i działalność członków zrzeszeń katolickich. Tak, więc wspólnota parafialna nie jest celem samym dla siebie. Nie jest celem parafii, proboszcza i wiernych jedynie budowanie wspólnoty, ale kształtowanie wspólnoty w misji, kształtowanie apostołów zaangażowanych w przemianę świata.

Ta podstawowa dziś prawda z trudem toruje sobie drogę w pastoralnej pracy Kościoła nie tylko w Polsce, ale szerzej w całym Kościele. Duża w tym rola kapłanów, teologów, aby przekładać tę eklezjalną i pastoralną wizję parafii, wskazaną w dokumentach Kościoła, na życie codzienne tej wspólnoty. Dopiero w perspektywie rozumienia parafii jako wspólnoty apostołów możemy odczytać i zrozumieć rolę świeckich w parafii oraz ruchów i stowarzyszeń katolickich.

Czy proboszcz zna wszystkie obszary misji powierzonych mu wiernych na terenie parafii? Czy potrafi dostrzec nie tylko pracę i inicjatywy apostolskie przez niego prowadzone, na terenie pomieszczeń parafialnych, ale również te prowadzone w świecie przez poszczególnych wiernych z jego parafii, przez grupy i wspólnoty, a także - co bardzo ważne - przez kościół domowy, a więc małżeństwa i rodziny?

Apostolstwo parafian jest często realizowana poza parafią, czasami nawet szerzej niż diecezja czy kraj - czy my mamy tego świadomość?

Celem działalności parafii nie jest budowanie wspólnoty, ale przede wszystkim apostolstwo, ewangelizacja. Działania pastoralne podejmowane w parafii winny wspierać i animować apostolstwo wiernych w świecie.

Często w samym Kościele lokalnym, w parafii nie stwarza się wystarczającego miejsca dla aktywności świeckich. Widać to choćby po tym, ile mamy rad parafialnych i ekonomicznych z udziałem świeckich. A przecież Ogólnopolski Synod Plenarny polecił utworzenie takich rad w każdej parafii.

A i sami świeccy, obciążeni coraz bardziej pracą zawodową i troską o utrzymanie rodziny, nie garną się tak bardzo do wolontariackiej pracy poza ich podstawowymi obowiązkami wobec Kościoła.

Zaangażowanie w życie Kościoła rodzi wiele napięć, część świeckich i duchownych jest już zmęczona i zniechęcona trudnościami, na jakie napotykają we wzajemnej współpracy. Niektórzy czują się zranieni w obszarze relacji świecki - duchowny. Warto jednak podczas naszego spotkania zwrócić się z prośbą, aby tak świeccy jak i duchowni nie zrażali się pojawiającymi się trudnościami i podejmowali dalej współpracę, bo dzięki temu nasz Kościół będzie bogaty w świętych apostołów.

Tutaj chciałbym zacytować nieco dłuższy fragment wspomnianego wcześniej wystąpienia kardynała J. Ratzingera na Światowym Kongresie Ruchów Kościelnych w 1998 roku: "Obie strony powinny więc pozwolić wychowywać się Duchowi Świętemu a także władzy kościelnej, powinny uczyć się zapominania o sobie, bez którego nie jest możliwa wewnętrzna zgoda na różnorodność form, jakie może przybierać wcielona w czyn wiara.

Obie strony powinny nawzajem się uczyć, jak poddawać się oczyszczeniu, jak znosić się i jak znajdować drogę prowadzącą do takiego postępowania, o jakim mówi Hymn o miłości św. Pawła (por. 1 Kor 13,4nn).

Trzeba, więc do członków ruchów skierować przestrogę: nawet, jeśli na swojej drodze osiągnęli totalność życia wiarą i dzielą się tym z innymi, stanowią dar dla całego Kościoła i wymaganiom tej całości muszą się podporządkować, jeśli chcą pozostać wierni temu, co jest dla nich istotne.

Trzeba jednak również kościołom lokalnym - również biskupom - jasno powiedzieć, że nie wolno im ulegać żadnym pokusom uniformizowania organizacji i programów duszpasterskich. Nie mogą czynić z własnych programów duszpasterskich kamienia probierczego, by oceniać, co wolno robić Duchowi Świętemu. Mogłoby się okazać, że z powodów czysto ludzkich planów kościoły stają się nieprzenikliwe dla Ducha Świętego, dla siły, dzięki której żyją. Nie wolno wymagać, by wszystko mieściło się w ściśle określonym porządku jedności. Lepiej mniej organizacji, a więcej Ducha Świętego.

