Ewangelizacja środków społecznego przekazu


- Wasze świadectwo i praca w mediach są potrzebne Kościołowi i społeczeństwu, Bp Jan Chrapek
- Media objawieniem Boga?,
o. Grzegorz Dobroczyński SJ
- Akcja „Białego Tygodnia”

- Z życia i działalności ruchów
- Intencje II Krucjaty Modlitwy w Intencji Ojczyzny
- Informacje



Wasze świadectwo i praca w mediach są potrzebne Kościołowi i społeczeństwu - Bp Jan Chrapek
Wystąpienie na Plenarnym Spotkaniu RRK w dniu 4 listopada 1995 roku
(tekst nieautoryzowany)


I. Dokonania ruchów w rozwoju mediów katolickich
Proszę Państwa, chciałbym, żeby moje dzisiejsze wystąpienie było odczytane w kontekście tego, co powiedziałem na podobnym spotkaniu plenarnym RRK, ponad trzy lata temu, w czerwcu 1992 roku. Jak się wydaje, było to spotkanie bardzo inspirujące. Moja wypowiedź została umieszczona w jednym z numerów biuletynu „Rada Ruchów Katolickich w Polsce”, który jest narzędziem współpracy ruchów. Wtedy próbowałem zwrócić Państwa uwagę na konieczność zaangażowania się w pracę z mediami i w mediach dla celów ewangelizacyjnych. Od tamtego czasu bardzo dużo zrobiono. Tamta refleksja zainspirowała i zaowocowała bardzo ciekawymi inicjatywami. Chciałbym je przypomnieć po to, żeby dzisiejsza refleksja posunęła nieco dalej nasze myślenie o mediach i konieczność ich zaangażowania w szeroko pojętą pracę i zadania ewangelizacyjne i apostolskie.
Co więc zrobiono od tamtego czasu? Najpierw bardzo wielu członków ruchów brało udział, jako współorganizatorzy a także jako uczestnicy, w wielu kursach dziennikarskich zarówno dla prasy, jak i radia. I muszę powiedzieć, że skutki tych szkoleń są bardzo pozytywne. Wyłoniła się grupa ludzi, która dzisiaj redaguje czasopisma o wiele bardziej profesjonalnie, a niektóre bardzo profesjonalnie. Wymienię tylko gwoli przykładu pismo ruchu Odnowy w Duchu Świętym „List”. To pismo jest jednym z najbardziej profesjonalnych, a jednocześnie służące samemu ruchowi, jak i ludziom poszukującym. Pismo to jest bardzo dobre zarówno od strony dziennikarskiej, jak i od strony, nazwijmy to, typowo formalno-warsztatowej.
Podobnie pisma „Oaza” czy „Różaniec”, którego pierwszy numer niedawno wyszedł. Owe kursy i wspólna praca członków różnych grup w permanentnej formacji zawodowej przyniosły owoce. Jest też duża liczba członków ruchów zaangażowanych w różnego rodzaju lokalne media czy też lokalne radiostacje, zwłaszcza diecezjalne. I także tam obserwuje się większą profesjonalizację oraz wypracowywanie coraz ciekawszych form, w których zawarte są treści religijne. Kursy, studia, coraz to lepsze czasopisma, dużo ciekawych książek na temat duchowości lub historii ruchów to są te inicjatywy, które należałoby kontynuować z jeszcze większą odwagą i gorliwością. Dlaczego? Czas aktualnych przemian, zwłaszcza w zakresie zmian dokonujących się w mediach jest szczególnie dla nas sprzyjający. Kończy się czas „owczego pędu”, zachwytu prasą finansowaną przez koncerny zachodnie. Narasta głód za prasą kolorową, profesjonalną ale inspirowaną wartościami i zgodną z tradycją polską. Jest tu pewna luka, po okresie ogromnego zachwytu czasopismami typu „Tina” itd. Oczywiście zakup tych czasopism jest jeszcze duży, ale ci, którzy śledzą każde zmiany w zakresie rynku prasowego, stwierdzają spadek nakładu. Wytworzyła się pewna luka, którą trzeba zagospodarować. Trzeba dobrze opracować wizję z punktu widzenia menadżerstwa, zaangażowania reklamy, rozeznania rynku, zapotrzebowań ludzkich oraz aktualnych tematów i problemów. Jest bardzo duże zapotrzebowanie na pismo dla kobiet, które mówiłoby o ich problemach oraz na pismo dla młodych dziewcząt.
Drugą sprawą, którą uświadomili nam Amerykanie, którzy szkolili od strony menadżerskiej katolickich dziennikarzy, jest możliwość zagospodarowania od strony prawnej całego szeregu inicjatyw, m.in. tworzenia agencji reklamowych, tworzenia banku informacyjnego, w tym także prawa funkcjonowania prasy czy innych mediów w prawodawstwie polskim. Ja sygnalizuję tylko pewne sprawy. Jak umieć wejść w tę pewną istniejącą próżnię, która moim zdaniem będzie się rozszerzała jeszcze przez 2-3 lata?
Wzrasta - wbrew temu, co możemy zauważyć na podstawie doniesień prasowych - zainteresowanie problematyką religijną, ale pojętą i prowadzoną w kontekście spraw dotykających naszego życia. Pokolenie ludzi młodych, można powiedzieć kolumbów, którzy próbowali wejść w biznes itd., powoli odczuwa potrzebę refleksji inspirowanych wartościami religijnymi. Proszę o tym nie zapominać, np. badania Uniwersytetu Warszawskiego, prowadzone nad zainteresowaniami ekologicznymi: dlaczego interesujesz się i chcesz zaangażować w ekologię. Okazało się, że 65 procent respondentów mówi z przyczyn religijnych. Jest to bardzo ważny znak. Inspiracja religijna motywuje ludzi angażujących się w ekologię. Per analogiam, narasta potrzeba refleksji nad uczciwością w prowadzeniu biznesu, umiejmy to usłyszeć. I Państwo, jako przedstawiciele, nazwijmy to Kościoła, który jest „na dole” i który ze swej istoty ma przemieniać „na dole” - jesteście do tego powołani. Nie wolno uwierzyć ani ulec temu hałasowi, który do nas dociera, a który chce nam wmówić, że nie ma owych tęsknot. Na ten kontekst nakłada się doświadczenie zebrane przez ruchy. W telewizji czy w innych miejscach jest szereg ciekawych i profesjonalnych ludzi z ruchów i wspólnot niekoniecznie nazywających siebie ruchami. Są oni tylko trochę rozproszeni i teraz trzeba wysiłku, żeby się zjednoczyć.