Przede wszystkim nie do utrzymania jest taki model komunii, w którym najwyższą wartością duszpasterską jest unikanie konfliktów. Wiara zawsze niesie ze sobą również miecz i może właśnie wymagać konfliktu z powodu przywiązania do prawdy i miłości.

Pomysł na jedność Kościoła, w ramach którego konflikty byłyby likwidowane już w fazie polaryzowania się opinii, zaś wewnętrzny pokój byłby utrzymywany za cenę rezygnacji z radykalności świadectwa, bardzo szybko okazałby się iluzoryczny. Nie wolno na koniec stwarzać nastawienia wyższości intelektualnej, przez które ostemplowuje się mianem fundamentalizmu zapał osób ożywianych przez Ducha Świętego i ich szczerą wiarę w słowo Boże, dopuszczając jeden tylko sposób wyznania wiary, gdzie wszelkie "ale" stają się ważniejsze od istoty wiary, którą jakoby się wyznaje. I wreszcie wszyscy powinni dać się mierzyć miarą miłości, jaką żywią do jednego Kościoła, który pozostaje jeden we wszystkich kościołach lokalnych i jako taki objawia się nieustannie w ruchach apostolskich. Kościoły lokalne i ruchy powinny stale uznawać i akceptować, że prawdą jest zarówno ubi Petrus ibi Ecclesia jak i ubi episcopus ibi Ecclesia."
V. Dojrzałość i co dalej?

Ruchy osiągnęły w Kościele etap dojrzałości. Mówił o tym Ojciec Święty Jan Paweł II na spotkaniu z ruchami w 1998 r:

"Nowe ruchy powstawały i rozwijały się w życiu Kościoła jako element nowy i niespodziewany, a czasem nawet naruszający dotychczasową równowagę. Rodziło to wątpliwości, niepokoje i napięcia; czasem wiązało się z przejawami zarozumiałości i nieumiarkowania z jednej strony oraz licznymi uprzedzeniami i zastrzeżeniami z drugiej. Ten okres poddał ruchy próbie wierności i pozwolił ocenić autentyczność ich charyzmatów.

Dzisiaj otwiera się przed wami nowy etap: etap kościelnej dojrzałości. Nie znaczy to, że wszystkie problemy zostały rozwiązane. Jest to raczej pewne wyzwanie. Droga, którą trzeba przejść. Kościół oczekuje od was "dojrzałych" owoców jedności i działania."

Kiedy ktoś osiągnie dojrzałość, zaczyna myśleć o stabilizacji, dopadają go pokusy zatrzymania się w rozwoju, stagnacji. Trzeba jasno powiedzieć, że dojrzałość eklezjalna nie oznacza przejścia na emeryturę, przeciwnie, wiąże się z nowymi wezwaniami, z większą odpowiedzialnością i pracą.

Czas dojrzałości ruchów przypada na trudny okres w świecie. Bardzo radykalnie zwiększa się tempo zmian w życiu społecznym, gospodarczym oraz politycznym. Globalizacja procesów społecznych prowadzi do trwałych zmian w życiu poszczególnych narodów oraz społeczności lokalnych. Trzeba wypracowywać zupełnie nowe modele funkcjonowania państw, współpracy międzynarodowej, nowe wzorce życia politycznego i gospodarczego w świecie.

Jednocześnie radykalizują się środowiska spod sztandaru ideologii laickiej i relatywizmu moralnego, coraz bardziej publicznie wyrażając swoje wrogie nastawienie do religii, a w sposób szczególny do chrześcijaństwa.

Elity naszego życia społecznego nie są dziś w stanie pomóc ludziom prowadzić życie godne i prawe oraz rozwiązywać problemy, których doświadczają zwykli ludzie. Bezradność tych środowisk jest coraz bardziej widoczna.

Kultura dziś prezentowana coraz rzadziej proponuje wartości, które budują człowieka i społeczności, a najczęściej jest opisem chaosu i pogardy dla godności oraz wielkości człowieka. Można by mnożyć dalsze opisy analizy kryzysu naszej cywilizacji, ale nie miejsce na to i czas.

Przed ruchami i stowarzyszeniami katolickimi stoi dziś poważne zadanie: podjąć wysiłek, by przynajmniej częściowo zaradzić tym problemom.

Mając świadomość powagi sytuacji pragniemy zaprosić wszystkich członków ruchów do poszukiwania drogi wyjścia. Prace kongresowe winny stać się takim forum rozeznawania. Dlatego zmieniona została formuła naszego Kongresu - to już nie dwudniowe spotkanie, jak bywało podczas ostatnich kongresów, ale ponad dwuletnia praca, która będzie polegała na rozeznawaniu, co mamy uczynić, aby dać świadectwo wiary i miłości w świecie tak dramatycznie dziś doświadczanym. Będziemy się wspólnie zastanawiali: czego Bóg od nas oczekuje, jakie działania mamy podjąć, aby spełnić Jego wolę?