II.  Mówić językiem współczesnych mediów o Ewangelii
Jakie należałoby podjąć inicjatywy na rzecz pracy z mediami?
1. W dalszym ciągu podejmować prace na rzecz wypracowywania nowego stylu przekazywania treści Ewangelii poprzez media, czyli wypracowywania jego form, języka i gramatyki. Zrobiono tu już bardzo dużo. Są już czasopisma, które są religijne i jednocześnie profesjonalne, choćby wspomniany przeze mnie „List”, ale nie tylko. Okazało się, że ludzie znaleźli sposób ciekawego mówienia o sprawach wiary językiem dziennikarskim. Oczywiście jeszcze są problemy na przykład ze zrobieniem dobrego reportażu religijnego, ale jest to trudny gatunek dziennikarski, który - nawiasem mówiąc - dziś nie jest tak popularny. Natomiast dużo lepiej wychodzi robienie wywiadów. Tutaj obserwuje się bardzo duży profesjonalizm.
2. W prasie religijnej, w tym również w prasie ruchowej, zauważyłem ciekawą rzecz - która jeszcze nie istnieje w ocenianych przeze mnie czasopismach jak np. „Tygodnik Powszechny” - materiały są krótkie. Dziś nikt nie wytrzyma w tygodniku artykułu dłuższego niż 7 stron, a w dzienniku artykułu dłuższego niż 3 strony. Pod tym względem pisma ruchowe zachowują tę formę. Kolejna sprawa, od strony formy, w czasopismach, z którymi się stykam -zaczęły być zamieszczane zdjęcia i to jest już profesjonalnie robione. Ale w dalszym ciągu trzeba podejmować wysiłek w celu wypracowania form, języka i gramatyki, która byłaby zgodna  z poszczególnym medium i jednocześnie umiała zawrzeć w sobie treści religijne. W radiu słuchałem niedawno kilku audycji o doświadczeniach ruchów, bardzo ciekawie zrobionych i nie za długich. Tutaj widać mniej inicjatyw, ale idących w słusznym kierunku.
Jeżeli chodzi o język chciałbym podkreślić i stale to powtarzam, żeby wypracowywać język miłości a nie oskarżania. Proszę Państwa, Kościół w pewnej mierze zwyciężył w minionym czasie komunizmu, dlatego że mówił na wyższym poziomie i swoim językiem, a nie zszedł do poziomu języka „rynsztoku prasowego”. W naszych pismach należy wypracowywać język, który będzie potrafił mówić i także sprzeciwiać się wobec pewnych trendów politycznych, społecznych, ale na zupełnie innym poziomie.

III. Nowe kierunki zaangażowań apostolskich ruchów poprzez media
W jaki sposób obecnie możemy apostołować w mediach?

1. Organizować konkursy na materiały prasowe czy radiowe wśród członków własnego ruchu. Z czasem w ten sposób wyłoni się właściwych ludzi. Jeśli otrzymacie 100 materiałów i z tego wyłowi się 3 dobre materiały, to oznacza wielki sukces. W te osoby później trzeba zainwestować. Jeśli wyłowicie 5 materiałów, będzie wspaniale. Taka jest prawidłowość. Organizując konkursy na różnego rodzaju formy prasowe czy radiowe odkrywamy nie zauważone talenty a potem, jeśli jest jakaś „chropowatość”, ale czujemy tam iskrę intuicji, bożą iskrę dziennikarską, to w tych ludzi warto inwestować np. poprzez organizowanie kursów pogłębiających im zainteresowanie.

2. Inspirować twórczość muzyczną oraz zespoły dobrze opracowujące swe pieśni, niekoniecznie tylko religijne, ale inspirowane tymi wartościami na bardzo profesjonalnym poziomie i robić potem z tego nagrania. Jest to szalenie ważne w tej chwili, kiedy liczne media audialne, radia cieszą się ogromną popularnością. Młodzieżowe radio chce być radiem szybkim, muzycznym. Możliwości wejścia na rynek są duże. Jeśli w ruchu są zespoły muzyczne, to warto z nimi popracować. Do dziś na poziomie międzynarodowym pieśni ruchu „Focolari” wchodzą w klasykę religijną z tego powodu, że są na bardzo wysokim poziomie profesjonalnym. Zresztą nie tylko tego ruchu. Dobrze by było organizować konkursy, festiwale, nagrywać je na profesjonalnym sprzęcie. Chętnie skorzystałyby z tego katolickie rozgłośnie radiowe. Potem można by zorganizować wielki ewangelizacyjny i reewagelizacyjny koncert na Stadionie Dziesięciolecia z udziałem najlepszych zespołów z przekazem telewizyjnym. Dlaczego te konkursy są ważne? Bo stosunkowo łatwo uzyskać pieniądze na nagrody od różnych instytucji, trudniej na prowadzanie czasopisma czy na zespół .

3. Inspirować powstawanie zespołów artystycznych, zwłaszcza dziecięcych. Tu jest luka w polskich mediach. Mam na myśli zespoły śpiewacze, baletowe czy pantomimy religijnej. Coraz więcej diecezji rozpoczyna wielkie misje ewangelizacyjne, które będą prowadzone zupełnie inaczej, i potrzeba do tych misji zespołów ewangelizacyjnych, potrafiących wykorzystać takie formy jak: śpiew, taniec, pantomimę. Ten obszar dotyczący zaangażowania dzieci jest niezagospodarowany. Również, poza wyjątkami, nie ma dobrych świeckich piosenek dla dzieci a możliwość jest tu duża. I jeśli podejmiemy takie inicjatywy, to ze strony rodziców będzie odpowiedź. Jeśli zorganizowalibyśmy profesjonalną szkołę tańca, baletu religijnego czy pantonimy religijnej, to nie tylko uczylibyśmy małego człowieka sztuki, ale dawalibyśmy mu coś w zakresie szeroko pojętej ewangelizacji. To, co teraz powiem, ma charakter marzeń z roku 2020: wspólne organizowanie festiwali co jakiś czas przez ruchy np. festiwalu twórczości ewangelizacyjnej z happeningami ulicznymi. Był już Kongres, który odbił się szerokim echem. To dzisiaj jest nam potrzebne. Oczywiście trzeba by obmyśleć formy przygotowania, żeby było to bardzo profesjonalne. Ale wyobraźmy sobie, że jest taki wielki festiwal pieśni i teatru religijnego w Warszawie, a potem te wszystkie grupy idą na ulice.

4. Reklamować prasę katolicką, własne czasopisma religijne tak, aby rozbudzić wygasłą potrzebę czytania prasy religijnej. Nie bójmy się siebie nawzajem. Przebijmy ten mur, który mówi, że prasa religijna jest dla osób starszych, po 60-siątce. Przez najbliższe lata należy wzbudzić potrzebę czytelniczą. i chęć  wspierania jej poprzez kupowanie. Nie bójmy się nawet jeżeli będzie 500 tytułów z nakładem 10 milionowym i tylko co 3 człowiek będzie to czytał. Ta kampania miałaby znaczenie nie tylko ewangelizacyjne ale także cywilizacyjne. Bo audiowizualne media, które będą coraz bardziej zalewać rynek ze swoją wielką agresywnością i iluzorycznością, będą odciągać od czytelnictwa, co ma skutki cywilizacyjne.
Zachęcanie do czytelnictwa jest bardzo twórcze zarówno dla kultury, jak i cywilizacji. Wyrabiając potrzebę czytelnictwa oraz chęć wspierania go, poprzez kupowanie, tworzymy lobby i popieramy zespoły redakcyjne. Potrzebna jest wielka wspólna kampania ludzi z ruchów na rzecz reklamowania czasopism religijnych. Jest to bardzo ważne. Po trzech latach, jak to powiedziałem na wstępie, zaobserwowałem pod tym względem ogromne zaangażowanie ruchów, nastąpiło zwiększanie czytelnictwa prasy religijnej i zauważenie konieczności wspierania poprzez jej kupowanie.