Rozpoczęły już prace zespoły robocze, które przygotują 14 Kongresów Tematycznych. Na spotkania te pragniemy zaprosić członków ruchów, którzy już są zaangażowani w rozwiązywanie tych problemów, którzy od lat prowadzą apostolstwo w danej dziedzinie, jak i osoby, którzy próbują zgłębiać zagadnienia bardziej od strony teoretycznej. Z wynikami naszych prac będziemy się na bieżąco dzielić z wszystkim członkami ruchów i stowarzyszeń przez Internetowy Serwis Kongresowy.

Wśród zagadnień, nad którymi będziemy pracować, są takie, w których ruchy mają większe doświadczenie, jak choćby praca z młodzieżą, rodzinami, promocja życia, posługa na rzecz ubogich, rozwój życia gospodarczego, kulturalnego, w tym mediów, formacja, kształtowanie Europy ducha. Podejmiemy również zagadnienia nowe, którymi zajmuje się mniej osób z naszych środowisk, takie jak globalizacja, ekologia, konsumpcja, praca z dziećmi oraz osobami starszymi. Bardziej szczegółowo będą one omówione w dalszej części naszego spotkania Kongresowego.

Będziemy poszukiwać rozwiązań wspólnie, bo dziś jedna osoba, jedno środowisko nie jest w stanie znaleźć właściwego rozwiązania. Zależy nam jednak na odczytaniu tego, czego oczekuje od nas Bóg, a nie stworzeniu kolejnych wspaniałych wizji, z których nic nie wynika. Stąd ważny jest nasz rozwój duchowy, który będzie pogłębiał naszą więź z Bogiem, nasze wsłuchanie się w Jego Słowo.
VI. Prawdziwy apostoł jest człowiekiem modlitwy

Aby rozwiązywać problemy i odczytywać nowe wyzwania, jakie przed nami stoją, trzeba spojrzeć na świat, ten realny, jaki nas otacza, oczyma Boga, ogarnąć go Jego sercem, potrzeba "zanurzyć" się w Nim. Trzeba być człowiekiem modlitwy, kontemplacji; modlitwy osobistej jak i wspólnotowej, modlitwy codziennością, działaniem, jak i szczególnego czasu na modlitwę osobistą. Potrzeba nam czerpać siły z Eucharystii, Chleba Życia ludzi utrudzonych, a zarazem otwartych na Boga i człowieka.

Modlitwa jest czasem zawierzenia, że Bóg prowadzi zarówno nasze życie osobiste, jak i cały świat ku spełnieniu w Chrystusie. Podczas modlitwy uczymy się zawierzać wtedy, kiedy jest łatwo, kiedy doświadczamy światła i umocnienia, jak i wtedy, kiedy doświadczmy ciemności i pustki. Ludzie ducha umieją zaufać Bogu i wytrwać w tym zaufaniu w każdej sytuacji. Przeżywając świat bardzo realnie, potrafią odczytywać drogi Boże pośród chaosu i ciemności, jakie objawiają się w świecie i sercu człowieka.

Dziś, aby być dobrym, świętym człowiekiem zaangażowanym w życie społeczne, polityczne i gospodarcze, potrzeba być zarazem człowiekiem modlitwy, mistykiem. Czasami trudno jest znaleźć czas na modlitwę, ale trzeba umieć sobie go wywalczyć w naszym zabieganym życiu - to nie musi być długa modlitwa, na dłuższą modlitwę osobistą niektórzy będą mogli sobie pozwolić czasami raz w tygodniu, ale ważne, aby była ta codzienna chwila zanurzenia w Bogu.

Świeccy mają dar spotykania się z Bogiem w życiu codziennym, w pracy, w codziennych obowiązkach, w rodzinie - i taki sposób zjednoczenia z Bogiem trzeba stale rozwijać, ale to nie wystarcza, dlatego potrzeba chwili modlitwy na osobności. Dopiero wtedy współpraca z Bogiem w świecie i wśród spraw tego świata wyda dobre owoce.
VII. Przyszłość należy do ludzi sumienia
Kolejnym działaniem, które nam może pomóc w naszych poszukiwaniach i jest niezbędne, o ile pragniemy podejmować nowe wyzwania, jest aktywizacja naszego sumienia. Sumienie jest szczególnym miejscem w sercu człowieka, w nim dokonuje się nasze spotkanie z Bogiem. "Jest ono - jak mówi Sobór Watykański II - najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa (...) nakazem: czyń to tamtego unikaj". (Gaudium et spes, 16)

W czasach zamieszania, chaosu i niepewności to właśnie sumienie jest tym, co pozwala człowiekowi kierować swoim życiem i podejmować działania zgodne z wolą Ojca. Twórczość sumienia pomaga rozeznać, co i jak mamy czynić, aby odczytać realizację Ewangelii, nauki społecznej Kościoła w złożonych problemach i sprawach tego świata.