5. Podejmować współpracę z prasą lokalną, samorządową, gminną i niedługo powiatową, a nie tylko tworzyć własne pisma. Media lokalne zarówno prasowe, jak i radiowe są bardzo otwarte na treści religijne, ale musi to być bardzo dobrze robione. Żyjemy w kraju, gdzie jest 90 procent katolików, a więc cała prasa powinna być stricte religijna, ale jest to po prostu ułuda. Chcę powiedzieć, że w innej prasie wartości ewangeliczne powinny być obecne, a więc wchodźmy tam. Gdy piszemy jak pani powinna ładnie ubrać się na niedzielną mszę św., co jest obecnie modne, jak urządzić stół, imieniny, 18-te urodziny - tworzymy nową kulturę. Z nią wchodźmy w prasę lokalną, samorządową, gminną. Szukać dalszej możliwości pracy w świeckich mediach komercyjnych i podejmować się zadania przekazywania w nich treści religijnych. Istnieje taka prawidłowość, która sprawdziła się na Zachodzie, że wzrost liczby mediów nie oznacza wzrostu ilości przekazywanych treści i owe media, chcąc zagospodarować czas radiowy czy strony gazetowe, potrzebują ludzi i treści. Np. niektóre ruchy mogłyby dzielić się szeregiem niekoniecznie typowo religijno-formacyjnych treści. Ta możliwość będzie się tworzyć w miarę powstawania nowych mediów komercyjnych. Wspierać pracę radia diecezjalnego czy też lokalnego. Tutaj ta współpraca między prasą a radiem diecezjalnym jest otwarta, a jak się one satelitarnie ze sobą połączą to będą i powinny propagować prasę tak, jak się to dzieje np. w Radio Maryja, które czyta niektóre artykuły z czasopism i zachęca do czytelnictwa. To jest bardzo twórcze. Można na poziomie lokalnym przedrukować artykuły z prasy ruchowej.

6. Stworzyć sieć dystrybucji prasy. Można to uczynić w oparciu o parafie, ale nie w oparciu o księży, którzy i tak są przemęczani różnego typu obowiązkami. Myślę, że bardzo wielu księży chętnie zgodzi się, aby powstały grupy apostolskie osób świeckich zajmujące się sprzedażą czasopism czy książek. Będzie to wielkie dzieło apostolskie wspierające to, o czym wspomniałem wcześniej: czytelnictwo prasy religijnej. Bardzo często tak się dzieje, że ta prasa się nie rozchodzi, ponieważ nie ma osoby, która by się tym zajęła. Tworzenie alternatywnej sieci dystrybucji prasy, niekoniecznie wyłącznie religijnej, ale także tematycznej tak, aby nasz punkt mógł się sam finansować.

7. Tworzyć punkty wypożyczalni kaset o tematyce religijnej i klasycznej, choć może nie przy każdej parafii. Nie muszą one też działać przez cały tydzień, ale w weekendy, bo ludzie mają wówczas więcej czasu. Będzie to naprawdę bardzo apostolskie i są tu ogromne możliwości.

8. Prowadzić szkolenia związane z poznawaniem i pogłębianiem profesjonalizmu w zakresie menadżerskim. To jest zadanie świeckich: zadbać o całe zaplecze. U nas w Polsce czasem słyszy się, że biskupi nie poparli naszej gazety, więc się rozpadła. Konieczne jest dziś poznawanie arkan tego, co nazywa się menadżerstwem prasowym, ekonomicznym. I byłoby dobrze zorganizować 1 czy 2 kursy, gdzie wprowadzano by w to zagadnienie.

9. Reklama, przed którą pobożni przedstawiciele mediów się bronią, uważając że to manicheizm. Proszę Państwa, mówienie, że w prasie katolickiej czy w mediach nie powinno być reklamy, jest manicheizmem. Nie powinno być niedobrej reklamy i powinniśmy w naszych mediach tworzyć alternatywny sposób robienia reklamy. Jest to wielki problem w Ameryce, gdzie istnieje jeden model: agresywny i jak go nazywają - taki trochę małpi. Powinniśmy reklamować kierując się wartościami chrześcijańskimi, ewangelicznymi: nie wszystko i nie w ten sam sposób, ucząc ludzi wybierać. I jeszcze jedno, reklamując niektórzy się nie przebiją, a jeśli się przebiją to uczestniczą w agencjach reklamowych, które ich wspierają. W ten sposób możemy też tworzyć pewne lobby ekonomiczne. Dawniej ateizacja szła przez ideologię, dzisiaj idzie przez biznes. Myśmy robili ewangelizację przez antyideologię marksistowską, dzisiaj musimy to czynić poprzez humanizowanie czy uetycznienie biznesu. Dlaczego nie wspierać reklamą w czasopismach ludzi, którzy się kierują w biznesie przesłaniami chrześcijańskimi, wartościami ewangelicznymi. Oni płacą nam za reklamę, zamiast płacić za reklamę gazecie, która i tak ma wysoki nakład. Ci ludzie mają zysk i my mamy zysk. Praca nad reklamą i być może stworzenie wspólnej agencji, poznawanie jak się to robi, wchodzenie w tę pracę jest bardzo ważnym zadaniem dla ruchów.

10. Uczenie się bycia rzecznikami np. w ruchach. Każdy ruch, jego centrum powinno mieć rzecznika. Warto zorganizować kurs jak być rzecznikiem. A potem taki człowiek może być rzecznikiem parafii przy okazji ważnego wydarzania czy nawet dekanatu itp. Uczenie się tego sposobu funkcjonowania jest bardzo ważne.

11. Uczenie się jak przygotowywać materiały dziennikarskie na jakąś uroczystość. Bardzo często jest tak, że o jakimś wydarzeniu się nie mówi tylko dlatego, że nikt go nie przygotował od strony dziennikarskiej albo mówimy, że dziennikarz źle powiedział. Bardzo często dziennikarze nie robią dobrego materiału, bo nie znają materii rzeczy.  Powinien być ktoś, kto przygotuje materiały od strony dziennikarskiej, będzie służył informacją, przekaże odpowiednie materiały, kto jest faktycznym rzecznikiem. Wtedy można łatwiej i fachowo przekazać informację.

12. Poznawanie zasad public relations - kolejna sprawa jako zadanie, zwłaszcza dla osób świeckich. Jest to zupełnie nowa rzecz, do której w Polsce nie byliśmy przygotowani: jak to robić, jak zorganizować konferencję, jak ją obsłużyć?

13. Znajomość praw medialnych: prawa prasowego i radiowego. Bardzo często jest tak, że ktoś nam w prasie ubliża, tylko dlatego, że my nie wiemy jak zareagować. Tutaj znowu księżom jest nieco trudniej niż ludziom świeckim.

IV. Ruchy winny wnosić w kulturę: radykalizm, wierność charyzmatowi oraz dobrą eklezjologię
Kończąc wyrażę życzenia, które nie są ściśle związane z mediami, ale są istotne.
Dzisiaj potrzeba, bardziej niż 4-5 lata temu, w ramach ruchów położenia większego nacisku na radykalizm formacyjny i charyzmatyczny, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo „rozpływania się”. Z tego radykalizmu formacyjnego oraz odważnej i twórczej wierności charyzmatowi może się zrodzić prawdziwe zaangażowanie. Wydaje się, że nastąpiło pewne odejście od radykalizmu formacyjnego i wierności charyzmatom, spowodowane sytuacją na zewnątrz, która nas jakby trochę uśpiła. Ruch Odnowy będzie ciekawszy i bardziej potrzebny, im bardziej będzie wiemy sobie, podobnie Focolari itp. Ruchy katolickie są tym bardziej ciekawe i potrzebne Kościołowi i naszemu społeczeństwu, które przechodzi czas wstrząsów, im większy będzie ich radykalizm. I mówiąc o zadaniach i wyzwaniach w dziedzinie mediów, które są znakiem dzisiejszych czasów, chcę wskazać, że winniśmy się w nie angażować ale z radykalizmem formacyjnym, z wiernością charyzmatowi i dobrą eklezjologią. Mała świadomość eklezjologiczna jest największym problemem polskiego Kościoła. Te trzy elementy pozwolą funkcjonować w mediach zarażając entuzjazmem wypływającym z Ewangelii. Stąd w mediach, także ruchowo-religijnych należy zwracać uwagę na:
1. Dalsze budzenie ludzi świeckich do odpowiedzialności za Kościół w strukturach życia społecznego. Ciągle jej nie ma, ciągle czeka się na to co powiedzą księża itd.
2. Uczenie się wzajemnej współpracy świeckich z kapłanami. W jaki sposób? W audycjach radiowych, materiałach prasowych pokazywać pozytywne sposoby współpracy. Oczywiście można czasami mówić o negatywach. Wspaniałe było przesłanie telewizyjne ze spotkania zorganizowanego przez Kongregację ds. Duchownych w Rzymie, gdzie świeccy opowiadali o cudownej i czasem trudnej współpracy z kapłanami. Musimy nauczyć się tej współpracy, to nie zostało nam dane, ani księżom ani świeckim, i ukazywać to w prasie, zwłaszcza ruchowej.
3. Otwarcie misyjne na kraje i Kościoły, zwłaszcza na Wschodzie. Ja mam wrażenie, że my tutaj tę okazję bliskości Wschodu straciliśmy. Nie tylko księża czy zakonnicy winni tam wyjeżdżać, ale ludzie świeccy, choćby na wakacje. Otwarcie misyjne jest wielką potrzebą. Są w ruchach nauczyciele, których się poszukuje na Wschodzie. Dlaczego ruchy nie zorganizują wspólnej grupy nauczycieli, którzy pojechaliby uczyć na Kaukazie. Znalazłyby się pieniądze, nawet ministerialne.
4. Wyzbywanie się kompleksów i fobii poprzez pokazywanie ciekawych inicjatyw, które się podejmuje. Ile cudownych inicjatyw robią ludzie w Polsce i tego nie widać, bo wszystko to przekrzykują inne media.
5. Rozbudzanie entuzjazmu i nadziei w ludziach. Nie można ciągle w naszych gazetach i radio narzekać. Jest tyle cudownych możliwości. Zamiast narzekania i ciągłego straszenia jakimś "smokiem", on zawsze będzie, nie został do końca zniszczony, mówmy z entuzjazmem jak go przestraszyć.
6. Odbudowywanie etycznego myślenia, bo mamy nieetyczne myślenie począwszy od takich spraw, że np. media katolickie oszkalują kogoś i nie raczą przeprosić. Jest to grzech a nie tylko kłamstwo. Podobnie brakuje etycznego myślenia o biznesie. To jest wielka potrzeba chwili, konieczność. Łatwo jest zniszczyć dobre imię i godność człowieka. Jeżeli Komisja Episkopatu przeprosiła, to właśnie w imię tego. Nawet mój wróg nie może mieć zniszczonego dobrego imienia. Jeżeli myślę inaczej, to znaczy że z chrześcijaństwem mam niewiele wspólnego. Prawda i dobre imię są wartością, którą musimy się kierować. Można podać wiele przykładów – nieetyczność biznesu i polityki. Wmówiono nam, że w biznesie i polityce nie ma etyki. Wierzymy w to i sami nie mamy odwagi się włączyć, ale jeżeli ktoś się tym zajmuje uważamy, że jest już brudny. A on podejmuje przecież heroiczny wysiłek bycia etycznym biznesmenem czy etycznym politykiem.
7. Wyzwalanie ludzi ze zniechęcenia, obojętności, apatii. To kolejny temat, który powinien być obecny w mediach, jeżeli chcemy prawdziwie apostołować.


Media objawieniem Boga? - O. Grzegorz Dobroczyński SJ
Referat z teologii mediów wygłoszony na spotkaniu członków RRK zaangażowanych w pracę w środkach społecznej komunikacji dnia 27.01.1996


Nasz temat chciałbym rozważyć w trzech zasadniczym etapach. Po pierwsze trzeba nam wskazać na podstawowe ludzkie doświadczane mediatyczne; następnie - zauważyć jego analogię w wymiarze teologicznym. Wreszcie - w zestawieniu ludzkiej i teologicznej sfery doświadczeń - postarać się o odpowiedź na zawarte w temacie pytanie.

l. Przykład ignacjański: Kontemplacja o Wcieleniu
Chciałbym zacząć od opowiedzenia pewnej historii. Jedną z fundamentalnych kontemplacji ignacjańskich Ćwiczeń Duchowych jest Kontemplacja o Wcieleniu (Ć.D. 101- 109). Ignacy zaprasza w niej rekolektanta do przypomnienia sobie „jak to było na początku”. Zgodnie zaś z ignacjańskim opisem, „na początku” Bóg w Trójcy spoglądał na kulę ziemską, na różne kontynenty, kultury, na ludzi czarnych, żółtych i białych, smutnych i wesołych. Bóg postrzega zarazem jak wszyscy ci ludzie idą do piekła. Trzy Osoby Boskie postanawiają więc, w związku z tym, by położyć kres temu nonsensowi. Druga Osoba Trójcy ma więc zstąpić na ziemię, aby ludzkość odkupić. Ten właśnie obraz jest dla mnie bardzo nośny w treść w momencie, gdy proponuję Wam rozmowę na temat „objawienia Boga poprzez media”.
Temat wydaje się być raczej prowokacją - świat mediów zdaje się być wszystkim innym niż światem Bożym, a jednak wydaje mi się, że zdanie to można wypowiedzieć bez znaku zapytania na jego końcu. Kontemplacja o Wcieleniu jest dla poparcia tej tezy obrazem kluczowym.

2. Doświadczenie mediatyczne
Zanim zaczniemy mówić o mediach, trzeba nam powiedzieć o czymś, co nazywam „doświadczeniem mediatycznym”. Wydaje się, że właśnie w ignacjańskiej Kontemplacji mamy do czynienia z tego typu doświadczeniem w wymiarze teologicznym.
Co nazywam doświadczeniem mediatycznym? Jest to doświadczenie, jakie każdy z nas posiada i powinien je sobie uświadomić, a polegające na wyzbyciu się mitu, który w mniejszym czy większym stopniu również każdy z nas w sobie nosi, w wyniku którego poznawanie świata uważamy za proste rejestrowanie jego odbicia w naszym umyśle. Zakwestionowanie mitu polega na przeżyciu, że odnosząc się do świata - a świat rozumiem tu nie tylko w sensie rzeczywistości materialnej ale także świata relacji ludzkich, historii itd. - stoimy nie jak podmiot (subiekt) przed przedmiotem (obiektem), nie jak jedna rzeczywistość przed drugą, niezależną i autonomiczną, nie mające - poza odbiciem wzajemnym - żadnego ze sobą styku, lecz że relacja ta jest całkiem inna. Jest to relacja złożona. Bowiem poznawanie świata nie jest jego „odbijaniem”, lecz złożonym procesem w powiązaniu wzajemnym podmiotu i przedmiotu. Polega on na:
a. doświadczaniu i postrzeganiu świata na różny sposób: przez wzrok, smak, powonienie, słuch,
b. na poddaniu tym doświadczeń analizie intelektualnej, jak również emocjonalnej (istnieje wszak - jak pisał Pascal – „logika serca”),
c. następnie na osądzeniu wspomnianego rozumienia, weryfikacji jego prawdziwości oraz
d. decyzji, czyli egzystencjalnym potwierdzeniu rozpoznanej prawdy.
Wszystkie wspomniane momenty tworzą funkcjonalną całość i żaden z nim nie istnieje w oderwaniu od pozostałych.
Tak wygląda schemat doświadczenia mediatycznego, w którym nie odbieramy biernie danym ze świata, lecz wychodzimy intencjonalnie ku światu. Czynimy to otwierając oczy o godzinie, o której zwykliśmy z trudem się budzić do kolejnego dnia. Samo otwarcie oczu i przyjście doświadczeń nie jest jeszcze poznaniem. Dopiero w kolejnych krokach, kiedy po wypiciu porannej kawy nasz umysł rozpocznie sprawne działanie, uruchamiamy dalszy ciąg procesu.
Rozumiemy co wokół nas się dzieje. Cały czas decydująca jest moja własna aktywność. Nie tylko rejestruję wrażenia, ale i konstruuję poznawaną rzeczywistość.
Najwyraźniej widać to w relacjach międzyludzkich. Kiedy z kimś rozmawiam, często w czyjąś wypowiedź wpisuję moje rozumienie (często bardzo opacznie) tej wypowiedzi, zamiast ją po prostu zarejestrować taką jaka była. Stąd rodzą się liczne trudności wzajemnego komunikowania i można je tylko wtedy przezwyciężyć, gdy obie strony zdają sobie sprawy z mechanizmów projekcji. Podobna sprawa dokonuje się w odniesieniu do świata materialnego. Chodzi o doświadczalne zderzenie się z własnymi projekcjami, z niedoskonałością oglądu i sądów o rzeczywistości, o filtrowanie przedrozumienia świata.
Doświadczanie mediatyczne polega więc na konstruowaniu i interpretowaniu świata. Jest ono rdzeniem naszego poznawania wszelkiej rzeczywistości. Poznawanie jest interpretowaniem. Z tego wcale jednak me wynika, że musi być ono fałszowaniem świata.