Ludzie kierujący się sumieniem wprowadzają swoimi decyzjami i działaniami w życie świata czasami pokój, a czasami konflikty i napięcia, które burzą wszelkie dotychczasowe układy, obnażając ich pustkę i małość. Ludzie sumienia to nie ci, co za wszelką cenę zachowują spokój. Sumienie pomaga nam rozwijać postawę prawdziwych proroków, którzy nie tylko słowem, ale i czynem zmieniają oblicze świata, a świat i ludzie rzadko tak naprawdę chcę prawdziwej zmiany.

Ludzie sumienia zdolni są do dialogu z innymi osobami przy zachowaniu wierności temu, co wyznają. Umieją w życiu społecznym odnajdować konsensus, ale taki, który uwzględnia dobro wspólne, a nie tylko partykularne interesy - zachowując postawę bezkompromisowości. Ludzie sumienia umieją myśleć twórczo nie tylko w wymiarze profesjonalnym ale i etycznym, jeśli chodzi o skutki swoich działań.

To nie uczucia i miłe nastroje kierują ludźmi sumienia, ale prawda i miłość, a ta bywa czasami okrutna wobec przeciętności, połowicznych rozwiązań, pozornego działania.

Życie społeczne, polityczne, gospodarcze, kulturalne to bardzo złożony świat, w którym łatwo o iluzje i tanie rozwiązania. Bez kierowania się sumieniem stajemy się bezradni wobec tego, co myślą inni, co jest modne, co poprawne oraz wobec manipulacji specjalistów od marketingu.

Sumienie myślące to jeden z największych darów, jaki nam ofiarował Bóg. Obyśmy umieli z niego korzystać w tych czasach zamętu i chaosu. Zaufajmy swojemu sumieniu na nowo i pomagajmy sobie nawzajem żyć w zgodzie z nim - to czasami będzie się wiązało z męczeństwem, ale tym "męczeństwem dnia codziennego" a czasami z przyjęciem sukcesu, jakie niosą dobre po ludzku i po Bożemu decyzje. Wspólnoty, ruchy i stowarzyszenia powinny stawać się szkołami życia w zgodzie ze swoim sumieniem stale otwartym na dojrzewanie oraz nowe wyzwania, jakie trzeba podjąć.
VIII. Uszanować dobro, które już jest

Cechą charakterystyczną ludzi, których prowadzi Duch Boży jest wrażliwość na każdy przejaw autentycznego dobra. Nam łatwiej przychodzi widzieć zło, szybko je dostrzegamy szczególnie u innych, ale bardzo trudno nam dostrzegać prawdziwe dobro, dobre czyny, dobre wybory i myśli, które otwierają na Boga i to co dobre w człowieku.

Bóg prowadzi dzieło stworzenia i zbawienia świata oraz człowieka poprzez dobre czyny ludzi kierujących się miłością i prawdą. Tych dobrych czynów, działań wokół nas jest dużo, ale my ich nie dostrzegamy, bo za mało patrzymy oczyma Boga na świat wokół nas. To Bóg inspiruje każdy, nawet najmniejszy dobry czyn w naszym życiu, to On pomnaża dobro nawet naszych nieudolnych codziennych czynów, jakich dokonujemy z wiarą i miłością.

Dobre czyny i działania budują ten świat, ale jednocześnie budują Królestwo Boże. Nie pracujemy tylko po to, aby ten świat był lepszy, ale aby współtworzyć w Chrystusie Królestwo sprawiedliwości, miłości, prawdy, które będzie trwało wiecznie. Niech pamięć o pełnym wymiarze naszej misji pomaga nam w naszym apostolstwie, szczególnie wtedy, kiedy nasze dobre czyny i działania spotykają się z odrzuceniem, wrogością zazdrością, pogardą innych, nie są nagradzane, a czasami spotykają nas w związku z nimi przykrości. My nie tylko ten świat budujemy, my w Chrystusie budujemy Boży Świat.

Kończąc pragnę wszystkie nasz prace i poszukiwania kongresowe powierzyć Bogu za wstawiennictwem Maryi Matki Apostołów i naszych świętych Patronów, prosząc Go o nowy ogień Ducha Świętego dla wszystkich członków ruchów i stowarzyszeń w Polsce i na całym świecie.