3. Doświadczenie mediatyczne w wymiarze teo-logicznym
Powracając zaś w tym momencie do wątku teo-logicznego, cofnijmy się do ignacjańskiej Kontemplacji o Wcieleniu. Jak zachowuje się w niej Bóg? Naprzód PATRZY. Następnie, Osoby Trójcy rozmawiają ze sobą i dokonują ANALIZY sytuacji. Z kolei wydają SĄD i DECYDUJĄ o posłannictwie Syna Bożego wobec ludzkiego nieszczęścia. Jezus Chrystus sam zostaje mediatorem lub medium zbawczym.
Do analogicznego zachowania Ignacy przyucza każdego rekolektanta od samego początku Ćwiczeń. Cel Ćwiczeń Duchownych, to przecież „wszelki sposób odprawiania rachunku sumienia, rozmyślania... i inne działania duchowe... do usunięcia wszelkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu do szukania i znalezienia woli Bożej” (Ć.D. 1). Cały czas u Ignacego jest obecny wspomniany schemat: trzeba smakować, poznawać, czyli przyjmować wrażenia, następnie rozważać (considerar), analizować, aby wreszcie osądzić i dojść do decyzji rozpoznając wolę Bożą.
Ignacemu chodzi więc - powracając do naszego języka - o oczyszczenie interpretacji świata i woli Bożej i rozpoznanie oraz odrzucenie wszystkiego co jest moje, co jest skażone moim egoizmem, co jest grzeszne, po to aby móc się - jak w Kontemplacji Pomocnej do Uzyskania Miłości - szczerze pomodlić „daj mi jedynie miłość Twą i łaskę, albowiem to mi wystarczy.” Miłość Boża i łaska są warunkiem koniecznym, aby podmiot stanął wobec świata jako człowiek Boży, autentyczny, ukierunkowany na prawdę.
Wspomniany sposób podejścia nie jest patentem wyłącznie ignacjańskim. Jeśli otworzymy ewangelię janową i jego 1 list, cóż przeczytamy? „To wam oznajmiamy... cośmy słyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli i o nim świadczymy... abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami” (1 J 1,1-4).
„Myśmy widzieli, słyszeli...” - to faza doświadczenia przechodząca w fazę rozumienia i rozeznawania aż do decyzji: „o nim świadczymy, abyście i wy mieli współuczestnictwo…”.
Po doświadczeniu prawdy i opowiedzeniu się za nią przychodzi efekt fascynacji prawdą, porwanie przez nią w taki sposób, że z entuzjazmem dzielę się nią z ludźmi. Tworzy się grono „wyznawców” danej prawdy, niekoniecznie w sensie religijnym: fan club, grupa pomocy sąsiedzkiej, partia polityczna. Autentyzm poznającego człowieka porywa innych do współuczestnictwa i tak tworzy się komunia osób, wspólnota - jako owoc komunikowania czy komunikacji.
Na marginesie pragnę zwrócić tutaj uwagę na sprawę terminologii. Komunikowanie dokonuje się w najbardziej istotny sposób na drodze masowej. Winniśmy tu dbać o czystość języka, aby nasze doświadczenie świata było też czyste. W języku polskim utarł się termin „środki masowego przekazu”. Jest to zaszłość minionej epoki, gdzie nadawca miał do wtłoczenia w głowy określone treści i relacja nadawca-odbiorca była jednokierunkowa. O dziwo utyskując na media, notorycznie mówimy o nich jako o środkach „przekazu” a w języku kościelnym upór ten owocuje nawet pokrętnym tłumaczeniem tytułów dokumentów i nazw instytucji. Zamiast mówić o komunikowaniu, tam gdzie łacina czy inne języki mówią communicatio, communications, Kommunikation etc... mówimy z uporem o przekazie.
A przecież nie jest to tylko sprawa nazewnictwa. Gdy mowa o komunikowaniu - mowa o relacji zwrotnej. Przekaz - to nade wszystko nakaz, „prikaz”. Nie wolno więc mówić o przekazie, należy mówić o komunikowaniu. Komunikacja brzmi źle po polsku, bo kojarzy się z transportem, jednak całkiem dobrze brzmi słowo "komunikowanie". Ktoś z moich współbraci zwrócił mi uwagę, że ten termin z kolei kojarzy się z Komunią św. I dobrze - to nie jest zarzut, bo właśnie komunikowanie prowadzi do komunii czyli wspólnoty. Niechże prowadzi do jak najdoskonalszej i najświętszej z komunii... Tak więc ludzie Kościoła „mają interes” oraz szansę ewangelizacji mediów przez wprowadzanie samego nazewnictwa!!! Tyle na marginesie. Powróćmy do wątku głównego.
W doświadczaniu mediatycznym da się rozpoznać znany jeszcze z innych  kontekstów podstawowy schemat: „widzieć-sądzić-działać”. Schemat ów przynosi w sobie wspomniane doświadczanie mediatyczne.
Reasumując nasz drugi krok należy powiedzieć, że w obrębie ludzkiego doświadczania mediatycznego mieści się doświadczenie teo-logiczne. Można przekornie powiedzieć jeszcze inaczej. Wewnątrz najbardziej fundamentalnego, bo teologicznego doświadczania świata mieści się ludzkie mediatyczne doświadczenie.
Jeżeli teraz spojrzymy jak Vaticanum II mówi o Bożym Objawieniu, to jeszcze raz uzmysłowimy sobie (por. DV 2 i 4 zwłaszcza) wagę sprawy. DV 4 przywołuje Hbr 1,1. Teksty te apelują nie do abstrakcyjnej teorii ale do doświadczenia, które jest percypowane, rozumiane i poddane sądowi ludzkiej decyzji. W DV 2 mowa jest o „słowach i czynach wewnętrznie ze sobą powiązanych” (łac. verbis gestisque). Wszystko to uwypukla, iż Objawienie, „Słowoczyn” jest złożonym wydarzeniem apelującym do pełnej odpowiedzi zarazem umysłem i sercem. Relacja Bosko-ludzka jest więc wchodzeniem we wspólnotę poprzez komunikowanie będące "samoudzielaniem się" (Selbstmitteilung Gottes - termin K. Rahnera). W doświadczaniu teo-logicznym mamy do czynienia z komunikowaniem się z największą, fundamentalną rzeczywistością, z Logosem, największym Sensem ( J 1,1 nn).
W każdym ludzkim doświadczaniu, w którym interpretujemy świat, czyli odczytujemy i wczytujemy weń sens, albo jesteśmy wierni temu co podstawowe albo od tej podstawy egzystencji uciekamy. W pierwszym wypadku wnosimy w nasz świat sens, w drugim - chaos i bezsens.

4. Próba odpowiedzi
W tym momencie dochodzimy do trzeciego punktu. Przed wnioskami należy jeszcze spostrzec jeden fakt. Media nie są rzeczywistością obcą człowiekowi - nie są wyłącznie domeną wysokiej technologii. Nie miałyby tak silnego działania, gdyby nie wchodziły w sam rdzeń ludzkich doświadczeń i mechanizmów ludzkiego poznania. Technologia doskonale imituje strukturę doświadczania mediatycznego. Nieszczęście człowieka polega na tym, że zapoznając naturę własnego doświadczenia i sposobu bytowania w świecie nie umie sobie poradzić z tym co „przychodzi z zewnątrz”, choć tak naprawdę to „coś” jest wyrwaną mu cząstką niego samego! W ten sposób człowiek zniewolony jest nie przez media jako takie tylko przez „wyobcowanie siebie samego”.
Jak bowiem dokonuje się rejestracja świata przez media? Uczestniczący w danym zdarzeniu dziennikarz rejestruje piórem, mikrofonem lub kamerą pewne DOŚWIADCZENIE. Następnie, udając się do redakcji i dowiadując się od redaktora naczelnego, że ma bardzo ograniczony czas antenowy na relację lub minimalną ilość linijek w gazecie na informację z wydarzenia, poddaje zebrany materiał intensywnej analizie intelektualnej, usiłuje ZROZUMIEĆ i materiał i to co się wydarzyło. Ostatecznie DECYDUJE co z zebranego materiału skrótowo, symbolicznie odda wrażenie, wyrazi istotę rzeczy, faktu, procesu, który obserwował. Sytuacja dziennikarza jest godna pożałowania. Z drugiej strony - ma on fascynującą misję zinterpretowania realiów i ich usymbolicznienia. Działa on jak artysta w obrębie własnego doświadczenia mediatycznego i apelując do analogicznego doświadczenia odbiorcy, opisując rzeczywistość zarazem ją kreuje. Jednak jego podstawową misją jest UKAZYWANIE SENSU zdarzeń. Jego opisywanie świata jest opisywaniem ROZUMIEJĄCYM. Proces poznania i opisu rzeczywistości w mediach odpowiada naturze doświadczenia mediatycznego człowieka.
Ograniczaniem tego opisu jest usymboliczniony skrót. W wypadku pewnego reportażu radiowego, który musiał być znacznie skrócony, powstał dylemat jak znaleźć kilka minut do wycięcia z taśmy. Reportaż dotyczył strajków w czasach rządu Hanny Suchockiej. Ktoś ze specjalistów w dziedzinie reportażu - wbrew opinii wszystkich innych - znalazł taki skrót w wypowiedzi J. Kuronia, która została zredukowana wyłącznie do jednego zdania: „my zdepczemy te strajki”... Jedno zdanie z długiej wypowiedzi wystarczyło, aby oddać cały dramatyzm sytuacji: minister spraw socjalnych, niegdysiejszy dysydent i obrońca praw robotników ogłasza „zdeptanie strajku”! Poprzez ten zabieg osiągnięto także ów „rozumiejący opis”. Nie zawsze jednak cel ten da się osiągnąć i nie zawsze daje osiągać się łatwo. Jednak na tym polega działanie mechanizmu mediów. Tak jak w każdym ludzkim doświadczeniu rzeczywistość interpretowana jest w sposób symboliczny. Wydobywa się jej sens i ten sens komunikuje się sobie nawzajem. Siła mediów polega na tym, że ten zakomunikowany sens prowokuje ludzi do wejścia w jakąś formę wspólnoty. Trywialnym przykładem tego są opery mydlane: gospodynie domowe, które śledzą te filmy (stąd nazwa gatunku - z uwagi na reklamy proszków do prania dobierane ze względu na publiczność oglądającą te seriale) po emisji spotykają się ze sobą w domach lub na spacerach na placu zabaw dla dzieci i debatują o przeżyciach postaci seriali. Tylko one wiedzą o co chodzi: tworzą swoisty klan, wspólnotę odczuć.
Poważniej zaś reflektując na owym wspólnototwórczym działaniem komunikowania, tutaj widzimy klucz siły takiego medium jak Radio Maryja. Medium może stać się bowiem przez komunikowanie sensu ważką siłą społeczną. Dowodem - oprócz doświadczeń wspomnianej rozgłośni są losy "radia ludowego" w Ameryce Łacińskiej (Radio Maryja jest w gruncie rzeczy realizacją modelu takiego radia), które - choć de facto apolityczne - politycznie przewróciło w szeregu krajów kilka już rządów z dyktaturami włącznie. Radio ludowe polega na żywym kontakcie ze słuchaczami, informowaniu o tak podstawowych sprawach jak ceny warzyw na rynku w mieście (co dla będącym w drodze do miasta rolników nie było bez znaczenia), o wydarzeniach w wioskach (a czasem chodziło o działania grup militarnych i paramilitarnych dyskryminujących wieśniaków), dotykając istotnych spraw szarego człowieka budowało świat jego wartości, usensawiało jego życie. Na tym zasadzała się siła tegoż radia, która ostatecznie była siłą więzi społecznej. Siła ta może się objawić nagłe w momencie kryzysu, wyborów, ważnych wydarzeń o skali ogólnonarodowej. Jest to siła komunii wynikającej z komunikowania.
Powtórzmy więc raz jeszcze: media nie odzwierciedlając biernie świata interpretują go sym-bolicznie. Symbol to coś, co łączy ludzi: był w dawnym czasach znakiem powstałym z przełamania jakiejś rzeczy; posiadający jej części, spotykając się odnajdywali swoje „pokrewieństwo” przez możliwość odtworzenia całości z dwóch części symbolu. Media składają razem jakieś sensy, które tworzą - lub nie tworzą - pewną całość i jedność. Jednak media mogą działać czasem - i działają – dia-bolicznie. Rozłamują i niszczą jedność. Dzielą. Działają diabolicznie, kiedy zamiast sensu komunikują nonsensu, chaos i bezsens. Wtedy np., kiedy dziennikarz nie rozumiejący rzeczywistości wykonuje swoją pracę i przekazuje wykrzywiony obraz przeżytego doświadczenia. Dzieje się to, gdy zabraknie albo kompetencji, albo dobrej woli, albo po prostu poprawności w wykonywaniu zawodowych zadań.
Media mogą także przyczyniać się do porządkowania obrazu świata lub do pogłębiania chaosu i w taki sam sposób kreować rzeczywistość sensu lub nonsensu. Wydaje się, że w obecnym czasie transformacji w naszym kraju media ponoszą ogromną współodpowiedzialność za stan życia społecznego, kulturalnego i moralnego z tego właśnie wspomnianego przeze mnie powodu nade wszystko. Dziennikarstwo czysto sensacyjne, oddziałujące na zasadzie dostarczania kolejnych bodźców jest katastrofą i degeneracją. Bodźców różnorakich społeczeństwo nasze ma wszak aż nadto. Potrzebuje ich rozróżniania i rozumienia. Potrzebuje „medium”, które zgodnie ze swoim „powołaniem” pomogłoby opisać to, wobec czego, szary człowiek staje i to w taki sposób, by on wiedział co się do niego mówi.
Samo zaś pomnażanie bodźców jest mnożeniem bezsensu, działaniem dia-bolicznym i w tym sensie niszczącym tkankę społeczną To wszystko widzimy własnymi oczami i jakże często pozostajemy bezradni. I tylko dlatego media w dobie obecnej „odbijają rzeczywistość”, że przez brak sensownego wyjaśniania procesów i zdarzeń wyznają bezradność ludzkiego intelektu i woli wobec tychże zdarzeń; tę samą bezradność, która niszczy „człowieka z ulicy”. Paradoksalnie rzecz biorąc - tylko w ten beznadziejny sposób objawia się prawda o nas.
Czy istnieje jednak mimo wszystko objawienie Boga poprzez media? Czy są one objawieniem Boga?
Pomimo wszystkich wypowiedzianych zastrzeżeń odpowiedź jest pozytywna. Istnieje w mediach potencjał objawiania Boga, bowiem istnieje w nim potencjał objawiania sensu. Jest w nim potencjał mówienia o największym sensie i potencjał tworzenia komunii poprzez komunikowanie. Jednak - tak jak cała rzeczywistość - media poddane są duchowej walce w której ma miejsce także działanie bezsensu i działanie sił diabolicznych. Media pod tym względem podlegają normalnym prawom wszelkiej ludzkiej rzeczywistości; są wszakże elementem ludzkiej kultury. Ewangelizacja mediów i poprzez media jest ewangelizacją ludzkiej kultury: tego, czym i w czym my najgłębiej i najpełniej żyjemy. Ewangelizacja poprzez media nie polega więc na wzięciu mikrofonu do ręki i łudzeniu się osiągnięciem większej skuteczności przez sam fakt, że nasz głos obejmuje większą liczbę potencjalnym słuchaczy. To jeszcze za mało: to jeszcze nie musi być działanie ewangelizacyjne. Może to być przecież tylko krzykliwe wypowiadanie słów i antyewangelizacja o ile w przekazie nie będzie zawarty jakiś sens, lecz bezsens krzyku. Takie ryzyko powstaje np. wtedy, gdy ewangelizator posługuje się medium nie znając jego poetyki, mechanizmów; wówczas grozi to, że mikrofon stanie się propagandową tubą, a gazeta religijna ulotką agitacyjną. Wówczas możliwe jest tanie moralizowanie, ranienie cudzym uczuć, nachalna propaganda. Również ewangelizator może działać zarówno sym- jak i dia-bolicznie.
Problem rozeznania obydwóch działań jest  podstawowym problem "być albo nie być" Boga w mediach i objawiania w tym świecie Jego obecności. W świecie kultury, świecie zawsze zapośredniczonym poprzez media, świecie mediatycznym, medialnym.


Akcja „Białego Tygodnia” ‘96
9 -14 kwiecień 1996

List nr 1

W związku z nasilającym się zjawiskiem nadmiernego oglądania TV i wynikającego z tego faktu uzależniania od oglądania programów telewizyjnych, proponujemy akcję nie oglądania TV i nie korzystania z gier komputerowych przez okres tygodnia od Wtorku Wielkanocnego do Niedzieli Białej.
Do wzięcia udziału w Akcji Białego Tygodnia zapraszamy Ruchy i Stowarzyszenia Katolickie oraz inne instytucje i środowiska zainteresowane naszą propozycją.
Zachęcamy do rozpropagowania naszej inicjatywy wśród jak najszerszego kręgu osób, zarówno osobiście, jak i poprzez środki społecznej komunikacji.  
Biały Tydzień pozwoli nam zobaczyć, jak i czy jesteśmy uzależniali od TV. Pewne wyrzeczenie, którego się podejmiemy, pozwoli zasygnalizować problem nadmiernego oglądania TV w Polsce oraz pomoże dostrzec jakie niebezpieczeństwo to zjawisko stwarza dla dzieci i młodzieży, dorosłych i naszych rodzin.

Istotą akcji nie jest jedynie zaniechanie oglądania TV, ale pozytywne działania i doświadczenia na rzecz zdrowszej relacji do TV, a więc:
- uczenie się alternatywnego spędzania czasu wolnego i umiejętności jego zaplanowania dla siebie, swojej rodziny oraz szerzej grupy osób, w osiedlu itp.,
- przeznaczenie więcej czasu na rozmowy, spotkania z bliskimi, kolegami, na rozwój sportu, swojego hobby,
- uczenie ludzi wybierania programów TV, które chcą oglądać, poprzez wykorzystanie czasopism przedstawiających szczegółowo programy z tygodniowym wyprzedzeniem.
Ważną i najbardziej narażoną na „oglądactwo” grupą są dzieci i młodzież, dlatego należałoby zadbać, aby w naszych rodzinach dzieci mogły w czasie Białego Tygodnia inaczej spędzić czas wolny, szczególnie, że jest w nim jeden dzień ferii oraz weekend. Można o tym zjawisku napisać artykuł, przedstawić w radiu, także w formie humorystycznej. Można też podjąć ten problem we wspólnotach i grupach, na spotkaniach formacyjnych w okresie Wielkiego Postu - czyli przed  Białym Tygodniem.

Dlaczego Biały?
- Biały, bo jest to okres oktawy Wielkanocy, czyli tydzień po świętach Wielkanocy, przed Białą Niedzielą.
- Biały, bo w tym czasie nie będziemy zanieczyszczać naszych emocji oraz naszej wyobraźni obrazami i doświadczeniami płynącymi z oglądania TV.
- Biały, bo jest to „ekologiczny” tydzień dla naszej wyobraźni i uczuć.


Hasła na Biały Tydzień:
- Więcej bieli w wyobraźni i uczuciach!
- Tydzień mogę wytrzymać bez TV, nie więcej.
- Zamiast czasu na TV ofiaruję czas bliskim oraz sobie na aktywny wypoczynek, hobby, sport.
- Rzeczywistość jest bardziej kolorowa niż TV.

* * * * *

List nr 2

Inicjatywa Białego Tygodnia spotkała się z szerokim odzewem zarówno wśród członków ruchów i stowarzyszeń, jak i szerszego grona osób. Opublikowano kilkadziesiąt artykułów, wyemitowano wiele audycji radiowych na temat uzależniania od oglądania TV, zarówno w mediach katolickich, jak i niezależnych.
Problem uzależniania od TV okazał się szerszym problemem społecznym niż sądziliśmy. Dane OBOP-u, niestety, potwierdziły jego powszechność oraz nasze niepokoje.
Przed telewizorem spędzamy codziennie blisko 5 godz., czyli więcej czasu niż dzieci i młodzież spędzają w szkole, a nieco mniej czasu niż dorośli poświęcają na pracę zawodową.
Swój niepokój w tej sprawie wyraził ostatnio Ojciec Święty, podczas modlitwy Anioł Pański, w dniu 10 marca br.: Środki społecznego przekazu mają bezdyskusyjną wartość, ale nie można czynić z nich władców naszego życia. W wielu rodzinach telewizor zdaje się zastępować a nie ułatwiać dialog między osobami. Pewien post także w tym wymiarze może być bardzo zdrowy.
W czasie wielu rozmów, spotkań, poświęconych przygotowaniom do Białego Tygodnia stwierdziliśmy, że najtrudniejszą sprawą dla wielu osób w jego przeprowadzeniu jest problem zawarty w pytaniu: Co mamy robić wieczorem w naszej rodzinie, kiedy nie będziemy oglądać TV? To pytanie jak bumerang wracało niemal w każdym spotkaniu. Przedstawialiśmy różne propozycje jak można ciekawie spędzić czas wolny przez te kilka dni bez TV, ale wydaje się nam, że nad jego rozwiązaniem powinni pomyśleć rodzice, grupy, wspólnoty tak, aby przedstawić ciekawe propozycje spędzenia czasu, zarówno w rodzinie, jak i w gronie znajomych. Liczymy w tej sprawie na aktywność członków ruchów katolickich, a ciekawe propozycje prosimy nadsyłać do Sekretariatu Rady Ruchów Katolickich.
Jeśli jakiś ruchów, organizacja, środowisko, rozgłośnia radiowa lub gazeta chciałyby się włączyć w naszą akcję, to prosimy o kontakt. Pragniemy dzielić się doświadczeniami w tej dziedzinie i pomagać sobie nawzajem na przyszłość.

* * * * *

Biały Tydzień - czy koniec Akcji?
Akcja Białego Tygodnia, ogłoszona przez Radę Ruchów Katolickich, zakończyła się w Białą Niedzielę 14 kwietnia. W oparciu o dane wynikające z zainteresowania akcją można szacować, że ponad milion osób ograniczyło czas oglądania telewizji, a od 250 do 400 tysięcy w ogóle jej nie oglądało w okresie Białego Tygodnia. Byli też tacy, którzy poszerzyli okres nieoglądania telewizji o Wielki Tydzień.
Animatorami akcji Białego Tygodnia stały się tysiące ludzi, którzy dostrzegli problem nadmiernego oglądania telewizji przez Polaków i zechcieli pomóc sobie i innym. W ten sposób zawiązała się nieformalna więź, wspólnota osób - uczestników akcji. Byli nimi nie tylko członkowie ruchów, do których pierwotnie skierowany był apel RRK, ale również dziennikarze, ludzie młodzi i dziadkowie zatroskani o swoich wnuczków, ludzie prości oraz specjaliści w dziedzinie mediów i psychologii. Dzięki nim do kilku milionów osób dotarła informacja o tym, że nasz stosunek do telewizji nie jest właściwy.
Do akcji, poza 100 ruchami i stowarzyszeniami katolickimi, włączyły się rozgłośnie radiowe i prasa. Opublikowano ponad 100 różnych artykułów, np. w „Gazecie Wyborczej” i „Dzienniku Bałtyckim”. Wyemitowano dziesiątki audycji w radiu, szczególnie w katolickich rozgłośniach lokalnych, np. w radiu „Józef” z Warszawy, „Góra Św. Anny” z Opola, „Dobra Nowina” z Tamowa. Programy dotyczące akcji Białego Tygodnia nadały również rozgłośnie o zasięgu ogólnopolskim, takie jak Radio Watykańskie, I program Polskiego Radia, Radio dla Ciebie. Ruch „Dzieło Krwi Chrystusa” przygotował trzydziestominutową audycję na temat akcji Biały Tydzień, której nagrania rozesłał do 7 rozgłośni.
Zorganizowano seminaria oraz spotkania formacyjne poświęcone problematyce korzystania z telewizji, np. Wspólnota Życia Chrześcijańskiego przygotowała sesję na temat wychowania do odbioru telewizji. W niektórych parafiach księża przedstawiali akcję w ramach ogłoszeń parafialnych. Informacje o niej pojawiły się także w gazetach parafialnych. W Gdańsku do akcji włączyły się władze miasta oraz sejmik samorządowy. Po ogłoszeniu akcji niektóre gazety zmieniły sposób prezentacji programów TV, ułatwiając ich łatwiejszy wybór.
Jednak główny akcent w przebiegu akcji został położony na świadectwo indywidualnych osób i rodzin, kierujących się zdrowszym podejściem do telewizji. Przykład ludzi, którzy zaczęli rozumieć problem i poszukiwać form jego rozwiązania, był o wiele bardziej przekonujący i skuteczny, niż apele w mediach. Wzajemne zachęcanie się do poszukiwania możliwości innego spędzania wolnego czasu, rozmowy na temat wpływu telewizji na życie rodzinne, organizacja wspólnych przedsięwzięć, takich jak turnieje, zabawy były istotą akcji.
Akcja odniosła sukces. Trudno jednak cieszyć się nim w pełni, ponieważ zobaczyliśmy, że stoimy w obliczu bardzo poważnego problemu społecznego, jakim jest niezdrowy, niewolniczy niemal stosunek do telewizji. Blisko pięć godzin spędzanych codziennie przez przeciętnego Polaka przed telewizorem winno niepokoić wszystkich, dla których dobro i zdrowie naszego narodu jest ważne - od władz państwowych i lokalnych poczynając, poprzez wychowawców, kapłanów, na każdej rodzinie kończąc. Czeka nas wiele lat wytrwałej pracy, abyśmy nabrali właściwej, zdrowej postawy do telewizji.

* * * * *

Biały Tydzień - akcją całoroczną Rady Ruchów Katolickich
Akcja Białego Tygodnia zostanie przekształcona w całoroczny cykl pracy RRK. Ta pierwsza inicjatywa pozwoliła nam określić problem i jego rozmiary. Zamierzamy przez cały rok pracować nad propagowaniem:
1. Wybierania programów TV, które warto oglądać - kto wybiera, nabiera zdrowszej postawy do TV.
2. Wywierania nacisków na prasę prezentującą tygodniowy program TV, aby czyniły to w taki sposób, który ułatwia podejmowanie decyzji (np. poprzez stawianie gwiazdek, dokładniejsze omawianie i ocenianie programów, filmów) i to zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, a nie jedynie ich reklamowanie.
3. Edukacji do właściwego odbioru środków komunikacji społecznej. Winna ona stać się stałym przedmiotem od przedszkola po uniwersytet. To wymóg naszych czasów, nie tylko europejskich norm dotyczących tego zagadnienia.
4. Spędzania czasu wolnego alternatywnego w stosunku do TV np. sport, książka, hobby, gry rodzinne, spacery itp. Akcja ukazała nam, iż wiele osób nie wie co robić z wolnym czasem, a nie że jest go za mało.
5. Podjęcia poważnych badań socjologiczno-psychologicznych nad zjawiskiem nadmiernego oglądania TV i jego skutków, zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych, przykład przecież od nich wychodzi.
To tylko niektóre wnioski, jakie nasuwają się z naszej akcji; głębiej zajmiemy się nimi na spotkaniach Zespołu Koordynującego Rady Ruchów Katolickich.

List KEP w sprawach społecznych

O ŁAD SPOŁECZNY DLA WSPÓLNEGO DOBRA
LIST SPOŁECZNY EPISKOPATU POLSKI

Społeczna misja Kościoła – Spory społeczno-polityczne i konieczność ich przezwyciężenia – Doświadczenie solidarności – Potrzeba nawrócenia i dialogu – Refleksja nad językiem – Istota polityki – Fundamenty ładu społecznego – Ład instytucjonalny państwa – Mądrościowy wymiar polityki – Wezwanie do modlitwy i zaangażowania

Więcej…

Dokument Końcowy Synodu Biskupów

 „Młodzi, wiara i rozeznawanie powołania”

Wprowadzenie

Wydarzenie synodalne, które przeżyliśmy

1. „Wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy – sny” (Dz 2,17, por. Jl 3, 1). Oto, czego doświadczyliśmy podczas tego Synodu, podążając razem i słuchając głosu Ducha Świętego. Zadziwił nas On bogactwem swoich darów, napełnił swoją odwagą i mocą, by przynieść światu nadzieję.

Więcej…

Konferencja Episkopatu Polski

Wytyczne pastoralne do adhortacji
Amoris Laetitia

Wstęp

Sakrament małżeństwa oraz bliższe i bezpośrednie przygotowanie do tej formy wspólnotowego życia były zawsze i nadal pozostają w centrum działań pasterzy Kościoła. Dlatego z należną uwagą i staraniem przyjmujemy posynodalną adhortację apostolską papieża Franciszka Amoris laetitia, która jest wyrazem jego zatroskania o zdrową kondycję miłości małżeńskiej w rodzinie.

Więcej…